44

1.1K 37 1
                                    

-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebię.- Powiedziałem przytulając od tyłu dziewczynę i całując ją we włosy. Usłyszałem tylko cichy pomruk. Pewnie jest zmęczona. Po chwili zasnąłem.

Emma pov.

-Emma on Cię znalazł...- Usłyszałam dobrze mi znajomy głos. Co on tu robi?

-Daniel?- Zapytałam zdziwiona. Jestem w jakimś białym pomieszczeniu a przede mną stoi Daniel.- Co ty tu robisz?

-To nie jest teraz istotne. Musisz uważać. Ten człowiek jest niebezpieczny.- Powiedział przejęty i złapał mnie za dłonie.- Ucieknij... zrób to dla twojego dziecka.

-Daniel... ty go znasz?- Zapytałam zdziwiona. Chłopak tylko westchnął i pokiwał głową na ,,Tak''.- Chodzą słuchy, że to ty chcesz mnie zabić.

-To nie jestem ja... Znam tego człowieka, ponieważ jest on taką ,,Cząstką mnie''. Przede wszystkim pamiętaj... ja nigdy bym Ci krzywdy nie zrobił.- Powiedział patrząc mi w oczy. Prychnęłam i pokręciłam głową.

-Już to zrobiłeś.- Powiedziałam i wyrwałam moje ręce z jego.

-Jak już mówiłem... byłem uzależniony od narkotyków. To wszystko co robiłem to... to nie byłem ja. Emma... ja Cię kocham nad życie... dlatego proszę, uciekaj.- Powiedział i mnie mocno przytulił. To dziwne jest słyszeć z jego ust takie rzeczy... on mnie kocha?

Nagle poczułam się strasznie senna. Zaczęłam zasypiać. Ostatnie co usłyszałam to

-Proszę Cię...

Obudziłam się zalana potem i poczułam, że śpię na czymś twardym. To tylko sen... Otworzyłam oczy i zobaczyłam spokojną twarz mojego chłopaka...
Mojego...
Był taki spokojny. Szkoda, że nie może zostać ze mną na dłużej, jest cały czas zajęty swoją pracą. Mike obejmował mnie ramieniem. Poruszyłam się, muszę wstać. Usłyszałam cichy pomruk niezadowolenia. Westchnęłam, lecz się nie poddałam i wstałam. Bolą mnie całe plecy po wczoraj, lecz i tak miałam duże szczęście, że uciekłam. Założyłam kapcie w króliczki i zeszłam na dół. Chwila... KARTECZKA! Zostawiłam ją w łazience! Pobiegłam szybko do łazienki. Zaczęłam się rozglądać. Tutaj są! Zaczęłam przeszukiwać kieszonki. Jest! Muszę tylko ją gdzieś odłożyć aby nikt tego nie znalazł. Weszłam do swojego pokoju i schowałam kartkę do pudełka. Teraz... gdzie ukryć pudełko? ... Szafa! Tak! Tam nikt nie zagląda. Weszłam szybko po schodakach. Otworzyłam szafę. Położyłam do niej pudełko i przykryłam je jakąś bluzką. Muszę się przebrać. Wzięłam strój na dzisiaj i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się z piżamy i spojrzałam w lustro. Ta sama dziewczyna co zawsze... tylko z jedną różnicą. Mam zaokrąglony brzuch. Przejechałam ręką w miejsu gdzie jest moje dziecko...moje i Mike'a. Moje życie strasznie ciężkie... od bycia katowanym przez własnego chłopaka, siostrę dziwkę, niespodziewaną ciążę, wiele momentów w których mogłam umrzeć ja i moja miłość po zostania zapisanym na liście jakiegoś mordercy. Jestem strasznie emocjonalna. Mam teraz jeszcze burzę hormonów i humorki jak to na ciężarną przystało. Muszę dzisiaj pójść do ginekologa. Popatrzyłam jeszcze raz w lustro. Odwróciłam się i zastygłam w miejscu. Na plecach, między łopatkami mam okropnego siniaka. No cóż... nikt nie powiedział, że w życiu będzie łatwo. Zaczęłam się ubierać. Postawiłam dzisiaj na granatową za dużą bluzę i czarne legginsy z dziurami na kolanach. Wygoda podczas ciąży przede wszystkim jest potrzebna. Bluzę kiedyś zabrałam Mike'owi, ale csii... już jest moja. Zeszłam na dół i zabrałam się za robienie śniadania. Co by tu można zrobić...? O! Już wiem!  Zrobię tosty na słodko. Wyciągam chleb tostowy i wkładam go do tostera. Biorę Nutellę, dżem truskawkowy i masło orzechowe. Kładę to wszystko na stół. Biorę jeszcze dwa talerzyki i dwie szklanki. Stawiam na środku karton soku pomarańczowego. Teraz tylko czekać na tosty. Zastanawia mnie, dlaczego Daniel tak bardzo pragnie abym uciekła... Przecież przy Mike'u i Marshall'u nic mi nie grozi... prawda? W sumie... skoro temu komuś udało się wybić okno w moim domu... to nic nie stoi mu na przeszkodzie aby zrobić coś mi...albo co najgorsze... mojemu skarbkowi. Zdecydowanie za dużo myślę...

-Co na śniadanie?- Słyszę nagle za mną zaspany głos Mike'a. Odwracam się do niego i uśmiecham.

Chłopak do mnie podchodzi i łapie mnie za biodra. Patrzy w moje oczy a ja w jego. Czy mówiłam już, że ma śliczne oczy? Nagle chłopak popatrzył na moje usta. Przygryzłam wargę. Nagle chłopak nachyla się i mnie całuje. Odwzajemniam pocałunek. Moje ręce automatycznie lądują na jego włosach. Pociągnęłam delikatnie  go za końcówki włosów a chłopak mruknął z zadowoleniem. Uśmiechnęłam się i ponownie pociągnęłam go za włosy. Niepostrzeżenie chłopak zaczął wojne z moim językiem. Mmm... jak on świetnie całuje. Poczułam, że mam motylki w brzuchu. Nagle chłopak się ode mnie oderwał.

-Nie kuś, bo zaraz Cię wyrucham na tym blacie.- Powiedział do mojego ucha a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.

-Chodźmy już coś zjeść.- Powiedziałam, wzięłam talerz z tostami i położyłam go na stole.

-Wogóle powiedz mi co się wczoraj wydarzyło.- powiedział Mike gryząc tosta z dżemem. W sumie... sama nie wiem co dokładnie się wydarzyło. Byłam w szoku i nie pamiętam...

-Pojechałam z Lou do szpitala psychiatrycznego...- Zaczęłam lecz Mike mi przerwał.

-Tego opuszczonego od lat w lesie?- Zapytał marszcząc brwi.

-Tak... nie przerywaj mi.- Powiedziałam i wzięłam głębszy wdech.- No więc, jak tam dotarliśmy to wzieliśmy niezbętne rzeczy i weszliśmy do środka. Porozglądaliśmy się i znaleźliśmy miejsce gdzie mogliśmy spędzić noc. Rozłożyliśmy się. Po jakimś czasie zobaczyliśmy sylwetkę w następnym pokoju. Stwierdziliśmy, że uciekniemy po cichu, lecz nam się nie udało. Zaczęliśmy biec, a mężczyzna nas gonił. Kazałam Lou uciekać, lecz sama nie zdążyłam. Zostałam złapana. Mężczyzna chciał mi zrobić krzywdę, więc się wyrwałam i uciekłam.- Opowiedziałam mu wczorajszą przygodę pomijając słowa, które mi ten facet powiedział.

-Gdzie w tym czasie był Mars?- zapytał zły Mike i sprzątnął brudne talerze ze stołu.

-No wiesz... po pierwsze Mars nie wiedział gdzie i kiedy wyszłam, po drugie on nie jest moim ochroniarzem, tylko TY!- Powiedziałam zła.

-Obwiniasz mnie za twoją głupotę?! Kto normalny by tam wszedł w środku nocy?!- Krzyknął wkurzony brunet.

-Nie krzycz na mnie! Nie miałam pojęcia, że tam ktoś jest!- Odkrzyknęłam. Dlaczego on znowu zaczyna kłótnie?!

-Kobieto! Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem, gdy wróciłaś cała zapłakana!- Krzyknął wkurzony Mike. Wstałam z krzesła i podeszłam do Mike'a, który stał przy zmywarce.

-Nie obchodzi mnie to tak samo jak nie obchodzę cię ja!- Krzyknęłam wściekła.

-O czym ty mówisz?! Jak to mnie nie obchodzisz?!

-Cały czas siedzisz zamknięty w swoim biurze! Nic Cię nie obchodzi!

-Nawet nie wiesz jak bardzo mnie obchodzisz! Pomyśl, co jakby dziecku coś się stało?! CHOLERA EMMA! Czy ty jesteś poważna?!- Krzyknął uderzając pięścią w ścianę. Krzyknęłam ze strachu, lecz po chwili się opamiętałam.

-DO CHOLERY! Jesteś moim ochroniarzem! Powinieneś być blisko mnie!

-Fajnie wiedzieć, że dla ciebie jestem TYLKO OCHRONIARZEM! Po tym wszystkim!...-Krzyknął zły i zaczął iść w stronę wyjścia. Zdębiałam.

-Mike...Ale to nie tak..- Chciałam mu to wytłumaczyć. Wcale nie widzę go jako TYLKO ochroniarza. Ja go kocham...!

-NIC JUŻ NIE MÓW!- krzyknął i wyszedł. Zostawił mnie... Zaczęłam plakać. Cholera! Miałam być silna i przestać się rozczulać!

Starłam łzy z policzków. Muszę znać odpowiedź. Widzę, że nie mogę liczyć na niczyją pomoc...a tym bardziej Mike'a. Chwyciłam kluczyki do mojego mustanga, założyłam kurtkę i buty i wsiadłam do mojego autka. Muszę znać odpowiedź... muszę wiedzieć o czym mówił Daniel... Jaka część jego? O czym on mówił? Czy ten mężczyzna z psychiatryka to ten sam co próbuje mnie zabić? Muszę się dowiedzieć! Jadę tam!






(Nie) Zostaw mnie... (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz