1. "Jestem Veronica Berkeley" (4367 Słowa)

1.9K 53 10
                                    

- Matko, Ojcze! Dostałam się do Hogwartu! - powiedziała bardzo entuzjastycznie, a grupka zgromadzonych w wręcz kolosalnym salonie, skarciła dziewczynkę wzrokiem, za głośne wtargnięcie do pomieszczenia.

- To świetnie córko, jednak nie powinnaś zachowywać się jak mugolskie, niewychowane dziecko. - rzekł chłodno wysoki mężczyzna, o naturalnie szarych włosach oraz równie nienaturalnych, stalowych oczach.

- Wybacz mi ojcze. - speszona dziewczynka o tym samym kolorze włosów co ojciec, wyprostowała się i pokłoniła, ukazując tym samym skruchę za swoją niesubordynację.

- Nasz syn także dostał list przedwczoraj, zapewne będziecie razem w Slitherinie, jak rodzice. - oznajmił Lucjusz spoglądając dumnie na Pana Berkley'a, z którym mimo spędzonych lat, wiedział że nie są na równi.

Ród Berkley, był szczytem hierarchii.

---------------------------

01.09.1995

Veronica Isabella Berkley - niezwykle urodziwa Ślizgonka, wyróżniająca się charakterystyczną barwą włosów przykuwała uwagę wszystkich napotkanych na swojej drodze. Szare, lekko falowane włosy opadały kasadami na jej szczupłe oraz zgrabne ramiona. Oczy przeszywały każdego, kto odważy się w nie spojrzeć.
Wykapany ojciec. - słyszała za każdym razem, od jego przyjaciół, czy też współpracowników.
Była to prawda, jednak jedyne co odziedziczyła po rodzicelce to zgrabny nos, wręcz boską sylwetkę, ale także wzrost.
162 jak na piętnastoletnią dziewczynę nie pozostawiał za dużo nadzieji na wystrzelenie w górę.

Mimo atutów fizycznych, które zapewniała czysta krew czarodzieji, mająca uatrakcyjnić i odróżnić takie osoby, od zwykłych mugoli, to dziewczyna była....

....zepsuta.
Wredna, napuszona, arogancka, wyniosła oraz apodyktyczna, ale tym samym piekielnie inteligentna, sprytna jak i błyskotliwa.

To wszystko tworzyło ją idealną.

Ruszyła w kierunku pociągu, który stał na stacji King's Cross w Londynie, na peronie 9 i ¾.
Wsiadła do wagonu, gdzie panował chaos jak co roku.
Jednak każdy wiedział kim jest, bali się jej, lub jej ojca, ale nie robiło jej to różnicy. Liczyło się to, by nie zawracali jej głowy, czy też nie zabirzali jej przestrzeni osobistej, której naruszenie wiązało się z nieprzyjemnościami.

Przechodziła obok wagonu, gdzie siedziało tzw. "Golden Trio", czyli Wieprzlej, Szlama i Bliznowaty - jak nazywała to szarowłosa wraz z innymi Ślizgonami. Nie mogła się oprzeć i musiała, ale to musiałam się "przywitać".

- Oooo...Moi przyjaciele! - cała trójka popatrzyła w stronę delikatnie przesłodzonego dźwięku, a wyrazy ich min wyrażały jedynie niechęć, co sprawiało, że jej uśmiech jedynie się powiększał.

- Mogę się przysiąść ? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Jak ich przyjaciółka, która w rzeczywistości swoją przyjaź okazywała dręczeniem.

- No.... jest miejsce, ale ---- - nie pozwoliła Potter'owi dokończyć rudowłosa dziewczyna.

- Dobra, nie wysilaj się i mów czego chcesz Veronica, bo jak tylko się pośmiać to sobie daruj - powiedziała rozzłoszczona.

- Ale ja chciałam jedynie miło się z wami przywitać. - oparła się się o framugę, próbując wysilić się na smutną minkę, którą przyćmiewał podły uśmiech. - Dawno się nie widzieliśmy i się troszeczkę stęskniłam. - starała się trzymać swój fason.

- Super, ale raczej tutaj nikt za tobą nie tęsknił - odezwał się wreszcie Potter.

- Myślałam, że "ten który wrócił" odciął ci język, ale najwyraźniej twoje urojenia o jego powrocie są coraz bardziej wyimaginowane. - powiedziała przypominając o zeszłorocznym Turnieju Trójmagicznym.

Dzieci, które nie miały wyboru - Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz