Przez resztę tygodnia było nawet spokojnie. Dowiedziałam się wszystkiego o moim dziadku. Był nieźle pokręcony...
Każdą wolną chwilę spędzałam z Draco, bo wiedziałam, że jak wrócimy do szkoły to nie będziemy mieli tyle czasu dla siebie, ani dla przyjaciół.
Czarny Pan bardzo mnie chwalił i nawet faworyzował, co o dziwo nikomu nie przeszkadzało, nawet ciotce Draco, która była niesamowicie mu oddana. Wszyscy mnie znają z dziecka i mnie wychowywali ucząc nieczystych zagrań i różnych nawet przydatnych rzeczy.
Zaraz wracamy do szkoły.
Od Pana dostałam wskazówki, co mam robić. Nauczyłam się nawet o zaklęciu, które może na krótki czas sprawić, że znikamy z mapy Huncwotów, lub innych magicznych przedmiotów do lokalizacji.
Zastanawiałam się, czy można opracować zaklęcie tak, by stworzyć taką barierę, na tyle ile nam się zachce.
Podzieliłam się tym pomysłem z Voldemortem i w jaki sposób mogłabym to zaklęcie dopracować.
Pochwalił mój pomysł i dał mi, że tak powiem pole do popisu.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi zebranymi i dzięki proszkowi Fiuu byliśmy w Hogwarcie. Weszliśmy przez główne drzwi. Był prawie ranek, więc szybko czmychnęliśmy do naszego dormitorium.
Wszyscy najwyraźniej spali, ale ja z Draco już byliśmy ubrani i gotowi do "normalnego" dnia w Hogwarcie. Usiedliśmy na kanapie.
- Pewnie będzie dużo pytań - powiedziałam patrząc w kominek.
- Jak zwykle - odpowiedział chłopak patrząc w to samo miejsce co ja.
- Brakowało mi jednak tego... i mojego fotela - zmieniłam miejsce rozsiadając się w fotelu. Dziwnie się czułam, bo nie sprawiało mi to już tyle relaksu co wcześniej.
- Pamiętaj by uważać - pokazał na lewe przedramię na co skinęłam głową.
- Zaczniesz już dzisiaj? - spytał.
- Nie, bo podejrzenia od razu będzie podejrzenie na mnie. Na razie muszę się lepiej wkręcić w ten cały klub ślimaka. Ale od następnego tygodnia powoli zacznę. - mówiłam beznamiętnie.
Słyszeliśmy już pierwsze krzątania dziewczyn na górze, a po trochę dłuższym czasie jeszcze chłopaków. Czekaliśmy do 7:50... wtedy wszyscy pojawili się w pokoju głównym i rzucili na nas.
Zaczęli zasypywać nas pytaniami, ale ja wszystkie odpychałam nie dając przejść do mojej głowy.
- Zacznijmy od tego, że nie było nas, bo musieliśmy wyjechać daleko w sprawach rodzinnych, a skończmy na tym, że zaraz jest śniadanie - uspokoiłam ich i po chwili ruszyliśmy.
Oczywiście, jak zwykle nie obyło się bez spojrzeń.
Zasiedliśmy w Wielkiej Sali, nasi znajomi namiętnie rozmawiali, dołączył się też Alex, który nas jak zwykle ciepło przywitał.
- Znów jesteście nieobecni, ktoś wam umarł, czy co? - spytał Nott.
- Tak, moja babcia - zmarła po tym jak wyjechałam do Dumstrangu, może gdybym zainteresowała się wcześniej dziadkiem, to by mi coś o nim powiedziała.
- Twoja babcia przecież nie żyje od prawie roku - zauważyła Pansy.
- Długa żałoba - rzuciłam zimno i wróciłam do jedzenia. Nagle odezwał się Teo do... do Potter'a?
- Co się gapisz bliznowaty? - wszyscy spojrzeliśmy na Golden Trio i parę pobocznych osób.
- A co? Jesteście tak wspaniali, że nie można na was patrzeć? - odpowiedziała Szlama, ale ja nie interesowałam się tym zbytnio, tak jak Malfoy.

CZYTASZ
Dzieci, które nie miały wyboru - Draco Malfoy
Fanfiction~Krew Dracona zaczęła mieszać się z wodą, nadając marmurowej podłodze rubinowego koloru. Jedyne co trzymało jego umysł w ryzach to wypowiadane w cierpieniu imię szarowłosej~ AKTUALNIE TRWAJĄ POPRAWKI, WIĘC DUŻA CZĘŚĆ MOŻE SIĘ RÓŻNIĆ!!! Od autorki: ...