2/20. " Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej" (3215 Słów)

441 37 5
                                    

!!OCZYWIŚCIE NIESPRAWDZANY!!

Ten rozdział jest za bardzo... oklepany, ale macie, bo nie mam weny i czasu do dobrego pisania. :(

Przez resztę wieczoru postanowiliśmy nie rozmawiać o cięższych rzeczach.

- Pójdziemy do mnie? - spytał. Oj to brzmiało źle.

- A w jakim celu? - wypiłam do końca zawartość kieliszka.

- Pomiziać się - zażartował. Poprosił o rachunek, zapłacił i zostawił spory napiwek.

- A tak na serio? - wstaliśmy, a wieszaki zjawiły się podając nasze ubrania.

- Każda dobra randka musi mieć zakończenie albo przed domem, kiedy mężczyzna odprowadza kobietę, albo w łóżku - przewróciłam oczami.

- Tak na serio to nie wiem, większość opcji by mnie zadowoliła - puścił mi oczko.

- Ech, Draco, Draco. Wybieram opcję z odprowadzeniem do domu. Jutro praca, a każde nasze spotkanie u ciebie kończy się alkoholem - zmarszczył brwi. Wyszliśmy z restauracji.

- A to źle? - 

- Za razem tak, a za razem nie. - ponownie złapałam się za ramię mężczyzny, bo tym razem zaczął mocniej padać śnieg.

Po krótkim spacerze po alejce przeszliśmy przez jeden z kominów, który znajdował się w punkcie "transportu".

Wylądowaliśmy przed bramą mojej rezydencji, a by przejść do drzwi trzeba iść niecałe pół kilometra. Tak jak mówiłam, to jest duża posesja.

- Musimy iść, dlaczego nie mogłeś pod drzwi wylądować? - spytałam.

- Bo w ten sposób nasza randka się wydłuży - ponownie puścił mi oczko.

- Wiesz jaki jesteś? - 

- Niemożliwy? - zaśmiał się.

- Dokładnie - ruszylismy przez odśnieżoną posesję. Szliśmy bardzo wolno patrząc na to jak pięknie wyglądają otaczające nas lasy w nocy, oprószone białym śniegiem.

- Czy wyglądamy jak stare małżeństwo? - spytał, a ja nie wytrzymałam i się zaśmiałam.

- Z czego się śmiejesz, zadałem normalne pytanie - oburzył się.

- Tak, jak stare małżeństwo. Uważaj bo ci zmarszczka wyskoczy. - stało się coś czego się nie spodziewałam. Schylił się i zrobił kulkę ze śniegu i bezkarnie we mnie rzucił.

- Zabiję cię kiedyś - stanęłam w bezruchu i spiorunowałam blondyna, który się śmiał. Nagle ponownie się schylił i rzucił, ale wyciągnęłam różdżkę i zrobiłam barierę ochronną.

- Pożałujesz tego - różdżką uformowałam z 50 śnieżnych kulek.

- Vee, Vee, Vee wiesz że cię bardzo lubię, kocham i inne? - podniósł ręce w znaku samoobrony.

- Więc za taką miłość dostaniesz prezent - skierowałam wszystkie pociski na Draco, który po chwili leżał pod warstwą śniegu.

- Rusz się Draco - i powoli ruszyłam w kierunku domu. Po chwili poczułam jak spada na mnie masa śniegu i tym razem to ja znalazłam się na miejscu Malfoy'a.

- Jak na Ślizgona przystało - wywróciłam oczami. Próbowałam się wydostać, ale nie miałam takiej siły, by się przebić przez zaspę.

Draco rozbawiony przyglądał mi się.

Dzieci, które nie miały wyboru - Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz