Jak zwykle obudziły mnie dziewczyny, które się szykowały.Dzisiaj byłam nie w sosie. Wydaje się, że zawsze taka jestem, ale dzisiaj to przegięcie. Wszystko mi działa na nerwy. Głośniejsze chodzenie, oddychanie, mruczenie pod nosem, itp., ale wstałam i zaczęłam się szykować.
Mundurek, czyli denerwująca spódnica i reszta kompletu. Włosy rozpuściłam i wykonałam standardowy makijaż, lecz nałożyłam odrobinę za ciemnego, brązowego cienia, ale nadal było ładnie.
Założyłam pierścień od Draco i popsikałam się moimi, jedynymi w swoim rodzaju perfumami.
Nadal nosiłam biżuterię od niego, po mimo naszego ostatniego... niedogadania się. Nadal wiele dla mnie znaczył, bo jestem bardzo nieufna i ciężko wzbudzić we mnie to odczucie, które potrafił wywołać mój były "wróg".
Wyjątkowo nie zeszłam na dół. Usiadłam na łóżku i czekałam na dziewczyny.
- Ej, Vera. Pomożesz mi z dzisiejszą kartkówką z Starożytnych Runów? W ogóle nie wiem po co ja z wami wszystkimi się na to pisałam. - powiedziała Dafne, która ostatnio miała głowę zajętą jak zwykle jakimś chłopakiem.
- Bo miałaś do wyboru to, albo mugoloznastwo, więc nie wiem nad czym się zastanawiasz - przypomniała jej Tracy.
- To jak pomożesz mi? Bo wczoraj uczyliśmy się, ale ja nic nie rozumiem - i tak czy siak pomagałam im tylko po to, by nauczyciele nie doczepiali się do Slytherinu.
Nie to, że jestem jakaś uczynna, ale skoro i tak czy siak wszystko robiłam przed czasem to z nudów im podpowiadałam.
- Ta - rzuciłam beznamiętnie.
- Dzięki! Gdyby się rodzice dowiedzieli, że to zawaliłam ucięli, by mi głowę! - przytuliła mnie, ale nie odwzajemniłam tego, nie chciałam, ale i tak dziewczyna szybko się odsunęła.
- Dobra idziemy już? - przytaknęłam i wyszłyśmy. Chłopaki jak zwykle czekali na dole, lecz najwyraźniej nas nie zauważyli i rozmawiali dalej.
- Masz czas do dzisiaj Smoku, a jak jej nie przekonasz, to będziemy was dręczyć - zaśmiał się Nott i popatrzył w górę, po czym zamilkł.
- Hej dziewczyny! - ocknął się i trochę speszony odwrócił wzrok.
- Chodźcie już - powiedział Blaise, który też był w złym humorze, jak i Draco. Między nimi panowała jakaś napięta atmosfera.
- A im co? - zapytałam obojętnie. Nie szeptałam, ani nie próbowałam ukryć o dziwo mojego zainteresowania. Małego, ale zainteresowania.
- Pokłócili się - dołączył się do nas Alex. W ogóle zapomniałam, że Puchoni mają swój dom na dole.
Osoby z Hufflepuff'u nie lubiły Ślizgonów, jak z resztą każdy inny dom, ale Alex na prawdę nieźle sobie radził w naszym towarzystwie do tego stopnia, że był pierwszym Puchonem, który miał wstęp do naszego dormitorium kiedy chce.
Może wynikało to z tego, że miał ojca w Slytherinie. Matka dostała się do Ravenclawu, tak samo jak jego starszy o 8 lat brat. On był naprawdę pracowity, kreatywny, spokojny i bardzo dokładny.
Nie był wredny, ani źle nastawiony do żadnego z domów, ale wybrał naszą Tracy i musiał się przenieść bardziej na stronę Ślizgonów, niż Gryffonów, po których stronie zazwyczaj byli.
- Mhm - nie chciałam się pytać o co, bo nie potrzebne było mi to do życia.
- Nie chcesz wiedzieć dlaczego? - spytał Puchon. Widziałam, jak chłopaki nam się przysłuchują.
CZYTASZ
Dzieci, które nie miały wyboru - Draco Malfoy
Fanfiction~Krew Dracona zaczęła mieszać się z wodą, nadając marmurowej podłodze rubinowego koloru. Jedyne co trzymało jego umysł w ryzach to wypowiadane w cierpieniu imię szarowłosej~ AKTUALNIE TRWAJĄ POPRAWKI, WIĘC DUŻA CZĘŚĆ MOŻE SIĘ RÓŻNIĆ!!! Od autorki: ...