11. "Nie ma mowy!" (13.029 Słów)

979 33 10
                                    

NIESPRAWDZANY!

Ten rozdział jest fatalnie napisany i w ogóle poplątany, więc z góry przepraszam. 

Zatkałam mu usta dłonią. Popatrzył na mnie tymi ślicznymi, zmęczonymi i smutnymi oczami.

- Nie jesteś idiotą. Jesteś najwspanialszą osobą, którą znam. Powierzyłabym ci wszystko Draco, każdy sekret i tajemnicę, a nawet gdybyśmy znów się znienawidzili, ty byś tego nie użył przeciwko mnie. - słowa płynęły nie z mózgu, a z serca. Chyba ten pierwszy raz w życiu.

Ale nie tylko to. Poczułam jak po moim policzku spływa jedna, jedyna, samotna łza. Tylko jedna.

Chłopak delikatnym ruchem kciuka starł moją słabość, o której tylko on i pewna zjawa wiedział. 

Nie zabrał ręki, tylko gładził mój policzek. 

Nie wiem kiedy.

Nie wiem jak, ale zbliżył się do mnie, powoli patrząc w mi oczy musnął moje usta.

Było to takie delikatne, takie lekkie, że wręcz niewyczuwalne. Jak jedwab, jak mały motyl z kruchymi skrzydełkami.

Nie oddałam tego. Nie mogłam, coś mnie sparaliżowało i nie pozwalało mi się ruszyć pomimo iż... 

Tego chciałam? 

Nie kontynuował, po prostu byliśmy obok siebie wymieniając się o dziwo spokojnymi oddechami. Nasze czoła jak i nosy się stykały, ale oczy były zamknięte.

- Co my robimy? - spytałam.

Nie chciałam tak postrzegać Draco, nie chciałam by mnie całował, ani z powodu poniesionych emocji, ani z żadnych innych, ale... było to zbyt błogie uczucie.

- Nie mam pojęcia - odpowiedział z lekko uniesionymi kącikami ust. Przez jeszcze jakieś pół minuty trwaliśmy w tej pozycji.

- Draco... - zaczęłam, ale od razu mi przerwano.

- Nic nie było - wyprostował się lekko, nadal patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem. Skinęłam głową.

Spojrzałam na pokój. Trzeba ogarnąć ten syf. Szybkim ruchem różdżki pozbyłam się szkła z podłogi i poustawiałam porozrzucane rzeczy.

Usiadłam na brzegu łóżka. Wzięłam ręce chłopaka i powoli zaczęłam wyciągać malutkie okruchy szkła. Kiedy skończyłam chciałam pójść do łazienki, która była dołączona do ich pokoju, by przemyć jego pokaleczone dłonie.

Wstałam i zrobiłam parę kroków.

- Wracaj - powiedział dziwnym, poważnym, a nawet groźnym głosem. Zrobiłam co kazał. Znów siedziałam na krawędzi łóżka.

Chłopak zrobił coś niespodziewanego, bo kucną na podłodze.

- Co ty robisz? - wziął moją stopę w dłoń. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nogi mi krwawią. No tak bez zastanowienia przeszłam po rozwalonym szkle.

Mój próg bólu był już tak wielki, że tego nie poczułam. Bardziej doskwierał mi nadal piorunujący ból mojego "tatuażu" na lewym przedramieniu.

- To nic takiego Draco - chciałam wstać.

- Ani mi się waż. Zostań tu. - pokierował się w miejsce gdzie ja miałam zamiar iść, czyli do łazienki. Po chwili wrócił z mokrym ręcznikiem i małą pęsetą.

Znów kucną i zaczął wyciągać odłamki szkła. Kiedy upewnił się, że nie ma śladu przetarł skórę mokrym ręcznikiem. Tak samo zrobił z drugą nogą.

Dzieci, które nie miały wyboru - Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz