Wraz z karłem weszliśmy do łódki. Usiadłam koło Edka i zaczęliśmy płynąć. Pomiędzy nami trwała niezręczna cisza. Oparłam głowę na ramieniu Edka a on mnie objął. Spojrzałam na drzewa, które w ogóle się nie ruszały.
-Co one tak stoją?-zapytała Łusia.
Karzeł spojrzał na dziewczynę a następnie na drzewa.
-To drzewa. Co mają robić?-zapytał.
Podniosłam głowę z ramienia Edka i spojrzałam na Zuchona.
-Kiedyś tańczyły.-powiedziałam.
Karzeł zwrócił swój wzrok w moim kierunku.
-Niedługo po waszym odejściu najechali nas Telmarowie. Niedobitki naszych uszły do puszczy a drzewa ukryły się w sobie tak głęboko, że zamilkły na wieki.-powiedział karzeł.
-Nie rozumiem, czemu Aslan do tego dopuścił?-zapytała najmłodsza.
-Aslan? On nas porzucił tak samo jak wy.-powiedział.
Tym tekstem strasznie mnie zdenerwował. Spojrzałam na niego zabijając go wzrokiem na co Edek mnie szturchnął.
-Nie chcieliśmy stąd odchodzić-powiedziałam.
-Jakie to teraz ma znaczenie?-zapytał karzeł.
-Zaprowadź nas do Narnijczyków, zobaczysz.-powiedział Piotr.
Każdy z nas pogrążył się w dyskusji. Przez chwilę rozmawiałam z Łusią o tym, jak moglibyśmy pomóc Narnijczykom. Miałyśmy tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. Jedyne co nam zostało to czekać. Łucja zaczęła rozmawiać z Zuzką.
-I jak życie z myślą, że znowu będziemy musieli walczyć?-zapytał Edek.
-Szczerze, okropnie.-odpowiedziałam.
-Już raz daliśmy radę, teraz też damy.-spojrzał na mnie z zmartwieniem.
-Sami na pewno nie damy damy rady.-odpowiedziałam.
-Co masz na myśli?-zapytał chłopak.
-Aslan musi nam pomóc, inaczej nie damy sobie rady.-powiedziałam.
Chwilę później dopłynęliśmy do brzegu. Każdy z nas zaczął wychodzić. Zaczęliśmy wyciągać łódkę. Nagle usłyszałam jak Łucja z kimś się wita. Spojrzałam w tamtą stronę z resztą jak jej rodzeństwo. Zaczęłam powoli podchodzić w stronę dziewczyny. Czułam, że coś złego może się stać.
-Proszę się cofnąć Wasza Wysokość.-powiedział Zuchon.
Kiedy dziewczyna odwróciła się w stronę karła niedźwiedź zaczął biec w jej stronę. Szybko do niej podbiegłam, złapałam i zaczęłam ciągnąć ją za sobą. Zuza sięgnęła po łuk i strzały. Niestety Łucja potknęła się o sukienkę i przewróciła się a ja razem z nią. Niedźwiedź był coraz bliżej nas.
-Strzelaj! Zuza strzelaj!-krzyczał Edek.
Kiedy niedźwiedź był już bliżej nas schowałam młodszą Pevensie za sobą. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Zamknęłam oczy razem z Łusią czekając na najgorsze. Nagle usłyszałam, że coś upada koło nas. Spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam martwego niedźwiedzia. Okazało się, że Zuchon zabił zwierzę. Piotr i Edek zaczęli biec w naszym kierunku.
-Dlaczego nie posłuchał?-zapytała zdezorientowana Zuza.
-Pewnie był bez śniadania.-powiedział pogardliwie Zuchon.
Edek i Piotrek pomogli nam wstać. Edmund mocno mnie przytulił tak, żebym nie widziała martwego zwierzęcia. Piotr i Edek wyciągnęli miecze w kierunku zwierzęcia.
-Edek on nie żyje.-powiedziałam spokojnie.
Chłopak na moje słowa mocniej mnie przytulił do siebie.
-Dziękuję.-powiedziałyśmy z Łucją.
Karzeł spojrzał się na nas. Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.
-Zwykły niedźwiedź?-zapytał Ed.
-Chyba wcale nie umiał mówić.-powiedział Piotrek.
-Tak długo traktowano go jak dziką bestię, aż w końcu się nią stał. Dziś Narnia jest chyba mniej przyjazna niż za waszych czasów.-powiedział karzeł.
Karzeł zaczął rozcinać zwierzę a ja, Łucja i Zuzka odwróciłyśmy wzrok. Chłopacy zabrali nas stamtąd, abyśmy tego nie widziały. Łucja podeszła do mnie i przytuliła się.
-Dziękuję.-powiedziała.
Objęłam ją mocniej.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do najmłodszej.
Zuzka podeszła do nas i mocno nas przytuliła.
-Nawet nie wiecie jak się o was bałam.-powiedziała.
-Nic nam nie jest.-położyłam dłoń na jej ramieniu.
Kiedy karzeł do nas przyszedł ruszyliśmy w dalszą drogę.
CZYTASZ
Przyjaciel czy miłość? E.P
Ngẫu nhiênJestem Kate mam 12 lat. W moim kraju trwa wojna. Razem z rodzeństwem Pevensie wyjeżdżam do profesora Kirke. Tam zaczyna się moja przygoda z Narnią.