Rozdział 10

1.3K 118 43
                                        

Mój prawie że trzeźwy wzrok niebezpiecznie skakał z jednego mężczyzny na drugiego, uparcie przy tym szukając czegoś, co wskazywałoby na ich winę, na ich powiązanie z jakimkolwiek eksperymentem, laboratorium czy też Hydrą. Ale ku mojemu zdziwieniu niczego nie mogłem znaleźć. Brak fartucha, jakiegoś specjalistycznego sprzętu oraz ochrony wokół, a co więcej, z ich oczu biło nieznane mi dotąd współczucie.. tylko ciekawe, czy prawdziwe. Być może za sekundę zastąpi je nienawiść i chęć usłyszenia moich krzyków. Test numer jeden.. czas start!

-Zadałem ci pytanie. -ponownie się odezwałem, ale tym razem o wiele pewniej.

Nie czułem już przed nimi ani krzty strachu, tak więc dumnie wyprostowałem się i spojrzałem na nich dosłownie z góry. Swoją drogą ciekawe, czemu siedzą na podłodze oraz czemu moja lewa dłoń jest o wiele cieplejsza, niż prawa. W tym samym momencie, w którym to wypowiedziałem te słowa, na ich twarzach zaczęło malować się widoczne zmieszanie i niepewność.. chyba co do mnie. Ani jednego, ani drugiego nie spuszczałem z bacznego spojrzenia, usilnie przy tym próbując rozgryźć ich niecne zamiary. W końcu dobrzy ludzie tylko odchodzą, a źli czyhają na każdym rogu, a może i nawet są już przede mną. Ale.. oni nadal patrzą na mnie tym nawet miłym wzrokiem, podczas gdy ja próbuję niemalże wypalić im dziury między oczami. Trzy osoby, a dwa zupełnie sprzeczne uczucia i tona teorii.

A jednak mimo podniesionego tonu i tego wzroku, nie dostałem żadnej uwagi, żadnego rozkazu, żadnego negatywnego gestu. Nic. Zupełnie nic.

To niemożliwe. Oni coś knują, na pewno. Nie mogą być bez winy zwłaszcza, że mają tutaj taki rodzaj celi. Walić brak wyposażeni.. cholera, Stark Tower ma tyle pięter, a ze schematów kojarzę też i podziemia! Na pewno już kogoś przede mną schwytali i uwięzili pod ziemią.. zupełnie, jak Hydra! Mój oddech od razu przyspieszył, a ciało widocznie się spięło. O nie, nie, nie, ze mną nie będziecie tak pogrywać.

-Odpowiedz! -krzyknąłem, po czym gwałtownie wstałem.

Błyskawicznie złapałem szatyna ze świecącym przez koszulkę reaktorem za szyję i z użyciem siły przygwoździłem go do szklanej ściany. Widziałem jego strach czający się w oczach, widziałem, jak strużki potu powoli spływają z jego skroni oraz jak jego wzrok kieruje się w stronę towarzysza, niemo prosząc przy tym o pomoc.

-Nawet nie próbuj się ruszać. -warknąłem czując, że metaloręki drgnął.

Słowa te musiały szybko ostudziły jego chęć pomocy, bo mężczyzna usiadł na materacu, wywołując przy tym głośne skrzypnięcie. Kąciki moich ust delikatnie podniosły się do góry. Słuchają się.

-Nie chcemy z tobą walczyć. -wyszeptał podduszany Stark. -Pozwól.. pozwól nam to wyjaśnić.

Strach.. nie, wręcz istne przerażenie to paskudne uczucie, a wywołując go w nich, podporządkuję ich sobie. Będę bezpieczny i nawet nie pomyślą o tym, aby mnie więzić i torturować.

-To tłumacz. -szepnąłem złośliwie, mocniej naciskając na jego krtań.

Szczerze mówiąc niewiele interesowały mnie ich wyjaśnienia, bo w tej chwili liczyła się dla mnie tylko ucieczka, a kiedy ledwo żywego miliardera puszczę na podłogę, to przyjaciel rzuci mu się na ratunek i nie będzie minie gonił. Nie zmienia to jednak faktu, że Tony dzielnie walczył o każdy haust powietrza, ale nie szarpał się, nie wyrywał. Jakby.. sprawdzał do jakiego stopnia jestem w stanie się posunąć.

-367.. -usłyszałem, a moim ciałem niemalże od razu wstrząsną przerażająco znajomy dreszcz.

-NIE NAZYWAJ MNIE TAK! -krzyknąłem, po czym nieświadomie rzuciłem Starkiem o ścianę, która znajdowała się tuż za jego towarzyszem.

Nie znasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz