Pov. Stark
Chodziłem w kółko po całym salonie i byłem coraz to bardziej zdenerwowany, wyzywając się w myślach od największego debila, jaki tylko stąpał po tym świecie. Kurwa, nie dość, że puściłem Petera samego w ręce, jak się później okazało Hydry, to jeszcze Buckiego. Ja pierdole, no jak można być tak głupim! Jak mogłem myśleć, że to wszystko potoczy się dobrze?! Cholera, przecież to Hydra, wiedziałem na co się piszę! Kurwa.. przecież.. no nie wierzę. Po prostu chyba jestem idiotą.
Ale żeby nie było, to nie tak, że się już lubimy z metalorękim, bo ja go kurwa nadal nienawidzę i najchętniej zajebałbym z zimną krwią, ale widzę to, że dzieciak go potrzebuje. Bądź co bądź, tylko jego tak naprawdę znał od tej lepszej strony. Jego i teraz mnie. Boże, a co jeśli nie wybaczy mi tego, że nie poszedłem za nim? Co jeśli właśnie się wykrwawia lub.. Hydra go sobie podporządkowała? On może teraz cierpieć, a były żołnierz Hydry może być już martwy..
Złapałem się za włosy i mocno za nie pociągnąłem, jęcząc przy tym bezsilnie.
-Uspokój się. -warknęła agresywnie Natasha, stukają nerwowo paznokciami o kant stołu. -W ten sposób na pewno im nie pomożesz.
-Tym sposobem też mi kurwa nie pomożesz. -odgryzłem się, za co dostałem tylko bezczelne spojrzenie.
Nie przejąłem się nim zbytnio, bo dobrze widziałem w oczach rudowłosej kobiety, że i ona bardzo martwi się o tą zniszczoną przez Hydrę dwójkę. Jednak to nie ona decydowała w tej sprawie, to nie będzie jej wina, gdy komuś coś się stanie. Tym bardziej, że nie mamy już dostępu do kamer, bo wszystkie jakimś magicznym cudem przestały działać. Niby je zhakowałem i miałem dostęp do obrazu.. ale i tak gówno to daje przy ich braku. I kolejna fala pytań zalała mój umysł, bo przecież w jaki sposób oni je wszystkie zniszczyli? Jedna na pewno musiała się uchować. A może.. cały peron już dawno został niszczony? Wysadzony w powietrze? Na samą myśl o tym mój oddech nerwowo przyspieszył, a ręce zaczęły się pocić z nerwów. W głowie już miałem wizję, jak Bucky wnosi tutaj zakrwawionego młodzieńca i ze łzami w oczach krzyczy, że to moja wina. I ma rację, to moja wina. To ja go puściłem samego, pozwoliłem mu znów cierpieć, nie dałem wsparcia i..
Nagle w nozdrzach poczułem zapach krwi, a przed oczami zaczęło robić mi się ciemno. Nie wiedzieć kiedy zachwiałem się i gdyby nie szybka reakcja kobiety, która znajdowała się niedaleko mnie, już dawno leżałbym na zimnej podłodze.
-Ej, Stark! -krzyknęła, klepiąc mnie po policzku.
Jednak ja już nie kontaktowałem, zagłębiając się całkowicie w swoim nowym, wymyślonym świecie. Moją pierś niemal od razu ścisnął ogromny ból i żal, bo w końcu to była moja wina. Cała ta sytuacja była moją winą.. bo pozwoliłem na jego śmierć, mimo, że miałem okazję temu zapobiec. Mimo, że wiedziałem gdzie to będzie i wiedziałem, kto tam będzie. Nie wiedzieć kiedy zacząłem krztusić się branymi wdechami, a poczucie winy dosłownie skręcało mnie od środka.
-O-on.. ja.. zab-ił-łem go.. -wyszeptałem ciężko płaczliwym tonem.
Natasha jednak chyba zrozumiała, co się tak naprawdę dzieje i zaczęła mnie powoli uspokajać. Mówiła, że nic im nie jest, gładziła mnie czule po ramieniu i kazała brać wolne wdechy razem z nią. Na szczęście to pomogło i już po chwili spocony siedziałem na podłodze, niepewnie opierając się o fragment skórzanego fotela. Po około dziesięciu minutach w końcu odetchnąłem z niewiarygodną ulgą. Cicho podziękowałem rudowłosej i delikatnie podciągnąłem się do góry, by w końcu spokojnie opaść w wygodnym fotelu. Powoli wziąłem kolejny, spokojny wdech i nadal ze strasznie szybko bijącym sercem starałem się wygonić z umysłu tą jakże nieprawdziwą wizję.
![](https://img.wattpad.com/cover/214448732-288-k81411.jpg)
CZYTASZ
Nie znasz mnie
Fanfic"Usiadłem na wygodnym, wręcz luksusowym łóżku po raz pierwszy i powoli, jakby jeszcze nie dowierzając w to, co się wokół mnie dzieje, przejechałem dłonią po niewiarygodnie miękkim materiale, który okalał najpewniej cieplutką kołdrę. Pod nią to jakiś...