Rozdział 19

1K 94 54
                                        

Moja głowa była dziwnie ociężała, a ciało jakby wykonane z waty, przez co nie do końca ogarniałem, co się wokół mnie dzieje.. ale obudziłem się chyba w niebie. Ciało leżało na przyjemnie mięciutkiej chmurce, a dookoła okalały mnie aksamitne pasma. Delikatnie przewróciłem się na lewy bok i westchnąłem błogo, ciesząc się, że wszystko, co złe już za mną. W końcu spokój, brak cierpień i..

Zerwałem się do siadu i przerażony otworzyłem oczy. Wokół mnie panowała całkowita ciemność, ale to nie było za duże wyzwanie dla mojego ulepszonego wzroku. Nic więc dziwnego, że po sekundzie ujrzałem zarys nieznanego mi pomieszczenia oraz jego dziwny rozkład. Przecież szafa, biurko, okna.. CHOLERA JASNA, GDZIE JA KURWA JESTEM?!

Spanikowałem, a moje ciało zareagowało odruchowo, podnosząc się gwałtownie do góry i przyjmując bojową postawę. W tym samym momencie zdałem sobie sprawę, że góra mojego kostiumu spokojnie spoczywała sobie na krześle stojącym tuż przy biurku. Z niemiłosiernie szybko bijącym sercem zacząłem dotykać swojego torsu, lecz zamiast ciepłej skóry natknąłem się na jedwabistą, ciut za dużą koszulę.

Oni nigdy mnie nie ubierali. Zawsze leżałem w kałuży swojej krwi, nagi i już całkowicie bezbronny.

-Nic nie rozumiem..

Nagle usłyszałem przyspieszone kroki na korytarzu, tuż za moimi drzwiami. Były one tak głośne, tak przerażająco szybkie, że niemal od razu w mojej dłoni zawitał naładowany pistolet. Nieznana mi osoba była już tuż za moimi drzwiami, już kładła swą dłoń na klamce dzielącego nas drewna, więc nie czekając na jego ruch, szybko wykonałem przewrót w przód, chowając się przy tym w razie czego za wysokie biurko. W chwili, gdy moje plecy zetknęły się z wypolerowanym drewnem, to ktoś otworzył drzwi i pośpiesznie zapalił świat.

-Peter.. PETER! -krzyknął spanikowany.

Jego głos.. kojarzył mi się, ale nie mam pojęcia skąd. Postanowiłem zaryzykować i wychyliłem się zza bezpiecznej kryjówki. Widziałem, jak nie za wysoki mężczyzna w panice rozgląda się po pokoju, zaglądając w niemalże każdy jego zakamarek. Oprócz tego oczywistego, w którym to się aktualnie chowałem.

-Ręce do góry. -warknąłem, celując w nieznajomego.

Z pozycji obronnej przeszedłem błyskawicznie w wygodne klęczenie na jednym kolanie. Nie minęła nawet sekunda, a mężczyzna obdarzył mnie swoim zszokowanym spojrzeniem. Zgodnie z moimi jakże psychopatycznymi poglądami postanowiłem to wykorzystać.

-Kim jesteś? -zapytałem, kładąc palec na spuście i kierując drugą dłoń w stronę noży. -I gdzie się znajduję?

Jednak on nie był skory do odpowiedzenia mi nawet na tak błahe pytanie, zupełnie jakby coś go blokowało. Tylko.. co?

Nie przejmując się tym powoli wstałem i zrobiłem pierwszy krok w stronę.. coraz to dziwniej znajomego bruneta. Może już kiedyś miałem na niego zlecenie i darowałem mu życie? Niee.. on musiał mnie pojmać. Może to ktoś z baru i chce się zemścić za zabranie dobrze płatnej roboty?

-Peter.. -wyszeptał, a ja mimowolnie zatrzymałem się w miejscu. -Ty.. ty nie pamiętasz?

Przekrzywiłem lekko głowę w bok i spojrzałem na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem. Niby co mam pamiętać? Co do cholery jasnej? Mój umysł jest zniszczony, neurony degradują się i mimo, że nie powinny, to regenerują. Moje ścieżki neuronalne zacierają się, powodując luki w pamięci, które dopiero z czasem wracają, niczym rzucony parę godzin temu bumerang.

-Jeszcze nie. -warknąłem złowieszczo, kładąc nacisk na słowo "jeszcze". -Ale spokojnie, niedługo sobie przypomnę i z czystym sumieniem będę mógł cię zabić. Jak nic niewartego psa.

Nie znasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz