Rozdział 28

783 63 138
                                    

Pov. Peter

Obudziłem się, gwałtownie podnosząc się przy tym do góry. Czułem, że moje ciało było całe zalane potem, a przez kolejny przeżyty koszmar niekontrolowanie zacząłem dyszeć, próbując tym samym nabrać w płuca choć jeden centymetr sześcienny powietrza. Nawet nie otworzyłem oczu, tylko od razu przyciągnąłem drżące kolana, chowając między nimi głowę. Powoli, jakby dając sobie jakiekolwiek wsparcie, zacząłem jeździć kciukiem w górę i w dół po nagiej, nierównej skórze na łydce. Będzie dobrze, Peter, już nic ci nie grozi. Już nikt..

-.. cię nie skrzywdzi.

Chciałbym w to uwierzyć. Naprawdę bardzo mocno chciałbym w to uwierzyć, ale to nie jest takie proste. Ludzie to kurwy, zakłamane kurwy, które bawią się zaufaniem, tłamsząc przy tym Bogu ducha winnemu człowieka. Dlaczego? Dlaczego akurat ja muszę być ich celem? Dlaczego scenariusz na moje życie musi być tak brutalnie napisany? Czy choć przez chwilę.. jedną, pierdoloną chwilę nie mogę mieć spokoju? Jebanych pięciu minut, w czasie których wyśpię się spokojnie, bez żadnych koszmarów.. bez żadnych wspomnień.

Westchnąłem głośno i po uspokojeniu oddechu podniosłem powoli rękę do góry i starłem łzy, które przez ten czas zdążyły wydobyć się spod moich przymkniętych powiek. Nie powiem, byłem zły na siebie, bo znów okazałem słabość.. ale czy da się to jeszcze naprawić? Udawać, że nic takiego nie miało miejsca i po prostu wyciągnąć z tego lekcje? Zaufać w końcu Starkowi i raz na zawsze odciąć się od Buckiego, który jak cholerna kotwica trzyma mnie w tym samym miejscu, nie pozwalając wrócić do dawnego życia. W końcu.. on każe mi przeżywać to wszystko jeszcze raz, bo niemal za każdym razem, gdy patrzę na jego twarz, to czuję ból. Za każdym razem wraca jedno z miliona, jak nie miliarda wspomnień jakie z nim dziele i..

Nie. Przestań znów to rozgrzebywać. Teraz jedyne, co się dla ciebie liczy, to zemsta. Nic więcej.

Odruchowo zerknąłem na odsłonięte okno, które sięgało od sufitu, aż do podłogi i zauważyłem, że nadal jest ciemno. Dzięki mojemu ulepszonemu wzrokowi mrok nie stanowi dla nie żadnej przeszkody, przez co czasem mam problem z określeniem pory dnia lub też nocy. Jednak tutaj.. po raz pierwszy nie musiałem się bać o to, która godzina, bo wiem.. że gdzieś w tym budynku jest pan Stark.. jest Tony, który nie pozwoli, aby stała mi się krzywda. I mimo, że sam doskonale dałbym sobie radę.. to ta świadomość podnosi mnie na duchu.

W końcu, po uspokojeniu się wstałem i czując od siebie nieprzyjemny zapach potu, skierowałem się znów w stronę łazienki, uprzednio zgarniając bieliznę i jakieś pierwsze z brzegu spodnie. Nie zapalając światła wparowałem do łazienki i nie kłopocząc się z czymś takim jak zamek, rozebrałem się. Jest taka godzina, że i tak nikt nie wejdzie do tego pokoju, a poza tym.. wszyscy śpią. Tak więc nie minęła chwila, a moje rozgrzane ciało chłodziło się pod przyjemną wodą.

Przyjemność ta trwała, aż w końcu skóra zaczęła mi się nieprzyjemnie marszczyć, czego niezmiernie nie cierpię. Z grymasem na ustach zakręciłem wodę i wyszedłem, bezczelnie zostawiając na podłodze mokre ślady. Chociaż tutaj nie muszę się o nie martwić, bo dzięki prawidłowej wentylacji i ogrzewanej podłodze szybko wyschną.. nie to co u mnie. Złapałem leżący na półce ręcznik i niemal od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Mój ty różowy przyjacielu! Witaj z powrotem! Odruchowo rozejrzałem się na boki i odłożyłem go na bok, chwytając szybko inny w dłoń. Wytarłam się w błyskawicznym tempie, po czym trzymając w dłoniach swojego ulubieńca, wszedłem znów do sypialni.

Ciekawe, czy jest tutaj jakiś plecak..

W tej samej chwili zauważyłem, że mój strój leżał przewieszony przez krzesło. Hmm, trzeba to wszystko spakować, bo jeszcze zapomnę. A robić mi się od nowa tego nie chce. Ruszyłem w stronę szafy i zacząłem przekopywać górę na pierwszy rzut oka niepotrzebnych rzeczy. W końcu, po jakiś pięciu minutach udręki znalazłem to, czego potrzebowałem. Mały, czarny plecak. Szybko spakowałem w niego ręcznik, nie czując nawet wyrzutów sumienia, że okradam najbliższą mi osobę. To Tony Stark, kupi sobie ich z miliard, a ja nie wiem nawet, jaka firma czy jaki sklep je sprzedaje. Dołożyłem jeszcze strój, po czym zapiąłem plecak i położyłem go koło drzwi. Jednocześnie zauważyłem, że zegar na ścianie wskazuje piętnaście piąta.. masakra. Co ja będę robił przez ten czas? Szybko więc założyłem pierwsza lepszą koszulkę i wlazłem na sufit. Może to i głupie, ale skoro i tak już nie zasnę, a nie mam co robić z wolnym czasem, to może trochę pomedytuję? Pomyślę sobie nad różnymi sprawami i czas jakoś mi zleci.

Nie znasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz