Rozdział 25

769 69 35
                                    

Pov. Peter

-To, co mi rozkazano. -oznajmiłem pustym głosem, patrząc się w jeden punkt na ścianie.

Działałem całkowicie instynktownie, nie do końca rozumiejąc, dlaczego tak postępuje. W mojej głowie echem rozlegało się głośne ".. zabij go!". Ale.. o kogo tak naprawdę chodziło? O tego mężczyznę z długimi włosami i metalowym ramieniem? A może o tego karła z dziwnie wymodelowanym zarostem?

Nie miałem pojęcia.. o niczym.

Dosłownie czułem się pusty. Jakby wszystko, co było we mnie dobre oraz złe zniknęło wraz ze straceniem przytomności. To wszystko.. sprawiło, że nie czułem się już sobą. Miałem takie wrażenie, że kiedyś było inaczej, że zachowywałem się inaczej.. ale oprócz bycia niezawodnym agentem Hydry, to nie pamiętałem za wiele. Nic więc dziwnego, że byłem jak marionetka i choć powoli zaczynałem zdawać sobie z tego coraz to większą sprawę, to tak naprawdę mało mogłem zrobić. Nawet nie potrafiłem wziąć głębszego wdechu, bo.. blokował mnie strach. Lęk przed tym, co może się stać, jeśli znów się sprzeciwię. Lęk przed bólem, przed kolejnymi katuszami.

Zresztą, niby dla kogo mam walczyć, wrócić do dawnego siebie? Nie mam rodziców, przyjaciół.. już nawet nie mam wrogów. Jedynie mogę żyć dla Hydry i być im posłuszny. A oni chcę abym mordował, więc będę to robić.

-Ale nikt ci niczego nie rozkazywał. -wyszeptał spokojnie długowłosy, zupełnie jakby się bał, że może mnie spłoszyć.

Przekrzywiłem głowę i wzmocniłem uścisk na gardle klęczącego przede mną mężczyzny. Zależy mu na nim, więc mogę się czegoś od niego dowiedzieć. Chociażby to, gdzie ja kurwa jestem.. i co tu robię? Jaka jest moja misja? Skrzywiłem się nieznacznie nie mając pojęcia, co powinienem zrobić w tej sytuacji.

-A niby skąd to wiesz? -zapytałem z wręcz przerażającym spokojem.

Doskonale widziałem, jak mina rzednie brązowookiemu. Z sekundy na sekundę wyraz jego twarzy zmieniał się z bardziej zdziwionego do przerażonego. Tyle, że ja nie powiedziałem niczego takiego. Czy on coś wie? Znaj jakieś ukryte dno? Fakt ten zdenerwował mnie jeszcze bardziej, bo nienawidzę nie wiedzieć, co się wokół mnie dzieje. A teraz nie wiem praktycznie nic. Dlaczego tak jest? Co się do cholery jasnej dzieje?!

Jednak ukryłem wszystkie swoje wątpliwości wewnątrz, by po chwili uśmiechnąć się mrocznie i w ułamku sekundy powalić na ziemię uprzednio trzymanego przeze mnie mężczyznę. Wyuczonym wręcz od kołyski oraz niesamowicie pewnym kopniakiem spowodowałem, że jego twarz gryzła się mocno z obitą w przepiękne, wręcz marmurowe płytki podłogą. Ale mi nie wystarczył jego szok spowodowany tak nagłą zmianą pozycji. Ja musiałem być pewny, że mi nie zwieje. Wyciągnąłem więc szybko z kieszeni, ku mojemu zdziwieniu dwa ostatnie noże i używając nadludzkiej siły, przytwierdziłem go do podłogi. Przez chwilę byłem w szoku, bo zamiast przebić mu bark i zadać jeszcze więcej cierpienia, przytwierdziłem jego koszulkę do ziemi. Ale.. to nie w stylu Hydry.. więc dlaczego tak zrobiłem?

Powoli, nadal z opuszczoną, pełną sprzecznych myśli głową wstałem i czekałem na jakikolwiek ruch ze strony metorękiego. Jednak szok, jaki w nim wywołałem był chyba zbyt duży, aby w końcu rozpoczął atak, który śmiało mógłbym nazwać odwetem za powalonego kumpla.

-Nie chcesz się zemścić? -zapytałem z wręcz kpiącym uśmieszkiem na ustach.

Nie wiedzieć czemu czułem się teraz jak ryba w wodzie. Zupełnie, jakby sprawianie ludziom bólu i cierpienia to był mój chleb powszechni. Ale tak było tylko przez sekundę, bo coś się dziwnego ze mną działo. Coś sprzecznego.

-Peter.. -wyszeptał, ale zignorowałem go.

Nie znam nikogo o takim imieniu, więc niech nawet nie próbuje żadnych podchodów. W oka mgnieniu znalazłem się przy nim i niczym mroczna, wręcz złowroga postać, stanąłem z jego lewej strony. Szkoda, że jest dzień i nie nie ma gdzieś ciemnego kąta, to wtedy już całkowicie wyglądałbym jak jakaś postać z horroru.

Nie znasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz