25 kwietnia 2013r
| wiek: 20 lat |
- Sto lat przystojniaku! - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, kiedy tylko otworzyły się drzwi mieszkania Nate'a. - Kończysz dziś dwadzieścia lat!
- Ams?! - mój przyjaciel wyglądał na szczerze zaskoczonego.
- Nikt inny! - zaśmiałam się rozkładając ramiona.
Nate rzucił się na mnie w uścisku. Objął mnie mocno w talii i obrócił się do okoła w akompaniamencie mojego śmiechu. W końcu postawił mnie na ziemi i popatrzył na mnie z błyszczącymi od radości oczami.
- Co ty tu robisz? - zapytał Nate, nadal stojąc na korytarzu.
- Jak mogłabym przegapić takie święto? - zapytałam retorycznie. - Wiem, że już tu nie mieszkam, ale mogłabym chociaż wejść do salonu?
- Jasne! - blondyn pociągnął mnie ze sobą do środka. - Przysięgam, że to najlepszy prezent na świecie!
- A wiesz jak trudno było zaplanować to w tajemnicy przed tobą, Nate? - opadłam na kanapę i rzuciłam pod ścianę swój podróżny plecak. - Jesteś lepszym szpiegiem niż ci z FBI!
- Bez przesady - wywrócił oczami. - To ty mówisz mi o tych wszystkich bzdurach, a ja mam po prostu dobra pamięć!
- Wiem coś o tym - obserwowałam jak chłopak krząta się po kuchni i po chwili postawił przede mną szklankę z lemoniadą. - Stęskniłam się za twoim wypominaniem moich żenujących sytuacji.
- Teraz możesz korzystać - Nate puścił mi oczko.
Nie mogłam uwierzyć, że po tych wszystkich miesiącach znów siedzimy w jednym pokoju i możemy spokojnie rozmawiać. Przyglądałam się przyjacielowi, chłonąc wszystkie zmiany jakie w nim zaszły. Musiałam przyznać, że wyprzystojniał. Jego włosy nie były już rozwichrzone na wszystkie strony i nie wpadały mu do oczu. Jego twarz nabrała bardziej męskiego wyglądu i stanowczo zbyt dobrze prezentowała się z zarostem. Ogółem cały Nate stał się bardziej dorosły.
- Przyznaj się - zmrużyłam oczy. - Ile razy w tygodniu chodzisz na siłownię? Wyglądasz jak młodociany kulturysta!
- Bez przesady! - trącił stopą moją łydkę. - Powiedź lepiej od kiedy zostałaś czarną wdową? - wytknął ciemny kolor moich włosów.
- Upodabniam się do familii - pomachałam wymownie palcami, pokazując tym samym zaręczynowy pierścionek. - Uwierzysz, że oni nigdy w życiu nie spotkali naturalnie rudego człowieka?! Co to za ludzie?!
- Kosmici - Nate zrobił przerażoną minę. - Mówię ci, Ams. Uciekaj!
- Nie mogę tak zostawić Antona - stwierdziłam z rozbawieniem. - A jak Emily?
- W porządku - Nate wzruszył ramionami.
- To coś poważnego? - poruszyłam znacząco brwiami i upiłam łyk chłodnego napoju.
- Zobaczymy - chłopak przygryzł lekko dolną wargę. - Na pewno nie zamierzam się oświadczać!
Wytknęłam w jego stronę język.
- Chciałabym cię zabrać na tradycyjne picie, ale nie wiem jak ona na to zareaguje.
- Zadzwonię do niej - blondyn podniósł się z miejsca i sięgnął z kieszeni swój telefon. - Emily jest bardzo wyluzowana i nie powinna mieć nic przeciwko, że skoczę na drinka z moją najlepszą przyjaciółką - dodał z lekkim namysłem. - Zostajesz u nas na noc?
- A mogę? - zrobiłam oczy szczeniaczka.
- Jasne!~~ * ~~
- Wnesz kiedy byłam dak barszo pijana? - zapytałam, chwiejnie idąc opustoszałą ulicą.
- Ne - Nate pokręcił głową rozbawiony. - Kiedy?
- W moe osemnaste uroziny - zaśmiałam się i wpadłam na niego, więc oboje się zatoczyliśmy. - Szy ty w ogole cuś z tego pamentasz?
- Ne - powtórzył chłopak, przytrzymując mnie ramieniem. - Szekaj! Pamentam, sze oblewaliśmy lysty z uniwerku!
- Dak! - zaklaskałam w dłonie, a następnie chwyciłam się mocno kurtki przyjaciela, kiedy stopa poślizgnęła mi się na krawężniku. - Musimy szęściej usządzać takie imprezy!
- Tylko sz takszófką! Szeby nie zataczać się na uliszach jak poebańce!
- Strasny wsztyd! - pokręciłam głową z oburzeniem.
Nate uniósł do ust butelkę z resztką naszego taniego wina i opróżnił ją do końca.
- Wnesz - zakasłał. - To gupie, sze sę wyprowadziłaś... Nie mam s kym sę kołócić i w ogle... Emily jeszt czaszem taka nuuudna!
- Tszeba ją roszkręcić! - rzuciłam głośno i poczułam zawroty głowy. - Musę usiąszć...
Nate podprowadził mnie do ławki, na którą opadłam z westchnieniem.
Zaraz też zajął miejsce obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu, a ja przymknęłam oczy z nadzieją, że karuzela w mojej głowie przestanie się zaraz kręcić.
- Tęszknię za tobą, Ams - powiedział cicho Nate.
- Ja sza tobą tesz - mruknęłam, obejmując go ramieniem.
Poczułam jak prostuje plecy i uchyliłam powieki żeby na niego spojrzeć.
Niebieskie tęczówki przyjaciela wpatrywały się we mnie niezbyt przytomnie, a jego pełne usta były lekko rozchylone.
- Powynnyśmy iszć zanim policja... - machnął nieskładnie ręką, ale zaraz ujął nią mój policzek i przyciągnął mnie do siebie.
Zanim zdołałam nawet pomyśleć, nasze usta przywarły do siebie w głębokim pocałunku. Zacisnęłam mocniej palce na szyi Nate'a i z westchnieniem rozchyliłam usta, pozwalając żeby nasze języki wzajemnie się pieściły. To było tak dobre uczucie, że zupełnie nie myślałam o jego konsekwencjach.
- Halo - przerwał nam męski głos i szybko oderwaliśmy się od siebie. - Wiedzą państwo, która jest godzina? Dowody osobiste proszę? - policjant skinął ponaglająco.
- Chlorera ...
CZYTASZ
my best friend
RomansNate jest typowym przykładem "chłopaka z sąsiedztwa". Miły, uczynny, zabawny i lubiany przez wszystkich. Doskonale się uczy i ma ułożone plany na przyszłość. Amy jest w przeciwieństwie do niego typowym "pechowcem". Ciągle w jej życiu dzieją...