23 grudnia 2016r
| wiek: 23 lata |- Wreszcie! - wyrzuciłam ręce w górę, widząc stojącego w progu Nate'a. - Wilk z Wall Street nawiedził moje skromne domostwo!
- To wina samolotu! - bronił się mój przyjaciel.
Przepuściłam go w drzwiach i zamknęłam je, ograniczając ilość zimna wpadającego do środka.
Nate zdjął kurtkę i odstawił plecak podróżny na ziemię, a następnie obrócił się w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech. Nie czekając, rzuciłam się na jego szyję i mocno go przytuliłam.
- Stęskniłam się za tobą - mruknęłam z twarzą wciśniętą w zagłębienie jego szyi.
- I bardzo dobrze - dłoń Nate'a gładziła przyjemnie moje plecy.
- To nie do wiary, że pracujesz w cholernym biurze maklerskim! W Nowym Jorku! - odsunęłam się i popatrzyłam na chłopaka wymownie. - Jak to się stało?!
- Ty mieszkasz w pieprzonej Wenecji! - odgryzł się Nate, mierzwiąc mi włosy. - Masz męża i dziecko! To ja się pytam, jak to się stało?!
Zaśmialiśmy się oboje, a nastepnie wprowadziłam przyjaciela do salonu, gdzie Sophie grzecznie bawiła się w kojcu.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że spędzisz z nami święta - powiedziałam, podchodząc do córeczki i biorąc ją na ręce. - Rodzice nie będą źli?
- Spędzą święta z rodziną Darena - Nate wzruszył ramionami, pochodząc do nas. - Poradzą sobie, a jak twoi? Mogę ją potrzymać?
Skinęłam głową i ostrożnie podałam mu małą. Nate popatrzył na Sophie z uśmiechem, a następnie musnął wargami jej główkę. Tych dwoje stanowiło najsłodszy widok na świecie.
- Moi rodzice dostali w tym roku bilety na rejs po Karaibach, więc będą świętować w wielkim stylu - stwierdziłam i przysiadłam na podłokietniku fotela. - Anton chciał im zrobić niespodziankę.
- Cwany ten twój ojciec - Nate trącił palcem nosek Sophie, a ona zaśmiała się głośno. - A skoro o nim mowa, to gdzie jest?
- Wróci niedługo - odpowiedziałam. - Widzę, że już się w niej zakochałeś - zażartowałam, widząc jak chłopak nie spuszcza wzroku z mojej córeczki.
- Jest taka podobna do ciebie - odezwał się powoli.
Zapadła długa cisza, a mnie towarzyszyło to dziwne uczucie spokoju. Zawsze tak się działo w obecności Nate'a, zupełnie jakby wcześniej coś było nie tak. Patrzyłam na niego, kiedy bawił się z Sophie. Widać było, że dobrze się dogadują.
- Jesteś lepszym ojcem chrzestnym niż ja matką - westchnęłam, podnosząc się. - Popilnuj jej, a ja zajmę się obiadem. Na pewno jesteś głodny po podróży.
Udałam się do kuchni, gdzie mój pies rzucił się jak wściekły na miskę, a kiedy zobaczył, że jest pusta, zaczął głośno piszczeć.
Wywróciłam oczami i nasypałam Farfoclowi trochę karmy, a następnie zajrzałam do piekarnika, gdzie od dobrej godziny tkwiła moja świąteczna pieczeń. Pierwszy raz w życiu sama organizowałam kolację wigilijną i trochę panikowałam.
- Zasnęła - Nate wszedł do kuchni. - Położyłem ją do kojca. Jest takim idealnym dzieckiem, Ams. Spisałaś się na medal.
- Dzięki - wytknęłam na niego język, kiedy stanął za moimi plecami i przez moje ramię spojrzał na piekące się mięso. - Nie mów, że korzystasz z przepisu mojej mamy!
- Chciałam, żebyś poczuł się jak w domu - wzruszyłam niewinnie ramionami. - W końcu przeze mnie jesteś na drugim końcu świata z daleka od rodziny, przyjaciół i swojej dziewczyny. Florens musi mnie nienawidzić...
- Daj spokój - Nate obrócił mnie twarzą do siebie. - Po pierwsze, sam chciałem tu przyjechać. Po drugie, ty jesteś moją rodziną i najlepszą przyjaciółką. Po trzecie, jestem z Florens jakieś trzy miesiące, więc nie jest to jakoś bardzo poważny związek. Nie wymyślaj głupot, Ams.
- Dzięki, Nate.
Nie potrafiłam wyrazić jak cieszę się z jego obecności.
Moje życie nie było usłane różami.
Mówiąc szczerze, z każdym dniem oddalaliśmy się od siebie z Antonem. On był zajęty swoją pracą, a ja domem i dzieckiem. Widywaliśmy się raczej jak współlokatorzy, a nie małżeństwo.
Usłyszałam szum w korytarzu i odsunęłam się od Nate'a, w chwili gdy dołączył do nas mój mąż.
CZYTASZ
my best friend
RomanceNate jest typowym przykładem "chłopaka z sąsiedztwa". Miły, uczynny, zabawny i lubiany przez wszystkich. Doskonale się uczy i ma ułożone plany na przyszłość. Amy jest w przeciwieństwie do niego typowym "pechowcem". Ciągle w jej życiu dzieją...