22 lipca 2019r
| wiek: 26 lat |- Uwielbiam to miejsce - uśmiechnęłam się leniwie, leżąc na trawie w Central Parku, gdzie przyszliśmy spędzić popołudnie. - Jest idealnie.
- Yhm - Nate głaskał mnie po włosach, kiedy opierałam głowę na jego brzuchu. - Chciałbym tak już zostać na zawsze.
- Ja też...
Od przyjazdu do Nowego Jorku czułam, że znalazłam swoje miejsce na świecie. Mieszkanie z Nate'm było czymś najlepszym. Przypomniały mi się studenckie czasy, ale teraz było inaczej.
Byliśmy starsi i już nie patrzyliśmy na życie, szukając okazji do dobrej zabawy. Teraz liczyło się więcej spraw, a ja zdałam sobie sprawę, że nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez Nate'a. Po tych wszystkich latach zrozumiałam wreszcie, że za każdym razem, kiedy z kimś się spotykałam, nie byłam w pełni szczęśliwa, bo ten chłopak nie był nim.
Nienawidziłam jego dziewczyn, bo zajmowały miejsce przy jego boku, a ono zawsze należało do mnie.
Kiedy byliśmy młodsi to wydawało mi się nie na miejscu. Dopuszczenie do siebie głębszych uczuć mogło zniszczyć naszą przyjaźń, a tego bym nie przetrwała. Teraz kiedy byliśmy dorośli, nie mogłam się przed nimi dłużej bronić. Trochę w życiu już przeszłam i nie chciałam marnować kolejnych lat na oszukiwanie samej siebie. Byłam zakochana w moim najlepszym przyjacielu.
- Sophie jest wspaniała - powiedział z czułością w głosie, obserwując jak moja pociecha bawi się w piaskownicy z innymi maluchami.
- W końcu to moja robota - dźgnęłam go lekko w bok, słysząc zaraz cichy śmiech Nate'a.
- Jak zwykle się postarałaś - dostałam w zamian pstryczka nos. - Jeżeli Sophie ma też twój charakter, a jestem pewny, że go ma, to za kilka lat nie będziesz miała chwili spokoju!
- A co to ma znaczyć? - oburzyłam się i podniosłam na łokciu, patrząc podejrzliwie na chłopaka.
- Pamiętasz jacy byliśmy? - Nate posłał mi swój firmowy uśmieszek. - Nasi rodzice mieli przerąbane. Ciągle wzywano ich do szkoły, musieli płacić za wybite piłką okna i martwić się, czy nie skręcimy sobie karku wymyślając durne gry.
- O nie.. - jęknęłam. - Moje dziecko takie nie będzie!
- Dokładnie takie będzie, Ams! - zaśmiał się blondyn. - A z twoim umysłem, nie będzie umiało tabliczki mnożenia do ogólniaka!
- Nie prawda! - uderzyłam go w ramię. - Umiem tabliczkę mnożenia!
- Oczywiście - Nate zmierzwił moje włosy.
- Mam nadzieję, że znajdzie sobie dobrego przyjaciela - stwierdziłam, zerkając na Sophie. - To najważniejsza rzecz w życiu. Wyobrażasz sobie jakby to było bez naszej przyjaźni, Nate?
- Przez ostatnie trzy lata tak żyłem i nie chcę nigdy powtarzać tego błędu - odpowiedział cicho, odgarniając mi włosy z czoła. - Potrzebuję cię, Amy.
- Ja ciebie też - pochyliłam się w jego stronę.
Patrzyliśmy sobie w oczy i to była jedna z najlepszych chwil jakie przeżyłam.
Nie musieliśmy nic mówić, bo ta chwila była magiczna i idealna.
Mogłabym w niej pozostać na wieki.
- Pamiętasz moje dwudzieste urodziny? - zapytał cicho Nate.
- Nigdy nie byłam tak pijana jak wtedy - przytaknęłam.
- Ja też...
Popatrzyłam na jego pełne wargi i miałam ochotę go pocałować w najmniej przyjacielski sposób jaki istniał. Jak to możliwe, że przez tyle lat trwaliśmy z daleka od siebie?
- Nate... - przusunęłam się jeszcze bardziej, a on przymknął oczy.
- Żenię się z Florens - powiedział, a jego ciepły oddech łaskotał moją twarz.
Zamarłam w bezruchu, czując jakby ktoś uderzył mnie w głowę jakimś ciężarem.
Kiedy dopuściłam do siebie myśl, że jestem zakochana w swoim przyjacielu i z każdym spędzonym razem dniem, moje uczucia stawały się jeszcze głębsze, okazało się, że on wybrał inną.
- Och... - wykrztusiłam tylko i odsunęłam się, siadając.
Nie potrafiłam nic więcej powiedzieć, kiedy moje serce rozbiło się na milion kawałeczków.
CZYTASZ
my best friend
RomanceNate jest typowym przykładem "chłopaka z sąsiedztwa". Miły, uczynny, zabawny i lubiany przez wszystkich. Doskonale się uczy i ma ułożone plany na przyszłość. Amy jest w przeciwieństwie do niego typowym "pechowcem". Ciągle w jej życiu dzieją...