Ostateczne cięcie

1.9K 155 135
                                    

Od autorki: No słuchajcie, włączenie tej piosenki jest obowiązkowe. ^

*

Może to, co robił, okazało się błędem albo tylko wisienką na torcie jego wewnętrznego cierpienia. Jimin wyszedł ze szpitala i wolnym krokiem skierował się w stronę przystanka autobusowego. Czuł się lekko ale jednocześnie coraz słabiej. Na szczęście cały strach zniknął jak kamfora. Chłopak przyjął pełen egalitaryzm wobec śmierci, stał się pewny siebie i zdecydowany. Chaeyoung dopytywała, o co mu chodziło i czego nie chciał jej powiedzieć. Jej ciekawość nie znała granic, a troska o najlepszego przyjaciela sięgnęła zenitu. Spróbował ją uspokoić i wyjaśnił, że wyjawienie prawdy to tylko kwestia czasu. Dziewczynę cechowała duża niecierpliwość, ale w tym przypadku nie została skazana na długie czekanie.

Deszcz przestał kropić, lecz błękitne niebo pozostało zasłonięte przez ciemne chmury, które odebrały mu piękny, czysty kolor. Tylko czekały, aż zrzucą na ziemię kolejną obfitą porcję opadu. Słońce nie miało szans, żeby się przedrzeć przez grubą, szarą warstwę, więc pozostało w ukryciu i cierpliwie czekało, aż z powrotem dostanie swoją kolejkę, aby ogrzewać ludzi. Chłodny wiatr wchodził pod ubrania idącego, zgarbionego chłopaka, a błoto przyklejało się do czarnych traperów, wydając przy tym odrażający, wilgotny dźwięk.

Jimin dotarł na przystanek, pod którego dachem siedziały na ławce zaledwie dwie osoby. Staruszka próbująca nieudolnie wystukać coś na małym telefonie i mężczyzna w średnim wieku ubrany w bosmankę. Jimin szybko sprawdził rozkład jazdy i wypuścił z rezygnacją powietrze, kiedy zobaczył, że jego autobus pojawi się dopiero za pół godziny. Odczuł jeszcze większą irytację, kiedy sobie uświadomił, że dosłownie pięć minut temu jeden odjechał.

Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, postanowił się przejść po mieście. Sprawdził stan nieba i oszacował, że powinno lunąć za co najmniej godzinę, więc bez wahania ruszył w stronę centrum. Nie musiał iść długo, a przed jego oczami wyrosły olbrzymie galerie handlowe i sklepy. Na rozświetlonych uliczkach mijał się z nielicznymi przechodniami, ale im bardziej się zagłębiał w koreańską metropolię tym ich liczba sukcesywnie wzrastała.

Czuł się trochę jak samotny, bezdomny pies, który szwędał się bez celu po mieście. Na myśl przyszedł mu też duch, który nie doczekał się zbawienia w niebie i tylko szukał pomocy wśród żywych. Jimina łatwo można było porównać z widmem. Pod skórą doskonale odznaczała się jego szczęka, mógł policzyć swoje żebra, a widoczne, ciemne żyły wyglądały jak węże. Blond włosy opadały mu na oczy, a cała głowa została starannie ukryta pod kapturem czarnej bluzy.

Stanął przy nieaktywnej fontannie, w której pływały zarówno stare jak i nowe liście, spadające z rozsadzonych równomierne dębów. Ten widok przypominał mu trochę jego duszę. Wygasłą, zaśmieconą, nieruchomą, otępiałą. Stał przez chwilę z beznamiętnym wzrokiem utkwionym w wodzie, gdy nagle usłyszał radosny, damski śmiech. Uniósł niepewnie wzrok i spojrzał w stronę, z której dochodził tamten dźwięk. Ujrzał rozpromienioną jak na ten pochmurny dzień dziewczynę, która szła z czarnowłosym chłopakiem za rękę. Nagle się odwrócili i Jimin rozchylił wargi w szoku. Tej twarzy nie mógł pomylić z żadną inną.

Yoongi.

Yoongi i Ryujin.

Zmrużył oczy i zaczął im się dyskretnie przyglądać. Wiedział, że popełnia olbrzymi błąd, ponieważ już na ich sam widok: radośni, ze splecionymi palcami dłoni; odczuwał rosnący chłód w ciele. Jakby temperatura jego organizmu mogła się jeszcze bardziej za życia obniżyć. Mimo tego, nie potrafił oderwać wzroku od swojego największego pragnienia, od jasnego promyczka w swoim sercu, jakim był Yoongi. Ten piękny promyczek stał się nagle igłą, która zadawała mu coraz silniejszy ból i sprawiała, że robiło mu się duszno. Zaszklonym wzrokiem wpatrywał się w szczęśliwą parę niczym duch, stojąca obok śmierć, zwiastun klęski. Wtedy niespodziewanie dziewczyna ujęła kark Yoongiego i złączyli swoje usta.

𝙱𝚘𝚢 𝚆𝚒𝚝𝚑 𝚆𝚘𝚞𝚗𝚍𝚜 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz