Krople wiosennego deszczu odbijały się głośno od szyb, tworząc przy tym pewien rodzaj muzyki. Jimin kochał ten rodzaj, ponieważ przynosił mu na chwilę spokój, którego w tym trudnym okresie najbardziej potrzebował. Szedł pustym, ciemnym korytarzem i wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące z zewnątrz. Dzień był zwykły, taki sam jak każdy, ale on czuł się inaczej. Nad jego głową wisiało piętno śmierci.
Stop.
Znowu atakowały go złe, ponure myśli. Skoro zostało mu tak mało czasu, to niech chociaż z niego korzysta. Lecz trudno mu było zapomnieć o tragicznych sprawach, o których przypominał mu wieczny ból. Bał się, a strach był najsilniejszym uczuciem człowieka. Nad lękiem nikt nie potrafił panować, ponieważ stanowił atawistyczną cechę człowieka.
Wszystko na moment się zatrzymało, kiedy do jego uszu dobiegła znajoma melodia. Przystanął na chwilę i zajrzał do sali, do której kilka miesięcy temu codziennie wchodził. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie przestąpi jej progu, ale jednak...
Sala muzyczna go przyciągała. Nie chciał wracać do tego miejsca, ale cały czas nieustępliwa siła go tam pchała. Wziął głęboki wdech i stanął na końcu widowni, za wszystkimi miękkimi krzesłami. Wspomnienia przyszły wielką falą i zatapiały jego umysł jak okręt zaprojektowany przez nieudolnego architekta. Pamiętał, kiedy zapisał się na zajęcia w pierwszej klasie i kiedy razem z Hobim próbowali się nie spóźnić, co i tak rzadko się udawało. Wszystko urwało się tak szybko, jak się zaczęło.
Nie widział osoby, która siedziała za fortepianem, ale od razu zrozumiał, że to profesjonalista. Powolna melodia wypełniała całą salę, pieszcząc uszy słuchaczy swym pięknem, a na środku sceny stała dobrze znana mu osoba. Natychmiast rozpoznał Chaeyoung: jego bliską przyjaciółkę i jedną z najlepszych wokalistek w szkole.
Zamknął oczy i przypomniał sobie, jak to on kiedyś śpiewał tę piosenkę. Niestety zrezygnował i Chaeyoung go zastąpiła. Sam żałował, ale nie był w stanie podjąć się związanym z dalszym występowaniem trudom. W dodatku miał przydzieloną skomplikowaną choreografię tańca współczesnego, a ze wszystkimi bandażami i co najgorsze: tym, co pod sobą skrywały, nie mógł zabłysnąć na scenie.
Kiedy dziewczyna go zobaczyła, natychmiast przestała śpiewać, rozchylając usta w zdziwieniu. Osoba za fortepianem również się wstrzymała. Chaeyoung zbiegła ze sceny, kierując się w stronę Jimina.
- Jimin! - prędko znalazła się obok, mocno go przytulając. Zawsze się tak witała, a on uważał to za bardzo słodkie i urocze. Uniosła na niego swoje brązowe, błyszczące oczy. - Jakim cudem się tu znalazłeś?
- Nie zamierzałem tu wchodzić... - zaczął i natychmiast zamilkł po zobaczeniu Yoongiego.
Yoongiego siedzącego za pianinem.
Dziewczyna najwyraźniej domyślając się o co chodziło, zaśmiała się cicho.
- Należy do naszej grupy. Dołączył wczoraj i pięknie gra - westchnęła, a Min nieśmiało do nich pomachał. - No chodź do nas! - krzyknęła radośnie.
Chłopak zerwał się z miejsca, a Jimin poczuł, jakie jego serce wykonuje przewrót o 360 stopni. Kiedy znalazł się obok, blondynowi na chwilę zabrakło tchu. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie Yoongi tak cudownie grał.
- Chodziłeś tu kiedyś? - czarnowłosy uniósł wysoko brwi.
Chaeyoung odpowiedziała za niego.
- Czy chodził?! Był największą gwiazdą! - zaśmiała się, ale szybko posmutniała. - Niestety odszedł - dodała ponurym tonem.
Jimin spuścił wzrok i zakręcił nerwowo młynek kciukami.
- Przykro mi - mruknął. Między innymi dlatego nie chciał tu przychodzić. Wspomnienia z dawnych lat rozstawiły w tym miejscu swoje pułapki.
CZYTASZ
𝙱𝚘𝚢 𝚆𝚒𝚝𝚑 𝚆𝚘𝚞𝚗𝚍𝚜 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽
FanfictionNa ciele Jimina pojawiają się każdego dnia nowe rany. Pochodzą od ludzi, którym nieświadomie złamał serce. Musi przypłacić za nieodwzajemnianą miłość bolesnymi cięciami, które niedługo doprowadzą go do śmierci. Jest tylko jeden sposób, aby zatrzymać...