18. Tylko ty tego nie rób.

336 14 2
                                    

Ewelina

Wstałam wcześnie rano, kompletnie wyspana i zrelaksowana. Może to z wrażeń, a może fakt, że grzecznie spałam z moim klonikiem, a nie z narzeczonym, który niepozwoliłby mi tak szybko zasnąć.

Choć delikatnie ucałowałam jej czółko, ona i tak się przebudziła i wstała razem ze mną.

  - Gotowa na dziś? - pyta zaspana, ale na jej buzi gości uśmiechem.
  - Tak.

Nie wstydząc się swoich dzieci, a tym bardziej córki, wzięłam prysznic, a ona weszła tuż zaraz po mnie.

Szybko wysuszyłam sobie włosy i po ubraniu na siebie wygodnych ciuchów, szybciutko poszłam przygotować śniadanie.

Jakie było moje zdziwienie, gdy stół był zastawiony wczorajszą kolacją, a po kuchni kręci się siostra Adriana, Sylwia i moja przyszła teściowa, Ania.

  - Dzień dobry. Przepraszam, że zaspałam i... - próbuję się wytłumaczyć, bo trochę mi głupio, że goście sami się obsługują.
  - Dzień dobry, kochanie. Nie przepraszaj. To my przepraszamy, że się rządzimy w twojej kuchni, ale chciałyśmy Cię dzisiaj odciążyć. - podeszłam do nich i mocno je przytuliłam.
  - Dziękuję.
  - To ja Ci dziękuję. - mówi jego mama, całkiem wzruszona.
  - Za co?
  - Ty już wiesz za co, kochanie. - dała mi buziaka w polik. Widząc jej wzruszenie, dopiero teraz się zorientowałam, o co jej chodzi.
  - Niech mi, mama, za to nie dziękuję. Robię to, bo go kocham. Zawsze tak było. Fakt, mocniej wtedy kochałam Adama, ale teraz już go nie ma i przysięgam, że teraz to Adrian jest dla mnie najważniejszy. Obiecuję, że go uszczęśliwię. - mocniej mnie przytuliła i chwilę sobie popłakała w moje ramię.

Gdy się uspokoiła i zdążyła wytrzeć ostatnie łzy, nagle słychać huk otwieranych drzwi. Ktoś wpadał do domu, jak burza.

  - EWELA! - krzyczy Adrian.
  - Kuchnia! - już po sekundzie się w niej znajduje i porywa mnie w ramiona, prawie mnie miażdżąc uściskiem. - Boże, Ad... co się stało? - pytam głaszcząc go czule po włosach.
  - Przyjdziesz, prawda? - szepcze tak cicho, że ledwo go rozumiem.
  - Tak, kochanie. - mówię uspokajająco, choć jestem w ogromnym szoku.

Chwyta moją rękę i kompletenie ignorując zmartwioną mamę i siostrę, prowadzi mnie do sypialni. Dopiero, gdy zamknęliśmy się w pokoju zabaw, mogliśmy swobodnie porozmawiać.

  - Adrian... co się dzieje? - spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem.
  - Ewela... - składa dłonie, jak do modlitwy. - ...przysięgam Ci, że będę pewnym siebie mężczyzną, ale dopiero, gdy włożę na twój palec obrączkę. - złapałam się za usta, żeby się nie roześmiać.
  - Kochanie... - podchodzę do niego. - ...Ty masz przedślubny stres. - uśmiecham się.
  - Nie wiem. Może. - westchnął. - Wieczorem, popiłem z twoim tatą, potem nie mogłem zasnąć, a od samego rana mnie nosi. Dostaję szału szczególnie, że dziś jesteśmy oddzielnie. - z desperacją, chwyta w dłonie moją twarz. - Wiem... oszalałem...
  - Nie, Adrian... nie oszalałeś. - głaszczę go po policzkach. - To jest normlany stres przedślubny, a fakt, że zawsze wybierałam Adama, a nie ciebie, też potęguję ten stres. Tym razem będzie inaczej, obiecuję. To już zawsze będziesz ty. KOCHAM CIĘ i to ja Ciebie proszę, żebyś na mnie czekał. - gwałtownie wpił się w moje usta i jeżeli za chwilę tego nie przerwiemy, to będziemy mieć dzień przed ślubny, a nie noc. Odsuwam się od niego.
  - Oczywiście, że będę czekał, kocie. Marzę o Tobie. - biorę go za rękę.
  - Wyjdźmy stąd, bo zgrzeszymy. - zaśmiał się, gdy ciągnęłam go do wyjścia.

Adrian już o wiele spokojniejszy, wraca razem ze mną do gości. Zaproponowałam mu, żeby został na śniadanie, ale obiecał mojej mamie niedługo wrócić. Przy wszystkich mocniej mnie przytulił i się nachylił.

Moje Życie Bez NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz