1. Ja dla was, wy dla siebie.

448 15 6
                                    

Ewelina

Człowiek nigdy tego nie robi, bo jest to dla niego bardzo bolesne, ale na pewno każdy chociaż raz pomyślał, że któreś z nas, będzie kiedyś musiało pożegnać to drugie. Ale wtedy wyobrażamy sobie siebie, w dalekiej przyszłości. Gdy już jesteśmy tymi najstarszymi z rodu, gdzie nie ma już nad nami nikogo. Tęsknimy za bliskimi, których już z nami nie ma, ale szczęście przynoszą nam dzieci, wnuki, a może i prawnuki.

Tak to powinno wyglądać. To dzieci powinny chować rodziców. Nigdy na odwrót. A jednak mojemu teściowi przyszło mi pomagać chować swojego syna, a mojego męża.

Nienawidzę tego dnia, nienawidzę tych wszystkich ludzi, którzy zebrali się dzisiaj na cmentarzu. Nienawidzę nawet pogody, która nie odpuszcza.

Słońce stoi kołkiem na niebie i wdzięczy się radośnie, bez asysty żadnej chmury, nie zdając sobie sprawy, jak ja się czuję, czy moje dzieci. Pogoda powinna być adekwatna do naszego nastroju, a to przeklęte słońce, pali nasze plecy, które ubrane w czarne stroje, jeszcze bardziej dają popalić.

  - Piękna pogoda, na pogrzeb. - jeszcze raz usłyszę to jebane zdanie, a zacznę krzyczeć, choć ilość zażytych leków na uspokojenie, totalnie mnie naćpała, że aż dziwne że nadal stoję.

W ogóle nie jestem skupiona na tym, co mówi ksiądz. Jestem zamknięta w swoim świecie i tylko ręce moich dzieci, trzymają mnie jeszcze na ziemi.

Jak można powiedzieć, że cokolwiek jest piękne tego dnia?

Piękny wieniec.
Piękna urna.
Piękna ceremonia.

Nie, kurwa!
Pogrzeb nie jest niczym pięknym!

Tak... przechodzę etap gniewu.
Mam żal do wszystkich, choć niektórzy są Bogu ducha winni.

Wcześniej była rozpacz.

Pierwsza noc, nawet nie była taka zła. Po powrocie z dziećmi do domu, spaliśmy we czwórkę na rozłożonej kanapie w salonie. Jasiek drzemał na fotelu, razem z Adrianem, a reszta położyła się po wolnych pokojach.

Przez cały dzień, dom był pełen ludzi, za co byłam wdzięczna. Czułam to ogromne wsparcie z ich strony i dzieki nim, mogliśmy względnie normalnie funkcjonować.

Ja nie robiłam nic, oprócz wspierania swoich dzieci.

Mama i Zuza gotowały posiłki i zmuszały nas do jedzenia ich, chłopaki skupili się na Alku i Leonie, a Monika z Natką i dziewczynkami, wspierały Liwkę. 

Wieczorem kazałam jechać wszystkim do domów. Wiedziałam już, co mam robić, żeby nie zwariować. Został tylko Jasiek z Dawidem, zajmując pokój na dole.

W końcu musiałam wejść do sypialni, której unikałam jak mogłam. To tej nocy, była istna maskara.

Cały pokój, pościel pachniała nim. Każde wspomnienie, a najbardziej te ostatnie, przeszywały mnie na wskroś, niczym tępy rozgrzany do czerwoności nóż.

Nie wytrzymałam napięcia i zaczęłam płakać. Gdy Janek mnie zobaczył, od razu wziął mnie do pokoju zabaw i mocno mnie przytulając, kazał krzyczeć na cały głos.

Zrobiłam to. Tak rozpaczliwie krzyczałam, płakałam i się rzucałam. Wołałam go i błagałam, by do mnie wrócił. Ten stan niepoczytalności trwał długo i trwał by do rana, gdybym w interkomie nie usłyszała płaczu Liwki. 

Nie zapomniałam o swoim bólu, ale ważniejsze było dla mnie teraz moje cierpiące, zagubione dziecko, które również nie radzi sobie ze stratą ojca.

Moje Życie Bez NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz