35. I po krzyku.

332 15 0
                                    

Ewelina

Na drugi dzień, z samego rana poprosiłam pielegniarki, żeby przywiózły mi Lilę. To nie do pomyślenia, żeby moje dziecko było z dala ode mnie. Oczywiście, zapewniały mnie, że Lilcia ma dobrą opiekę i że ja powinnam odpoczywać, ale błagam! Przecież sama zajmowałam się eLkami, przez całą, pierwszą noc. A lepiej też będzie, jak zacznę się ruszyć, żeby nie porobiły się zrosty i czy nie dojdzie do kolejnego krwotoku.

Z resztą... mam pewność, że mnie on już nie jest groźny.

Przespałam się z myślami i jednak chcę wierzyć, że to była prawda. Adam nie wspomniał, kiedy przyjdzie ta odpowiednia chwila, ale na pewno nie w najbliższym czasie. W końcu "Lilka nie powinna wychowywać się bez mamy".

Dlatego, kiedy przyjechał do mnie Adrian z dziećmi, Lila już była przywieziona, ze wszystkimi rzeczami do mojej sali i smacznie spała na moim dekolcie.

  - Czeeeść. - szepcze Liwka wchodząc do sali jako pierwsza.

Moi synowie od samego maleńkiego uczyli się na mnie, ale najczęściej na niej, jak być prawdziwym dżentelmenem.

  - Cześć, mamuś. - następni mówią cichutko patrząc ze szczęściem na nas.
  - Nie ma szeptania. - poprawiam ich. - Od samego początku, rozmawiamy normalnym tonem, kiedy śpi. Tak jak ja teraz.
  - Ale... - zdziwili się.
  - Uwierzcie mi. Wiem, co mówię.

Każdy wita mnie krótkim cmokiem w usta i delikatnie pogłaskali Lilę po jej blond włoskach, które są prawie niewidocznie przez kolor, ale jest ich naprawdę dużo, jak na noworodka.

  - Jak ona śliczna. - zachwyca się Liwka.
  - Jak się czujesz, mamo? - pyta Alek.
  - Bardzo dobrze. Dostaje leki i nic nie czuję. Ad?
  - Tak, kotku?
  - Możesz wziąć ode mnie Lilcię?
  - Oczywiście. - wystawił ręce. - Chodź do taty, aniołku. - gdy tylko mała, znalazła się w ramionach blondyna, mocno przytulam i całuję w czoło moje dzieci.
  - Tęsknię za wami.
  - A my za Tobą.
  - Teraz już za wami. - dodał Leo, przez co jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.

Naprawdę, cieszę się że żyję. Nie mogłabym ich zostawić.

Jeszcze nie zdecydowałam, czy powiedzieć im prawdę. Na pewno przekażę im słowa Adama, ale nie będę mówić, że on tak powiedział. To mogłoby otworzyć stare rany, a Adrian mógłby zacząć się obawiać, o moje zdrowie psychiczne, albo co gorsza że będę mieć myśli samobójcze, byle by znów być z Adamem, co jest kompletną bzdurą.

Owszem, chcę z nim być po śmierci, a najlepiej z nimi obojgiem, ale ta śmierć niech nastąpi w naturalny sposób i to za kilkadziesiąt dobrych lat. Jak narazie, zamiarzam żyć długo i szczęśliwie, z moim blondynem.




Adrian

Każdego dnia przyjeżdżałem do moich dziewczynek, które z dnia na dzień robiły się coraz piękniejsze, niż wcześniej były. Na buzi mojej ukochanej, jest coraz więcej kolorów, a zielone oczy niesamowicie się błyszczą ze szczęścia. Lili buzia, też przestała być tak opuchnięta i coraz częściej otwiera oczka. Choć uwielbiam ją trzymać na rękach lub kangurować, tak bardzo się stresuję zacząć ją przewijać, czy ubierać. Jest taka malutka i krucha.

Za to bardzo chętnie obserwuję, jak robi to Ewela, dzięki czemu też się uczę się.

  - Może chciałbyś ją przebrać? - zapytała ze słodkim uśmiechem.
  - Bardzo, ale w domu, na spokojnie. - spojrzała na mnie z miłością i skinęła głową. - Przepraszam, ale wolałbym jeszcze podpatrzeć, jak Ty to robisz.
  - Nie ma sprawy, kochanie. Rozumiem. - ucałowała mnie w usta i dokończyła zmienianie pieluszki Lili.

Moje Życie Bez NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz