Lauren.
Budzę się rano z okropnym bólem głowy, który zapewne nie jest spowodowany jedynie wypitym wczorajszej nocy alkoholem ale także wylanymi przeze mnie łzami. Czuję pulsowanie w mojej głowie gdy tylko przypominam sobie wczorajsze wydarzenia. Biorę z szafki telefon i spoglądam na wyświetlacz. Jest po 12. Na ekranie widnieje kilka nieodebranych połączeń od dziewczyn oraz powiadomienia o wiadomościach. Otwieram jedną z nich.
Od Dj.
Przysięgam, że jeśli nie odbierzesz tego zasranego telefonu to tam przyjadę i wsadzę ci go w dupę.Od Dj.
Sama tego chciałaś, jadę do ciebie. Jeśli sobie smacznie śpisz to obiecuję, że uduszę cię poduszką.Prawie śmieję się na dobór słów Dinah. Patrzę o której wysłała tego smsa, było to chwilę przed 12. To znaczy, że do mnie w tym momencie jedzie i mam przesrane. Czytam ostatniego smsa, który jest od Mani.
Od Mani.
Laur, odpisz Dj...cokolwiek. Martwimy się.Po chwili słyszę głośne pukanie do drzwi mojego mieszkania. Przez bolącą głowę, dźwięk zdaje się przyszywać mnie na wylot. Wstaję z łóżka po czym kieruję się w stronę drzwi frontowych. Podchodzę do wejścia i otwieram zamek. Do środka wpada cała zdyszana Dinah.
- Zabiję cię! - prawie rzuca się na mnie dziewczyna, w ostatniej chwili łapię ją za ręce. - Czy wiesz jak się o ciebie martwiłyśmy? Pojechałaś w środku nocy, pijana, sama taksówką! Skąd mialysmy wiedzieć, że wrócisz do domu?! Tyle razy już kończyłaś po imprezie na drugim końcu miasta cała w siniakach po bójce! - Dj krzyczy na mnie wyrzucając ręce w powietrze. - Jezus, czy przez to mieszkanie przeszło tornado? - pyta Dinah wskazując na zabałaganione pomieszczenie.
- Dj, przecież wiesz, że już się nie biję. - mówię. - Cóż, wczoraj mnie trochę poniosło. - odpowiadam na jej pytanie, patrząc na stertę rzeczy rozrzuconych po salonie.
- Co nie zmienia faktu, że mogłaś napisać chociaż smsa.
- Wiem, wiem. Przepraszam, okej? - mówię powoli kierując się w stronę salonu. Po czym siadam na kanapie.
Dinah chwilę później siada obok mnie.
- Jak się czujesz? - pyta dziewczyna.
- Spoko... mam lekkiego kaca. - delikatnie się uśmiecham.
- Wiesz dobrze, że nie o to pytam. Jak się czujesz po rozmowie z...
- Przestań Dinah. Nie mam ochoty o tym mówić. Nie jesteś żadnym terapeutą żebym ci się żaliła.
- Lauren... ostatnim razem mówiłaś to samo. Wiesz jak to się skończyło.
- Przestań Dinah! Nie chcę tego słuchać! - podnoszę głos.
- Nie rozumiesz kurwa, że się o ciebie martwię? Przestań odtrącać wszystkich wokół! Robiłaś tak trzy lata temu i próbujesz robić to znowu. Tylko dlatego, że ją spotkałaś! - dziewczyna również podnosi głos. Na co ja wstaję nerwowo z kanapy, po czym zaczynam chodzić po salonie.
- A czy ty nie potrafisz zrozumieć, że to nie jest twoja sprawa?! - cedzę przez zęby.
- Lauren... proszę. Chce tylko pomóc. Minął rok odkąd nie musisz się spotykać z terapeutą, tak dobrze ci szło. Nie daj nikomu zepsuć tego co osiągnęłaś.
Czuje jak łzy napływają znów do moich i tak już opuchniętych od nich oczu.
- Przepraszam Dinah. Tak bardzo cię przepraszam. - podchodzę do dziewczyny i wtulam się w nią niczym dziecko.
- Ciii...już dobrze Lo. Już jest dobrze. Rozmawiaj z nami, okej?
- Ja po prostu... ja... to po prostu boli wiesz? Widzieć jak ona żyję własnym życiem. Jak jest szczęśliwa z tym całym Shawnem. Nagle pojawia się i prosi o wybaczenie. - spoglądam na Dinah spod rzęs. Łzy wylewają się z moich oczu. - Czy ja kiedyś o niej zapomnę?
- Może nie powinnaś... - mówi Dinah, a ja patrzę na nią jakby oszalała. - Nie patrz tak na mnie. Wiem co mówię. Nigdy nie widziałam cię tak szczęśliwej jak wtedy kiedy byłyśmy razem w zespole. Byłaś szczęśliwa dzięki niej. Oczywiście, później nigdy nie widziałam cię tak załamanej jak wtedy gdy odeszła. Ale jestem w stu procentach pewna, że wtedy w tej dziwnej przyjaźni byłaś najszczęśliwszą osobą na świecie. Więc może.. - Dinah na chwilę przerywa, zastanawiając się. - Oh.. nie chcę tego mówić ale... Może po prostu los daję wam jeszcze jedną szansę?
- Naprawdę tak myślisz? - pytam. - Nienawidziłaś jej jak nas zostawiła.
- Wiesz, że to nie tak. Ja nie nienawidzę ludzi. - śmieje się Dinah. - Byłam wściekła, bo zostawiła ciebie bez wyjaśnień. Lauren, wiem, że jesteś zła, rozumiem to. Ale może powinnaś dać jej szanse na wyjaśnienia?
- Dj... wiesz, że dla niej kiedyś byłam w stanie zrobić wszystko. Nie wiem co teraz zrobić. I tak już pewnie jej nie spotkam.
- O jezu. Masz do niej numer...
- Nie będę do niej dzwonić.
- Może ona się odezwie.
- Może tak. Zobaczymy, czy możemy już przestać o tym gadać? Mam kaca i czuję, że głowa mi pęka od tych wszystkich słów. - mówię z lekkim śmiechem.
- Jasne. Zrobisz mi śniadanie? Umieram z głodu, przyjechałam do ciebie od razu jak wstałam. - Dinah wskazuje na swój strój, a ja dopiero teraz zauważam, że ma na sobie spodnie od piżamy.
- Dobra. Na co masz ochotę? - pytam, śmiejąc się z jej stroju.
- Podoba mi się ta poprawa humoru Laur. Miłość ci służy. - dziewczyna porusza sugestywnie brwiami.
- O jezu Dinah! Żadna miłość! Dlatego właśnie nie lubię z tobą rozmawiać na poważne tematy. - wywracam oczami na jej komentarz.
- Ale i tak wiesz, że mnie kochasz.
- A mam wyjście? - śmieje się, czym Dinah również odpowiada. - Dj... - mówię.
Dziewczyna spogląda na mnie.
- Dziękuje.
- Za co? - pyta.
- Za to, że mnie znosisz.
- Awww zawsze do usług Lampo.
- Jesteś taka nieznośna. - śmiejemy się razem, po czym zabieram się do robienia śniadania dla naszej dwójki. Po kilku minutach na naszych talerzach ląduję jajecznica a obok grzanki. Siadamy z Dinah w salonie na kanapie i zaczynamy jeść. W tym czasie włączam telewizor, akurat leci jakiś program kulinarny wiec postanawiamy go oglądać.
- Chcesz kawę? - pytam Dinah.
- Ooo tak. Zdecydowanie, kawa to coś czego potrzebuję.
- Ale wczoraj zaszalałyśmy, wlałam z siebie chyba piętnaście tych drinków. Jestem w szoku, że trzymałam się w ogóle na nogach. - mówię do dziewczyny. W trakcie gdy włączam ekspres do kawy.
- Nic mi nie mów. Ja nie wiem jakim cudem przyjechałam tutaj autem. Dalej czuję się pijana. - następuje chwila ciszy po czym Dj pyta. - Skąd Camila w ogóle się tam wzięła? Mam na myśli Blue Moon. Była tam sama przecież, kto chodzi sam do klubów? Poza tym jest tyle klubów w Miami, dlaczego akurat ten?
- Nie wiem Dj. Może była ze swoim chłopakiem. Chociaż jak zobaczyłam ją w środku to wtedy też była sama.
- Albo wiedziała, że cię tam spotka.
- Wątpię. Unikam paparazzi jak ognia. Nie sądzę, żeby akurat wczoraj za mną łazili. Więc nie wydaję mi się żeby wiedziała z mediów gdzie będę, pewnie nawet ją to nie obchodzi i to , że tam była to czysty przypadek. - mówię, po czym przypominam sobie co Camila powiedziała o tym, że widziała moje zdjęcia z papierosem. Może jednak wiedziała gdzie będę?
- W takim razie to musi być znak od losu. W dodatku to Blue MOON. Obie wiemy jakie macie podejście do księżyca. - Dinah z ekscytacją klaszcze w ręce.
- Przestań Dj, to zwykły przypadek. - śmieje się, chociaż zasstanawiam się czy może Camila faktycznie wiedziała o moim pobycie w klubie. Nie, to niemożliwe.
- Mów co chcesz, ja wierzę w przeznaczenie. I na tyle na ile nie ufam Camili, przez to, że wtedy cię zostawiła to może teraz jest inaczej, może jest inna.
- Dj, przysięgam, że kac ci nie służy. - komentuje śmiejąc się.
Przez kilka kolejnych godzin spędzam czas z Dinah, rozmawiając i śmiejąc się z byle czego. Co jakiś czas skupiamy swoją uwagę na programach, które akurat lecą w telewizji. Wkrótce po tym Dj mówi, że musi się zbierać i się ze mną żegna. Postanawiam sprawdzić telefon. Na ekranie głównym widnieję wiadomość od nieznanego numeru.
CZYTASZ
Reason To Stay Part I & II | Camren FF | PL
FanfictionPoniżej znajduje się ponad 30 rozdziałów części pierwszej oraz 3 części drugiej. Na ten moment opowiadanie zostaje zawieszone. |CAMILA CABELLO ODCHODZI Z FIFTH HARMONY! CZY TO KONIEC ZESPOŁU?| |FIFTH HARMONY SIĘ ROZPADA! JAKĄ PRZYSZŁOŚĆ CZEKA ZES...