Rozdział 8

326 34 5
                                    

Z góry bardzo przepraszam za błędy :(

Lauren.

Rozchylam delikatnie powieki gdy czuję, jak postać leżąca u mojego boku niespokojnie się wierci. Spoglądam w bok i widzę małą brunetkę, która jest wczepiona w mój bok, a ja obejmuję ją opiekuńczo ramieniem. Po chwili znów słyszę ciche miarowe oddechy wypuszczane przez nos dziewczyny. Patrząc na pozycję w jakiej się znajdujemy stwierdzam, że zdecydowanie podczas snu zbliżyłyśmy się do siebie. Wieczorem gdy się kładłyśmy znajdowałyśmy się na przeciwległych końcach łóżka. Rzecz jasna nie narzekam, ale gdy Camila się obudzi nie chcę wyjść na jakąś nachalną. Patrzę na profil dziewczyny, jak spokojna jest gdy śpi. Spoglądam na policzek na którym widnieję niewielki siniak. Jak tylko pomyślę co ten dupek zrobił Camz, mam ochotę pokiereszować jego śliczną buźkę. Delikatnie dotykam opuszkami palców twarzy dziewczyny tak aby jej nie obudzić, następnie zakładam opadający na jej oczy kosmyk włosów za ucho. Nie mogę się napatrzeć jak piękna jest. Całe szczęście mam w sobie dużo samokontroli inaczej myślę, że zainicjonowanie pocałunku z mojej strony byłoby kwestią kilku sekund. Lecz nie mogę tego zrobić, ponieważ minęły trzy lata, trzy lata odkąd ja i Camz spróbowałyśmy czegoś więcej niż przyjaźń, a potem rozpadło się wszystko w mgnieniu oka wraz z jej odejściem. Nie mam pojęcia na co mogę sobie pozwolić względem dziewczyny bo sama nazwała mnie tylko przyjaciółką. Może ona nie chcę już powielać błędów przeszłości. Z zamyśleń wyrywa mnie ponowne poruszenie się dziewczyny w moich ramionach. Uchyla powoli powieki, spogląda na mnie nic nie mówiąc po czym uśmiecha się słodko. Chciałabym móc patrzeć na taki widok codziennie z rana.

- Hej. - mówię cicho. - Dobrze spałaś? - patrzę na dziewczynę. Lecz ona nadal nie mówi ani słowa. Patrzy na moją twarz badawczo. Po chwili dotyka kciukiem mojej twarzy, lecz szybko odsuwa dłoń, pesząc się własnym gestem. Uśmiecham się pokrzepiająco aby wiedziała, że to nic złego, że mnie dotknęła.

- Camz, wszystko w porządku? - zadaję kolejne pytanie, bo dziewczyna nadal nic nie odpowiedziała. Camila delikatnie kiwa głową po czym nachyla się w moją stronę i składa szybki pocałunek na moim policzku. Czuję, że w momencie przez ten gest na moje policzki wkrada się gorąc. - Za co to? - pytam.

- Dziękuję. - mówi w końcu.
- Za co dziękujesz Camz? - lekko się śmieję.
- Za to, że wczoraj przyjechałaś i za to, że zostałaś ze mną.

- Nie ma sprawy. Możesz na mnie liczyć. Zawsze.
- Wiem to. - uśmiecha się w moim kierunku. - Pójdę zrobić śniadanie, a ty w tym czasie możesz skorzystać z łazienki jeśli chcesz. - mówi do mnie.

- Okej. Dzięki. - odpowiadam i puszczam dziewczynę, bo dopiero w tym momencie obie orientujemy się, że nadal ją obejmuję.

Camila nic nie mówiąc wstaje z łóżka i wychodzi w stronę kuchni. Gdy wracam po prysznicu do kuchni, Camz krząta się po pomieszczeniu cicho podśpiewując The A Team Ed'a Sheerana. Patrzę w jej kierunku z szerokim uśmiechem. Jest tak zatracona w tym co robi, że nawet nie zauważa gdy podchodzę do jednego z krzeseł przy blacie i na nim siadam. Spoglądam na brunetkę, która ostrożnie wbija jajka na patelnię, a następnie wkłada chleb tostowy do opiekacza. W momencie kiedy mnie zauważa aż podskakuję w miejscu na mój widok.

- Jezu Lauren! Wystraszyłaś mnie. - mówi łapiąc się za miejsce w którym znajduję się serce.
- Przepraszam. - mówię chichocząc. - Nie chciałam ci przerywać występu.
- Ah czyli trochę już tu jesteś. - śmieje się nerwowo.
- Wystarczająco długo. - uśmiecham się do niej.
- Robię jajka sadzone i grzanki, może być? - pyta.
- Jasne. Zjem cokolwiek mi dasz. - mówię, po chwili dziewczyna kładzie przede mną talerz z jajkami i chlebem oraz szklankę soku pomarańczowego. Chwilę później ze swoją własną porcją siada na przeciwko mnie, następnie zaczynamy jeść.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - pyta mnie brązowooka.
- Muszę zadzwonić do mamy. Nie odezwałam się jeszcze do nich odkąd wrocilam do Miami. Pewnie będę musiała ich odwiedzić w weekend. Poza tym chyba nie mam planów.
- Rozumiem. - potakuję dziewczyna, przeżuwając kęs jedzenia. - Myślałam o naszej wczorajszej rozmowie. O Shawnie. - na samo wspomnienie o tym chłopaku czuję jak moje dłonię zaciskają się w pięść.
- Tak? - pytam, usilnie ukrywając zdenerwowanie.
- Masz rację. Powinnam to gdzieś zgłosić. Porozmawiam najpierw z jego menadżerem, może przemówi mu do rozsądku. Chcę zerwać kontrakt szybciej może on mi w tym pomoże, następnie mam zamiar zgłosić sprawę pobicia na policję. - mówi Camila, a ja czuję ulgę gdy widzę, że naprawdę ma zamiar poradzić sobie z tym problemem.
- Camz to dobra decyzja. Jeśli chcesz będę przy tobie, żebyś nie musiała się stresować. - mówię szczerze.
- Chciałabym tylko żebyś pojechała ze mną na policję, gdy już porozmawiam z jego menadżerem. Zobaczę co uda mi się ustalić.
- Oczywiście, że z tobą pojadę. - mówię lekko się uśmiechając po czym łapię jej dłoń i delikatnie ją głaszczę.
- Dzięki. - brunetka odwzajemnia uśmiech.
- Skoro pytałaś o moje plany na dziś, to znaczy, że ty też ich nie masz? - pytam.
- Dokładnie. Myślałam, że może będziemy mogły zrobić coś wspólnie, ale nie chcę zawracać ci głowy non stop. - mówi dziewczyna.
- Przestań Camz. Możemy spotkać się później w Coffee Club jeśli masz ochotę. Normalnie zaproponowałabym, żebyś przyjechała do mnie i poszłybyśmy razem ale chyba obie na razie nie chcemy plotek na nasz temat. - po moich słowach widzę jak po twarzy dziewczyny przemyka cień rozczarowania ?
- Tak, masz rację. - mówi dziewczyna i się do mnie uśmiecha. - Dasz znać o której później? Wpadnę do kawiarni.
- Jasne. Napiszę ci smsa.
- Lauren mam pytanie.
- Tak?
- Skąd widziałaś gdzie mieszkam? - pyta brunetka spoglądając na mnie.
- Umm... wczoraj zaczęłam się o ciebie bardzo martwić jak nie odpisywałaś. Chris ma znajomego, który siedzi trochę w informatyce. Poprosiłam go żeby znalazł twój adres. - mówię trochę zestresowana jej reakcją.
- Och... rozumiem. Dziękuje za to. Gdybyś nie przyjechała nie wiem jakbym sobie poradziła.
- Camz. Przepraszam jeśli wyszłam na jakiegoś stalkera. Po prostu nie mogłam siedzieć bezczynnie. Nie dziękuj mi, bo zawsze ci pomogę, to oczywiste. - mówię do niej szczerze.
- Daj spokój Lo. Prawdopodobnie mój adres i tak wyskakuję w Google jak tylko wpiszesz moje nazwisko, pewnie twój też. Taka cena sławy. - śmieje się brunetka.
- Gdybym wpadła na to żeby wyszukać twój adres w internecie... może przyjechałabym wcześniej i powstrzymała jakoś Shawna. - mówię smutno.
- Przestań Lo. To nie jest twoja wina. Nie zadręczaj się tym, proszę. - mówi głaszcząc pocieszająco moją rękę, na co delikatnie się uśmiecham.

Reason To Stay Part I & II | Camren FF | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz