6.

551 29 0
                                    

Długie rozmowy z Gaylem nie były niczym dobrym. Sprawiały, że zaczynałem wątpić w swoje wybory. W swoje małżeństwo. Kiedyś byłem pewien swoich uczuć. Wydawało mi się, że nic nie sprawi, że zacznę wątpić w swoją miłość do Madison. Przecież chciałem spędzić z nią resztę życia. Dziś patrzyłem na to nieco inaczej. Nie wiedziałem, czy oboje nadal chcieliśmy tego samego. Zobaczyłem skazę na swoim idealnym związku. Zastanawiałem się, co zrobiłem źle, kiedy się pogubiłem? A może idealizowałem Madison przez cały czas i dlatego nie byłem w stanie dostrzec, że do siebie nie pasowaliśmy?

– Nie chodzi tylko o dziecko, prawda?

Gdyby tak było, nie wkurzałbym się. Przecież wiedziałem jaka była kolej rzeczy. Oświadczyny, ślub i dzieci. Gdybym uznał, że nie byłem gotowy, poczekałbym ze ślubem. Naturalne, że kiedyś chciałem powiększyć rodzinę i przekazać swoje geny młodszemu pokoleniu Sandersów. Ale Madison ciągle było mało, niezależnie co zrobiłem, żeby ją uszczęśliwić. Nagle zapragnęła więcej, niż mogłem jej dać w danej chwili. Cóż, chyba powinna zrozumieć, że nie byłem facetem, jakiego próbowała ze mnie zrobić.

– Nie. - Pokręciłem głową. – Moja praca, którą wcześniej akceptowała, nie wystarcza. Przeprowadzka też niewiele pomogła. Mam wrażenie, że ciągle się kłócimy.

Co dziwne, bo dzięki mojej nowej pracy nie mieszkaliśmy już u moich teściów, ale może dla Madison mieszkanie z rodzicami było lepsze. Tyle że ja nie czułem się tam dobrze. U nas też już nie. Wychodziłem z mieszkania pod najmniejszym pretekstem i wracałem, gdy wiedziałem, że moja żona już spała. Mijaliśmy się przez ostatnie kilka dni byle tylko nie prowokować kolejnej kłótni, ale to była kwestia czasu aż któreś z nas nie wytrzyma i wybuchnie.

– Powinieneś rzucić ją w cholerę. - Zaśmiał się. – Tym razem mam na myśli pracę.

Na przyjaciela zawsze można było liczyć. Powinien mnie poprzeć, a nie dołować. Poza tym czasami wydawało mi się, że Gayle zbyt swobodnie podchodził do życia.

– Szukam czegoś lepszego, ale nie mogę zostać bez grosza. Mam żonę. - Przetarłem twarz dłonią.

– Utrzymankę – poprawił mnie.

Nie zgadzałem się z jego zdaniem. To przecież normalne, że facet musiał zarabiać na dom i swoją rodzinę. Naprawdę nie miałem z tym problemu. Poza tym Madison zarabiała własne pieniądze, więc nie musiałem sponsorować każdej jej zachcianki, a czasami nawet dokładała się do naszego budżetu, dzięki czemu nie musiałem się chwytać byle jakiej roboty, żeby zadowolić żonę.

– To normalne, że ma wobec mnie jakieś oczekiwania. Jako mąż powinienem o nią zadbać.

– Ty poświęciłeś wszystko, a ona co zrobiła? - Spojrzał na mnie.

Nic, ale nie chciałem, żeby Madison z czegoś dla mnie rezygnowała. Związek nie polegał na ciągłym poświęcaniu się dla drugiej osoby. Raczej na akceptacji swojego partnera takim, jakim był. Tyle że moja żona chyba zapomniała, że nie zrobi ze mnie kogoś innego.

– Mimo wszystko nadal ją kocham. Wiesz, że nie tak łatwo zostawić przeszłość za sobą? - Spojrzałem na niego.

Wiedział, ale chyba zapomniał już, jaki chodził smutny po tym, jak Ibe go odrzuciła. Chyba wtedy przestał się angażować w kontakty z kobietami. Bawił się nimi i zazwyczaj szukał takich, które nie oczekiwały po ich znajomości niczego więcej niż seksu.

– Wiem, ale jeśli nie zrobisz tego teraz, będzie za późno. Chcesz żałować? - Nadal na mnie patrzył. – Kto pierwszy zdradzi? A dzieci? Chcesz, żeby na to patrzyły? Landen, twoi rodzice popełnili błędy, ale ty nie musisz. Jeszcze masz szansę żyć, jak chcesz.

Miałaś Mnie. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz