34.

392 23 0
                                    

Emma


Wkurzyłam się na Landena, że mimo wszystko nie umiał się powstrzymać i uderzył Aarona. Po co? Przecież mógł mu zrobić krzywdę! A co gdyby go pozwał? Oczywiście mój facet pewnie myślał, że ze względu na Aubrey, Hall tego nie zrobi. Jakby nie mogli porozmawiać. Wyjaśniliby sobie sprawy na spokojnie i byłoby po problemie. Ale przecież dla facetów każdy powód był dobry, żeby dać sobie po mordzie. Oczywiście to, że zadzwoniłam do przyjaciela swojego chłopaka, chwilę po tym, jak wyszedł z mieszkania, nic nie dało. Gayle nie był w stanie nic zrobić. Nawet nie byłam pewna, czy chciał. Powinnam się nie odzywać do nich obu. Nagrabili sobie, a rzadko kiedy obrażałam się na innych. Prawie wcale. Byli szczęśliwcami, że mało brakowało i dopadłby ich ten zaszczyt.

– Przepraszam. - Landen usiadł obok mnie, kładąc dłoń na moim kolanie.

– Mnie? - Spojrzałam na niego z ukosa.

– Tak.

– To nie ja dostałam po twarzy.

Powinien przeprosić Aarona, ale oczywiście tego nie zrobi. Nie to, żeby uważał, że zrobił coś złego, ale przecież nie będzie się płaszczyć przed Hallem. Aubrey również nie zamierzał przeprosić. Głównie, dlatego że kuzynka nie powiedziała mu wcześniej, że pogodziła się z ojcem Lily i wiedział już o dziecku. Ta dwójka albo zacznie ze sobą normalnie rozmawiać, albo zwariuję. Mój facet ani trochę nie próbował zrozumieć zachowania Aubrey. Po co? Na razie najważniejsze było, że mu nie zaufała. Nosił w sobie ten uraz i pielęgnował, zamiast od razu zakopać.

– Już to sobie wyjaśniliśmy. - Westchnął. – Jest ok.

– Akurat – burknęłam.

Oczywiście o tym, że Landen pobił Aarona, dowiedziałam się od jego kuzynki. Sam nie potrafił się do tego przyznać. Pewnie podejrzewał, że będę zła, dlatego po powrocie do domu nic nie powiedział. Szkoda, że nie pomyślał o tym, zanim uderzył swojego kumpla. Aubrey nie skarżyła na mojego chłopaka. Chciała się tylko upewnić, że nie był na nią obrażony. Nie miał powodu. Nie zdziwiłabym się, gdyby Hall próbował odciąć go od swojej córki. Na pewno zabolałoby to Landena, ale dałoby mu nauczkę. Albo kolejny powód do kłótni. Na szczęście Aubrey zapewniła, że nigdy nie pozwoli rozdzielić swojego kuzyna z Lilką. Doskonale wiedziała, że bardzo ją kochał. Czasami miałam wrażenie, że traktował małą, jak swoje własne dziecko. Nie robiłam sobie nadziei, że nagle zmieni zdanie na ten temat, ale fajnie patrzyło się na nich razem. Wyobrażałam sobie, jak kiedyś będzie wyglądał, trzymając w ramionach nasze dziecko. Na to musiałam jeszcze długo poczekać, ale wierzyłam, że będzie warto.

– Porozmawiasz ze mną? - Objął mnie ramieniem.

– Chyba nie mamy o czym.

– Nie? - Zdziwił się. – A co z nami?

Niby co miało być? Oczywiście byłam na niego zła, ale niedługo mi minie. Musiał wiedzieć, że nie podobał mi się sposób jego rozwiązywania problemów. Nigdy nie był agresywny i sam zawsze powtarzał, że najlepiej było załatwić sprawy rozmową. Wierzyłam mu. Może dlatego mało się kłóciliśmy. Starałam się być szczera ze swoim facetem zawsze. Nie miałam przed nim nic do ukrycia. Wiedziałam, że z tajemnicami nie zbudujemy szczęśliwego związku. Liczyłam, że mogłam zaufać Landenowi i że mnie nie okłamie.

– Czyżby twoje uczucia do mnie się zmieniły? - Spojrzałam na niego nieco przestraszona.

– Tak – odpowiedział poważnie.

Nie. Tego akurat się nie spodziewałam. Chyba nie zamierzał powiedzieć, że zdał sobie właśnie sprawę, że do siebie nie pasowaliśmy. Co niby zrobiłam źle? Wydawało mi się, że było nam razem dobrze. Nigdy nie naciskałam na Landena w żadnej kwestii. A może właśnie zrozumiał, że wcale nie chciał zamieszkać ze mną w Bostonie. Czy to sprawiło, że zmieniły się jego uczucia do mnie? Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

Miałaś Mnie. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz