Pov. StarkWracałem od Mike'a, kiedy nagle ta trójka przypadła mnie do muru. Nie powiedzieli, czego chcą. Nie zażądali pieniędzy, ani zegarka, czy czegokolwiek innego, mającego jakąś wartość. Po prostu mnie zaatakowali, mówiąc jedynie "to nic osobistego". Nie miałem z nimi szans. I szczerze mówiąc, ucieszyłem się na widok Petera. Pomyślałem, że to mogą być jego ludzie, którzy uciekną, gdy zorientują się kim jest chłopak.
-Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo moja- odparł dzieciak, z mrocznym uśmiechem na twarzy. Zmroziło mnie w momencie, w którym wyciągnął pistolet. Zanim zdążyłem krzyknąć, Peter po prostu... wystrzelił. Jeden z mężczyzn upadł bezwładnie na ziemię, wypuszczając z siebie ostatni, słaby wydech resztek powietrza, a potem zastygł. Zamarłem. On... on właśnie... on zabił człowieka...
-Co do kurwy?!- krzyknął któryś z nich. Zerwali się do ucieczki. A chłopiec momentalnie ruszył za nimi. Zmarszczyłem lekko brwi. Poruszał się bez żadnej trudności. Jakby nic go nie bolało. Tamci nie mieli z nim szans. Dogonił ich bez trudu. W momencie, w którym nastolatek powalił jednego z mężczyzn na ziemię, naprawdę chciałem coś powiedzieć. Chciałem zacząć krzyczeć, żeby tego nie robił. Chciałem podbiec do niego i przytulić, żeby się uspokoił. A najbardziej chciałem, żeby... chciałem się obudzić. Bo on... błagam... to nie może być prawda. Tak bardzo chciałem, żeby Peter rzucił pistolet na ziemię z odrazą i rozpłakał się, zdając sobie sprawę z tego co zrobił. Żebym mógł podejść i go uspokoić. Żeby okazało się, że to co zrobił, było pod wpływem chwili i że chłopak żałuje. Że żałuje i nie chciał tego zrobić.
W moich oczach pojawiły się łzy bezsilności, gdy chłopiec ponownie pociągnął za spust. Ciało bezwładnie upało na ziemię. To było... przerażające. On... on to zrobił. W dodatku, robił to z taką łatwością... z dziecięcą łatwością. Jakby nie robiło to na nim wrażenia. Jakby był do tego przyzwyczajony. Jakby robił to już tyle razy... ale to przecież niemożliwe... on nie mógł... nie on...
Nagle zostałem przyparty do muru. Byłem zbyt zszokowany, by jakkolwiek zareagować, gdy pistolet został przystawiony do mojej skroni. Po prostu biernie na to pozwoliłem, nie stawiając dosłownie żadnego oporu. Nie potrafiłem nic zrobić. Nie potrafiłem się odezwać, ani nawet krzyknąć. Jednak Peter zareagował. Chłopiec kopnął mężczyznę w brzuch, a następnie, bezceremonialnie skręcił trzymanemu kark. Otworzyłem szeroko oczy. Młodszy spojrzał na mnie i dopiero w tym momencie zrozumiałem, że... coś jest nie tak. Coś jest zdecydowanie nie tak. Dzikie, rozbiegane spojrzenie, które spoczywało na wszystkim i na niczym. W jego oczach czaił się obłęd. Wzdrygał się co chwila, jakby nie potrafił stać bez ruchu. Jego ręce drżały, jednak mimo to, ruchy były precyzyjne i dokładne. Do tego... jego policzek umazany był szkarłatną cieczą. To była... krew.
Peter uśmiechnął się dziko i podszedł do mnie gwałtownie. Odruchowo się cofnąłem, nie wiedząc, co młodszy zamierza. Choć szczerze mówiąc, nie dopuszczałem do siebie myśli, że dzieciak może coś mi zrobić. Nastolatek spojrzał na mnie, a następnie na śmietnik. Po chwili zrozumiałem o co mu chodzi. Przesunąłem do bez słowa, a wtedy chłopiec wyciągnął zza śmietnika swoje kule.
Nie mogłem się odezwać. Mnóstwo rzeczy cisnęło mi się na usta, ale nie potrafiłem wydobyć z siebie nawet cichego westchnienia. On... zabił ich. Po prostu ich zabił. A na dodatek, nie wywołało to na nim żadnych większych emocji.
Nagle poczułem drobne, chude ręce, oplatające mnie. Zesztywniałem. Spojrzałem w dół i ujrzałem ciemne włosy chłopca, który jak gdyby nigdy nic, po prostu wtulił się we mnie. Uniosłem brwi z zaskoczeniem i bardzo niepewnie oddałem uścisk. Czułem, jak całe jego ciało drży i podryguje. Wszystkie mięśnie dziecka były spięte, jakby w każdej chwili był gotowy do natychmiastowego zerwania się do ucieczki, lub co gorsza walki.
CZYTASZ
At all costs
FanfictionJest to KONTYNUACJA książki "No weakness" Jeśli nie czytałeś/czytałaś pierwszej części, to zapraszam, bo wydarzenia są ściśle związane! Czy Tony Stark będzie potrafił pogodzić się ze śmiercią chłopaka, którego pokochał jak własnego syna? A co, jeśli...