Rozdział 29

769 79 45
                                    


Pov. Stark

-Nie mogę!- stęknął chłopiec, kiedy po raz kolejny prawie upadł na ziemię. Posadziłem go na łóżko i westchnąłem ciężko.

-Możesz, Pete. Dasz radę, obiecuję. Chodź, pomogę ci- powiedziałem, wyciągając ręce w jego stronę. Dzieciak z niezadowoleniem na twarzy chwycił mnie za dłonie i powoli, na chwiejnych nogach wstał. Uśmiechnąłem się radośnie, widząc to. Ostatnie cztery próby zakończyły się fiaskiem, więc mały robił postępy. Peter zacisnął usta w wąską kreseczkę i postawił mały, powolny krok zdrową nogą. Zachęciłem go lekkim kiwnięciem głowy. Wtedy Peter posłał mi niepewne spojrzenie, westchnął cicho i zagryzł dolną wargę, dostawiając nogę z nową protezą. Zrobił to bardzo sztywno i ostrożnie. Uśmiechnąłem się delikatnie- no widzisz, Pete...- zacząłem, jednak urwałem wypowiedź, gdy chłopiec wykrzywił sztuczną stopę w momencie, w którym miała zetknąć się z ziemią i upadł widowiskowo na ziemię. Nie zdążyłem go złapać, więc jedynie syknąłem, mrużąc lekko oczy- ouć...- mruknąłem, domyślając się, jak bolesny był to upadek, po czym kucnąłem przy chłopcu, żeby pomóc mu się pozbierać. Wcześniej jego proteza była tylko sztywnym kawałkiem... nawet nie wiem, z czego była zrobiona, ale grunt, że Peter nauczył się poruszać z niedopasowanym, tandetnym szajsem, a teraz, kiedy dostał coś, co rzeczywiście było w stanie zastąpić mu nogę, miał trudności z chodzeniem. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, kiedy dzieciak się przyzwyczai i zacznie śmigać po ścianach, ale teraz nie mógł postawić kroku i coraz bardziej tracił cierpliwość- no chodź, spróbujemy jeszcze raz- powiedziałem łagodnie, głaszcząc Petera po ramieniu, gdy nie pozwolił mi się ponieść.

-To bez sensu- fuknął dzieciak- nie uda mi się.

-Oczywiście, że się uda- zapewniłem- no już, wstajemy- mruknąłem. Peter z grymasem niezadowolenia na twarzy oplótł moją szyję rękami i pozwolił mi podnieść się z ziemi, przytulając się do mnie nieznacznie. Posadziłem go spowrotem na łóżko i pokręciłem lekko głową, widząc rezygnację na jego twarzy- ej, no chyba się nie poddasz, co?- zapytałem z małym uśmiechem.

-Nie uda się. Piąty raz się przewracam. Uhh... to jest żałosne. Nie umiem chodzić- powiedział ze złością w głosie. Splotłem ręce na klatce piersiowej i posłałem mu ciepłe spojrzenie.

-Peter, daj spokój. No chodź, ostatni raz- chłopiec prychnął ze złością i już chciał coś powiedzieć, ale go ubiegłem- jeśli się nie uda, spróbujemy później, dobrze? Tylko spróbuj, obiecuję, że cię złapię, jeśli...

-Nie! Czego nie rozumiesz w słowie "nie"?! Nie chcę kolejny raz lądować na tyłku, dociera?! Bawi cię to, czy co?!- wykrzyczał, przerywając mi. Peter przez chwilę wpatrywał się we mnie z furią w oczach, jednak gdy zdał sobie sprawę z tego co zrobił, zbladł, a z jego spojrzenia uleciała cała złość- p-przepraszam... n-nie chciałem...- zaczął, ale uciszyłem go gestem dłoni i usiadłem obok niego, mierzwiąc delikatnie miękkie, ciemne włosy dzieciaka. Dobrze wiedziałem, jak flustrujące może być coś takiego, więc jedynie uśmiechnąłem się i zmierzwiłem mu włosy.

-Nic się nie stało, wiem jak to denerwuje- powiedziałem, a Peter przekrzywił lekko głowę.

-Skąd pan wie?- spytał, unosząc jedną brew. Uśmiechnąłem się.

-Jarvis, pokaż nagrania z pierwszego testu silników w zbroi- rzuciłem, ignorując jego pytanie. Na małym telewizorze w rogu sali wyświetlił się film, na którym odpalam silniki po raz pierwszy, by po chwili odlecieć do góry, wpaść na ścianę, spalić swoje samochody i wylądować na ziemi, a zaraz po tym, zostać "zaatakowanym" przez Jarvisa za pomocą gaśnicy. Usłyszałem głośne parsknięcie i zduszony śmiech Petera, który obserwował to z niemałym rozbawieniem. Przewróciłem oczami, również uśmiechając się i mierzwiąc mu włosy. Chłopiec odchylił się do tyłu, przez co jego plecy i głowa wylądowały na moich kolanach. Zaśmiałem się cicho, widząc, jak dzieciak nie może się opanować.

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz