Pov. Stark
-Jarvis, wybierz numer do Stephena Strange'a- rzuciłem, swobodnie rozsiadają się przy biurku i kładąc na nim nogi. Beztrosko bawiłem się przy tym długopisem, czekając, aż sztuczna inteligencja wykona moje polecenie. Peter wciąż spał. Wiedziałem, że nie mam za wiele czasu, bo chłopiec lada moment się obudzi i wtedy będę musiał być przy nim, ale postanowiłem wykorzystać to, co jeszcze zostało. Ten człowiek był jedyną osobą, która była w stanie mi pomóc. Tylko on mógł jakkolwiek odbudować organizm Petera. Dokonywał przecież niezwykłych rzeczy. Czym będzie naprawienie jednego dzieciaka? Na pewno sobie poradzi... musi sobie poradzić. Kto jak nie on?
-Tylko ty masz kłopoty, czy wszyscy je mamy?- spytał na dzień dobry charakterystycznym dla siebie znużonym głosem czarodziej, na co uśmiechnąłem się lekceważąco i pokręciłem lekko głową z rozbawieniem.
-Wiesz, wyjątkowo to nie do końca ja mam kłopoty. Pamiętasz może Pajączka?- zapytałem, i mogłem sobie jedynie wyobrazić, jak marszczy brwi i uśmiecha się delikatnie na wspomnienie tego pogodnego dzieciaka. Jednak myliłem się. Głos doktora wcale nie był radosny, tylko pełen troski i niedowierzania.
-Peter? To... to on żyje? Ja... myślałem... nie chciałem dzwonić, bo domyślałem się, w jakim stanie jesteś, ale... czytałem w gazetach, że...
-Bzdura- rzuciłem, przerywając mu. Nie chciałem, żeby kończył swoją bolesną wypowiedź, nawet, jeśli nie miał na celu zranienia mnie- Peter miał po prostu... trudny okres w życiu, więc na jakiś czas zrezygnował z bycia Spider manem- wyjaśniłem krótko, starając się jak najszybciej skończyć ten temat i przejść do rzeczy.
-Na dość długi czas. Nie było o nim wzmianek od ponad roku- zauważył, na co westchnąłem cicho. Tak, dziennikarze zapomnieli o nim prawie od razu. Temat wyczerpał się praktycznie po dwóch miesiącach. Potem wrócił na chwilę, gdy rzucili się na mnie, pisząc wzruszające artykuły o rzekomej depresji spowodowanej śmiercią Spider mana, z którym najwidoczniej byłem związany wyjątkową więzią. Ale czy to nie była prawda? Poza zmyślomymi przez kreatywnych reporterów próbami samobójczymi i kilkoma innymi "faktami" na mój temat, podawane przez nich informacje nie odbiegały od prawdy jakoś bardzo. Załamałem się, po "śmierci" mojego chłopca. Jednak w brew temu, co napisane było w plotkarskich pismach nie wróciłem do picia na potęgę. Wręcz przeciwnie. Niemalże całkowicie rzuciłem alkohol, w całości oddając się próbom odnalezienia dzieciaka. Ale było warto. Bo udało się i teraz mam go przy sobie.
-Grunt, że Peter ma kłopoty i potrzebuje pomocy. Twojej, konkretnie. Nie jestem specjalistą, powinieneś raczej pogadać z lekarzem dzieciaka, ale z tego co wiem, jego regeneracja zanika- powiedziałem. To wciąż było dla mnie trudne. Mówienie o jego chorobie. O tym... o tym że umiera. Że zostało mu tak niewiele czasu. Że może nie zdążyć zrobić tych wszystkich rzeczy, na które powinien mieć przecież czas. A najbardziej bolesne w tym wszystkim było to, że wtedy, w tym budynku... on zdawał się być gotowy. Pogodzony ze śmiercią. Ale teraz... on się boi. Teraz on wcale nie chce godzić się na śmierć. Na pewno nie na taką. Nie na śmierć, której w żaden sposób nie może pokonać.
-Ale... przecież to niemożliwe...- mruknął jedynie, zastanawiając się nad czymś.
-I pewnie domyślasz się, co się stanie za kilka lat, kiedy całkiem ją straci- powiedziałem cicho, ocierając oczy. Bałem się wypowiedzieć to na głos. Po prostu się bałem. Mogłem przyznawać w myślach, że chłopiec umierał, ale... powiedzieć to głośno... to było zupełnie coś innego i na pewno nie byłem na to gotowy.
-Daj mi kilka dni. Przyjadę najszybciej jak się da- oznajmił szybko, z obiecującą pewnością siebie w głosie.
-Pomożesz mu, prawda? Dasz radę?- spytałem, prawie szepcząc. Nie... nie mogłem nawet wyobrazić sobie, że Strange mu nie pomoże. Że oznajmi mi smutno, że nie jest w stanie nic zrobić. Że przykro mu, ale Peter umrze i nikt nic na to nie poradzi. To... po prostu nie miało prawa się wydarzyć.

CZYTASZ
At all costs
FanfictionJest to KONTYNUACJA książki "No weakness" Jeśli nie czytałeś/czytałaś pierwszej części, to zapraszam, bo wydarzenia są ściśle związane! Czy Tony Stark będzie potrafił pogodzić się ze śmiercią chłopaka, którego pokochał jak własnego syna? A co, jeśli...