Rozdział 30

812 76 66
                                        

*Ważna notka pod rozdziałem (◍•ᴗ•◍)❤

Pov. Stark

Następnego dnia Peter już całkiem dobrze radził sobie z chodzeniem. Czasami zdarzało mu się potknąć, ale to były już sporadyczne problemy. Można było śmiało powiedzieć, że chłopiec chodził, zupełnie normalnie, jakby miał dwie zdrowe nogi. W pewnym momencie nawet wskoczył na sufit, a potem bez problemu wylądował. Bez bólu. Bez utykania. Z dawną prędkością, zwinnością i precyzją. Inna sprawa, że zrobił to, kiedy Steve niespodziewanie położył mu rękę na ramieniu. Zrobił to naprawdę łagodnie, nie było w tym geście mowy o jakiejkolwiek agresji, więc tak naprawdę teoretycznie nie dał Peterowi żadnego znaku, który świadczył by o tym, iż chce go skrzywdzić. Dzieciak się wystraszył i korzystając ze swoich nowych możliwości, natychmiast uciekł. Potem jąkał się, przepraszał i tłumaczył szwankowaniem pajęczego zmysłu, ale nikt nie miał mu tego za złe. Jednak mimo to, chłopiec i tak zawstydził się i czym prędzej czmychnął do swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu, Natasha poszła za nim, by wyjaśnić mu, że przecież nikt nie ma do niego żalu. Wręcz przeciwnie. Było to jedynie martwiące, że Peter był ostrzegany przed wszystkimi. Wszystkimi poza mną. Ale to nic. Dojdziemy do tego.

Teraz Wdowa zabrała Petera do sali treningowej, żeby mógł jeszcze trochę poćwiczyć, a ja postanowiłem wykorzystać ten moment i zejść do warsztatu pod pretekstem dopracowania naszych ostatnich wspólnych projektów. Jednak wcale nie miałem zamiaru pracować. Musiałem coś załatwić. Coś ważnego. Coś, o czym Peter nie mógł się dowiedzieć. Usiadłem więc przy biurku, założyłem na nie nogi i wydałem Jarvisowi krótkie polecenie, po którym wziąłem głęboki oddech, czekając, aż irytujący dźwięk wykonywanego połączenia przerwie dźwięk głosu mężczyzny, który zdecydowanie nie ucieszył się z mojego telefonu.

-Czego chcesz?- rzucił beznamiętnie Fury, nie siląc się na jakiekolwiek przywitanie. Na moje usta mimowolnie wpłynął złośliwy uśmiech, gdy usłyszałem irytację w głosie czarnoskórego. Lubiłem go denerwować i śmiało mogłem się do tego przyznać, bez względu na to, jakkolwiek dziecinne by to nie było.

-Witaj piracie, mam sprawę- oznajmiłem spokojnie, po czym, nie czekając na reakcję z jego strony, od razu przeszedłem do sedna, nie chcąc zbędnie marnować cennego czasu na głupie złośliwości. A wymagało to ode mnie dużo energii i poświęcenia- rozmawiałem z Fiskiem. Mam się z nim spotkać. Dziś wieczorem. Chcę to załatwić raz na zawsze. Dostałem od niego adres jakiegoś starego magazynu na obrzeżach miasta. Ciche, ustronne miejsce, w którym spokojnie można kogoś zamordować...

-Czyś ty zwiariował?!- warknął Fury, na co zareagowałem dokładnie tak, jak zareagowałbym, gdybym stał przed mężczyzną, czyli po prostu uśmiechnąłem się głupkowato- naprawdę myślisz, że on zamierza z tobą rozmawiać?! Przecież to oczywiste, że...- przewróciłem oczami.

-Uspokój się, piracie, nie jestem aż takim idiotą. Wiem dobrze, po co tam jadę i wiem, dlaczego kazał mi być samemu. I tu właśnie wkracza twoja rola. Będziecie w gotowości, a kiedy tylko dam znać, od razu pośpieszycie mi na ratunek, tak?- zapytałem z uśmiechem na twarzy i żałowałem, że nie widzę poirytowanego wyrazu twarzy, kiedy uzmysławiałem mu, że zamierzam go potraktować jak pierwszego lepszego policjanta- wtedy wy dostaniecie swój upragniony dowód. Myślę, że nagrane usiłowanie zabójstwa jest niepodważalne. Tak więc wy go aresztujecie, a ja będę mógł spać spokojnie- oświadczyłem wesoło. Doskonale wiedziałem, że Fisk nie planuje zaprosić mnie na herbatkę i miłą pogawędkę. Są dwie możliwości. Albo będzie chciał przekonać mnie, że nie warto chronić Petera, bo dzieciak jest niewdzięczny i nie przyniesie mi to żadnych korzyści, albo spróbuje mnie zastraszyć. Nie sądzę, by chciał mnie zabić, bo przecież musi mieć jakiegoś haka na chłopca. Nie będzie miał go czym szantażować, jeśli mnie zabije. Poza tym, chyba szkoda było by mu fatygi, prawda?- a kiedy już cała sprawa z Fiskiem ucichnie, mógłbyś przywrócić Petera do życia i załatwić mi papiery adopcyjne?- zapytałem z uśmiechem, szczerze licząc, że kiedy Fury uruchomi kontakty, nie będę musiał obdzwaniać prawników i przechodzić tego długiego, męczącego procesu przywracania dzieciaka do życia, a następnie jeszcze dłuższego procesu adopcyjnego.

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz