Rozdział 25

914 73 45
                                        


Pov. Stark

Zatkałem usta dłonią w momencie, w którym zobaczyłem nogę dzieciaka. Jego proteza zawsze miała na sobie delikatne zacieki z krwi i to wydawało mi się przerażające, jednak teraz... teraz te zacieki wydają się naprawdę zwyczajnym widokiem. To wyglądało tak, jakby ktoś postanowił po prostu przeciąć nogę Petera nieco pod kolanem i zrobił to tępym narzędziem, w dodatku zaledwie kilka godzin temu. Świeże rany pokrywały skórę chłopca, a niektóre z nich zaczęły krwawić po zdjęciu protezy. Ścisnąłem nieznaczenie dłoń młodszego, którego palce kurczowo zaciskały się na mojej ręce. Peter leżał na kozetce z zamkniętymi oczami i ustami ściśniętymi w wąską kreseczkę. Dostał silne leki przeciwbólowe, przygotowane specjalnie dla niego, ale mimo to, czuł ból. Nie dało się całkowicie go wyeliminować. Nie w takim stanie. Jego noga była jednym słowem zmasakrowana przez rok noszenia niedopasowanej protezy, i, co gorsza, skakania w niej po dachach. W pewnym momencie lekarz chwycił małe szczypce ze stolika obok, by po chwili zacząć wyciągać z ran chłopca odłamki starej protezy, które w nich utkwiły. Wtedy ręka młodszego zacisnęła się na mojej dłoni, a spod jego zamkniętych oczu wypłynęła pojedyncza łza, którą starłem wierzchem dłoni.

-Zaraz będzie po wszystkim, obiecuję- mruknąłem uspokajająco, gładząc go delikatnie po policzku. Peter zagryzł dolną wargę i pisnął cicho, gdy lekarz wyrwał oporny odłamek z jego nogi. Przez chwilę walczyłem z pokusą nakrzyczenia na mężczyznę za jego brak delikatności, ale przecież wiedziałem, że on tylko pracuje. I tak zrobił co w jego mocy, żeby ograniczyć ból chłopca, więc nie mogłem mieć do niego pretensji. Dzieciak uchylił lekko powieki i spojrzał w dół. Wtedy jego oczy zrobiły się ogromne, a oddech lekko przyspieszył, gdy zobaczył narzędzie w dłoni mężczyzny. Szybko chwyciłem podbródek młodszego i skierowałem go na siebie- hej, Pete, nie patrz tam, patrz na mnie, dobrze?- powiedziałem na jednym tchu. Młodszy pokiwał lekko głową i spojrzał na mnie ze łzami w oczach- no już, cii, będzie dobrze- zacząłem, gładząc go lekko po policzku- jeszcze tylko chwilka, tak? A potem obiecuję, że zrobimy razem coś fajnego, co tylko będziesz chciał- oznajmiłem, starając się odwrócić jego uwagę od nieprzyjemnego zabiegu. Peter znów pokiwał delikatnie głową, na co uśmiechnąłem się- możemy znów coś obejrzeć, albo pójść do mojego warsztatu, hm? Pokażę ci, nad czym ostatnio pracuję. Będziesz mógł sam coś zrobić, albo pomóc mi w ulepszeniach do zbroi. Na pewno masz mnóstwo świetnych pomysłów, prawda? Chętnie ich wysłucham, Peter- na twarzy młodszego wymalował się delikatny uśmiech, gdy wspomniałem o pracy w moim warsztacie. Jednak po chwili jego dolna warga znów zadrżała, a Peter zamknął oczy i uwolnił kilka łez, które szybko starłem. Chłopiec wciągnął głośno powietrze i wstrzymał je, starając się nie rozpłakać. Chwyciłem jego dłoń w obie ręce- Pete, spójrz na mnie- powiedziałem łagodnie. Chłopiec niemalże natychmiast wykonał polecenie i wbił we mnie załzawiony wzrok- no już, zaraz koniec. Wytrzymaj jeszcze chwilkę, zaraz będzie po wszystkim, tak?- powiedziałem po raz kolejny, jednak tym razem spojrzałem ukradkiem na lekarza, który kiwnął lekko głową na potwierdzenie moich słów. A zaraz po tym, odłożył na stolik szczypce i zaczął delikatnie opatrywać nogę dzieciaka. Pogłaskałem Petera po policzku, posyłając mu uspokajający uśmiech, gdy chłopiec szarpnął się nerwowo, piszcząc przy tym cichutko z bólu- już koniec. Już po wszystkim, Pete- szepnąłem, odgarniając mu włosy z twarzy i gładząc lekko. Młodszy jedynie pokiwał głową, na znak, że mnie słyszy.

-Skończyłem- oznajmił lekarz, wstając i ściągając lateksowe rękawiczki z dłoni. Pomimo całej swojej niechęci do Petera, która zresztą była jak najbardziej zrozumiała, bo chyba nikt nie przepadałby za dzieciakiem, który groził mu bronią przystawioną do skroni, podszedł do chłopca i zmierzwił mu włosy- byłeś dzielny, mały- mruknął z uśmiechem, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, popychając przed sobą stolik z narzędziami i starą protezą Petera, którą kazałem mu zniszczyć. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem młodszego po włosach.

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz