Rozdział 15

819 81 9
                                        


Pov. Peter

Stałem przy zamkniętych drzwiach, zbyt przerażony, by wykonać jakikolwiek ruch. On wiedział o wszystkim. Udawanie, że wcale nie nocowałem w wieży, byłoby po prostu głupie, bo on wiedział o wszystkim. Dosłownie wszystkim. Miałem w głowie słowa Mike'a. "Kiedyś skończą ci się te ostatnie szanse". On ma rację. Ile razy jeszcze pan Fisk mi odpuści? Ile jeszcze razy skończy się na tym, że po prostu oberwę? Bałem się, że w końcu skończy się cierpliwość pana Fiska. Że w końcu postanowi dać mi nauczkę, w postaci skrzywdzenia milionera. Ja... nie mogłem na to pozwolić. Po prostu nie mogłem.

-Jesteś chyba na tyle inteligenty, by domyślić się, że skoro ludzie pracujący dla mnie dowiedzą się, że nocowałeś w wieży, to ja też prędzej czy później się o tym dowiem, prawda Peter?- zadrżałem widocznie, po czym spuściłem wzrok i kiwnąłem delikatnie głową. Serce waliło mi jak młot, starając się za wszelką cenę wyrwać z mojego ciała, jakby chciało uniknąć tego bólu, który miał mnie za chwilę spotkać. Fizycznego bólu- powiedz no, Peter. Czy zrozumiałeś, kiedy zabroniłem ci się z nim kontaktować?- zamknąłem oczy. Ból nogi nasilał się nieustannie. Łzy zbierały się w moich oczach, a z ust co chwila uciekały pojedyncze sapnięcia.  Nie mogłem nic na to poradzić. Ledwo trzymałem się na nogach, ale nie wolno mi było usiąść. Kingpin odebrałby to jako brak szacunku.

-T-tak...- szepnąłem, zaciskając zęby z bólu i strachu. Całym sobą starałem się zwalczyć narastającą panikę, żeby przypadkiem nie wybuchnąć.

-A gdzie spędziłeś ostatnie kilkanaście godzin?- wzdrygnąłem się zauważalnie, gdy zmierzył mnie gniewnym spojrzeniem. Wiedziałem, że był wściekły. To tylko kwestia czasu, kiedy postanowi mnie uderzyć, albo zrobić mi krzywdę. Już teraz wiedziałem, że będzie bolało. Bałem się, bo on... cholera, nie wiedziałem, co mi zrobi.

-Byłem w wieży...- powiedziałem cicho, prawie że bezgłośnie. Mój głos drżał jak struna. Zamknąłem oczy i po prostu czekałem na cios. Czekałem... jednak ten cios wcale nie nadszedł. Nie poczułem palącego bólu, którego się spodziewałem. Zamiast tego, ku mojemu zdziwieniu, pan Fisk roześmiał się fałszywie. Nie śmiałem podnieść wzroku, więc jedynie zadrżałem, nie zmieniając pozycji.

-No właśnie, Peter. Byłeś w wieży- powtórzył, twardym, głębokim, nieco rozbawionym głosem. Uśmiechał się fałszywie, jednak po chwili uśmiech zszedł mu z twarzy. Zmarszczył brwi i posłał mi groźne spojrzenie. Był wściekły i w końcu przestał to ukrywać- jak myślisz, co powinienem teraz zrobić?- spytał, głębokim głosem, który ociekał gniewem. Miałem wrażenie, że w jego tonie doownie słychać chęć skrzywdzenia mnie. Spuściłem ponownie go wzrok i zmarszczyłem niezauważalne brwi. Do czego on zmierza? Czemu mnie jeszcze nie pobił? Czemu jeszcze ani razu mnie nie uderzył? Przecież to bez sensu. Normalnie już kilkanaście razy zdążyłby mnie uderzyć. Miałbym podbite oko i kilkanaście nowych ran. A on wciąż jest taki spokojny. To było do niego niepodobne.

-Nie wiem- mruknąłem w końcu. Co miałem mi powiedzieć? "Niech mnie pan skatuje. W końcu i tak jestem już wrakiem. Albo może od razu lepiej będzie mnie zabić? A nie, przecież szkoda by było, gdyby stracił pan swojego pieska".

-Nie wiesz? Ojej, biedny chłopczyk. W takim razie chyba trzeba cię oświecić, prawda?- w moich oczach zawirowały łzy strachu. Pociągnąłem nosem i wzdrygnąłem się, starając powstrzymać szloch. Nie wiedziałem, do czego on zmierza, ani dlaczego jest taki spokojny, ale wiedziałem, że nic dobrego to nie przyniesie. Mężczyzna z zadziwiającą dla niego delikatnością chwycił mnie za podbródek i nakierował moją głowę tak, bym patrzył na niego- skoro jesteś zbyt tępy, by zrozumieć przekaz, kiedy staram się wytłumaczyć ci to po dobroci, to trzeba będzie wbić to w ciebie siłą, prawda?- otworzyłem oczy z przerażenia. Automatycznie pokręciłem głową, choć w zasadzie nie wiedziałem, co mógłbym tym osiągnąć. On wcale nie pytał mnie o zdanie. On jedynie poinformował mnie, że zamierza zrobić mi krzywdę. A ja nie miałem w tej sprawie nic do gadania. Przecież byłem tylko jego psem, który zarabiał pieniądze- nie? To dlaczego mnie nie słuchasz, skoro wiesz, jak to się skończy?- drżałem coraz bardziej. Bałem się tego, co mi zrobi. Skoro tamto... jeśli to nazywa się "po dobroci", to... co Kingpin chce mi zrobić teraz? W jakim stanie mnie zostawi?

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz