Rozdział 8

1.1K 93 89
                                        


Pov. Stark

Otworzyłem szeroko oczy na widok rudowłosej. Odruchowo zerknąłem na śpiącego chłopca, jednak gwałtowne otwarcie drzwi nie zrobiło na nim wrażenia. Dalej spokojnie spał. Wplotłem mu palce w ciemne włosy i podniosłem wzrok na oniemiałą Natashę. Kobieta zakryła usta dłonią i po prostu przyglądała nam się z tysiącem skrajnych emocji wymalowanych na twarzy. Posłałem jej krótki, uspokajający w zamyśle, uśmiech, jednak chyba wcale jej nie pomógł. Była w szoku. No cóż, nic dziwnego. Nie wiedziałem, czy powinienem się teraz odezwać, czy może pozwolić jej dojść do siebie. W końcu trafienie na żyjącego nastolatka, który zmarł rok temu jest... szokujące.

-Em... wyjaśnisz mi to jakoś?- szepnęła w końcu, wciąż tkwiąc w miejscu i wpatrując się we mnie i chłopca z głową na moich kolanach.

-Udało się. Znalazłem go, Nat- powiedziałem cicho. Do oczu Natashy napłynęły łzy. Kobieta podeszła i niepewnie wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać Petera po głowie, jakby chciała sprawdzić, czy on jest prawdziwy.

-A-ale... jak...- zaczęła.

-Poczekaj- powiedziałem cicho, na co rudowłosa zamilkła. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem, ściągnąłem Petera ze swoich kolan i ułożyłem chłopca na kanapie, otulając go szczelniej kocem. Ostatni raz zmierzwiłem mu czule włosy, po czym razem z Natashą wyszedłem z przyczepy. Oboje oparliśmy się o nią i westchnęliśmy równo.

-Tony... mógłbyś mi... no wiesz... co się właśnie stało?- spytała, wbijając wzrok w ziemię. Uśmiechnąłem się lekko.

-Peter żyje- mruknąłem.

-Zauważyłam. Tylko... cholera, Tony, przestań bawić się w podchody i po prostu wyjaśnij mi to wszystko!- zirytowała się. Westchnąłem i zacząłem opowiadać jej, jak trafiłem na przyczepę. Ta jedynie kiwała głową, wbijając wzrok w ziemię, a gdy skończyłem, podniosła na mnie zdziwione, nieco oburzone spojrzenie- i co? O nic go nie spytałeś? Nie dowiedziałeś się, jak udało mu się uciec z tego budynku, albo co się z nim działo przez ten rok? Cholera, Tony! Przecież...- urwała, gdy zgromiłem ją wzrokiem.

-Oczywiście, że chciałbym wiedzieć, ale nie będę go o to wypytywać. Peter się kogoś boi. Ktoś mu grozi. Dzieciak nic mi nie powie, bo jest przerażony, rozumiesz?- powiedziałem na jednym tchu, patrząc kobiecie w oczy. Nagle usłyszeliśmy z przyczepy stłumiony jęk bólu. Natychmiast spojrzałem w tamtą stronę i otworzyłem drzwi.

-P-panie Stark?- mruknął nieprzytomnie Peter. Zmarszczyłem brwi. Znowu coś mu się śni. Znowu jakiś koszmar. Powstrzymałem Natashę przed wejściem do środka gestem dłoni, a sam usiadłem na brzegi kanapy i pogłaskałem młodszego po głowie. Widok rudowłosej mógłby go tylko niepotrzebnie zdenerwować.

-Cii, już dobrze, Pete. Jestem tu, spokojnie, dzieciaku- wyszeptałem miękko. Chłopiec zadrżał i skrzywił się lekko, po czym znów cicho zapłakał- hej! Pete, no już, nic się nie dzieje- przytuliłem go delikatnie, a wtedy nastolatek uspokoił się i pogrążył w dalszym śnie. Siedziałem przy nim jeszcze chwilę, by upewnić się, że jego sen znów jest spokojny i nie męczą go żadne złe wspomnienia. Uśmiechnąłem się smutno, na myśl, że Peter znów przeżywał jakiś koszmar, ale... tym razem tu jestem. Jestem i uspokoiłem go. Chłopiec śpi dalej, nie martwiąc się już złym snem. Bo ja tu jestem i mu pomogłem. Tak powinno być zawsze. Ale nie było. Przez ten rok... na pewno mnóstwo razy przeżywał koszmary w samotności. I nikogo to nie obchodziło.

-Trzeba powiedzieć reszcie- zdecydowała Nat. Od razu pokręciłem głową.

-Nie, nie możemy!- oburzyłem się.

-Bo co? Bo Peter myśli, że tak będzie lepiej?!- spytała cynicznie. Zmarszczyłem brwi.

-Oczywiście, że tak. Skoro Peter nie chce, żebyśmy mówili reszcie, to nie wolno nam tego zrobić! Nie rozumiesz, że on się kogoś boi?! Ktoś mu grozi!- wyszedłem z przyczepy i zamknąłem drzwi, żeby go nie obudzić.

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz