Rozdział 19

762 70 42
                                    

Pov. Stark

Odwróciłem się i zmierzyłem mężczyznę przede mną nienawistnym spojrzeniem. Trwało to jednak zaledwie chwilę, tak, by tylko on mógł to zauważyć. Musiałem nad sobą panować. Przynajmniej teraz, kiedy jesteśmy wśród ludzi, którzy obserwują uważnie każdy nasz krok, zupełnie jak sępy, czekające na swoją ofiarę. Rzucą się na nas, jeśli tylko zrobimy coś źle, a potem bezwzględnie to wykorzystają, doszczętnie rujnując moją opinię. Posłałem mu firmowy uśmiech i rozejrzałem się odruchowo. Tak. Patrzą.

Jak sępy.

-Panie Fisk- powiedziałem i skinąłem głową na przywitanie, ściskając mężczyźnie dłoń. Przytrzymałem ją lekko, patrząc mu prosto w oczy.

-Cieszę się, że pana tu widzę- oznajmił mężczyzna z przyjaznym uśmiechem. Skręcało mnie w środku. Ta jego uprzejmość była nie do zniesienia. Ale trzeba mu oddać, że aktorem jest wybitnym. Zdecydowanie lepszym ode mnie. Sprawia wrażenie kogoś, kto naprawdę cieszy się na mój widok. Uhh... gdyby nie ci ludzie, to...

-Ja również- odparłem swobodnie, mróżąc lekko oczy, tak by tylko on to zauważył. Zignorował to, obdarowując mnie jedynie fałszywym uśmiechem, który przyprawiał mnie o mdłości- może przejdziemy w bardziej ustronne miejsce?- zaproponowałem, niby od niechcenia. Nie mogłem z nim rozmawiać tutaj, przy tylu świadkach, a on dobrze o tym wiedział. Za bardzo go nienawidziłem, żeby dalej posyłać mu uśmiech. Nawet ten fałszywy. Po prostu nie potrafiłem spokojnie rozmawiać z człowiekiem, który niszczył życie mojego dziecka. Który krzywdził go fizycznie. Psychicznie był już dawno złamany. Tylko że... do tego akurat przyczyniliśmy się obaj. Tylko że... on... zmusił go do tego jebanego morderstwa. Nawet teraz, kiedy o tym pomyślę, mam ochotę się rozpłakać. Mój mały Peter... nie chce mi się wierzyć, że on był w stanie... nie, nie był. To przez te dopalacze. A wziął je... żeby mnie ratować. Żebym ja był bezpieczny. Pozwala się tak niszczyć dla mnie. Żeby Fisk mnie nie skrzywdził. Gdyby tylko wiedział, że nie ma dla mnie nic gorszego, niż jego cierpienie.

-Nie widzę takiej potrzeby- odparł zaraz- zresztą, jestem gospodarzem i nie powinienem opuszczać przyjęcia, zgadza się?- dodał z uśmiechem. Miałem ochotę przewrócić oczami, jednak jakimś cudem powstrzymałem się. Gdy w moich oczach zagościł gniew i mała iskierka paniki, usłyszałem zadowolone mruknięcie. Spojrzałem na Fiska, który posyłał mi usatysfakcjonowane, triumfalne spojrzenie pełne wyższości. Zagryzłem dolną wargę i wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić. Wiem co ten skurwiel kombinuje. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to było strasznie tchórzowskie. Ale on się nie bał. On po prostu chciał zabawić się moim kosztem. Obserwować, jak wiję się w środku i walczę całym sobą z ogarniającą mnie wściekłością. Jak nie radzę sobie z przytłaczającymi mnie emocjami. Jak za wszelką cenę staram się nie wybuchnąć, żeby nie zszargać swojej opinii, która już i tak wisi na włosku. Chociaż w tym momencie, opinia publiczna nie była dla mnie istotna, to widziałem, że jeśli nie będę nad sobą panować, moje szanse na to, że uda mi się pomóc dzieciakowi gwałtownie zmaleją. Ai tak były niskie.

No cóż, niech tak będzie. Chce grać? Proszę bardzo. Mam wprawę.

-Naturalnie- powiedziałem z życzliwym uśmiechem, posyłając mu wesołe spojrzenie- słyszałem, że jest pan w posiadaniu pewnej... ehm... wartościowej obligacji- mruknąłem, niechętnie nazywając chłopca w ten sposób. Jeszcze trudniej przyszło mi stwierdzenie tego, że "należy" on do Kingpina. Ale dzięki temu, wyraźnie dałem mu do zrozumienia, o co mi chodzi. Choć z drugiej strony, najpewniej od początku wiedział, czego tu szukam. Ten jedynie uśmiechnął się lekceważąco.

-Och, nie przesadzajmy, nie jest znowu taka wartościowa- stwierdzili swobodnie, machając lekceważąco dłonią. Zagotowało się we mnie. Resztką woli powstrzymałem się od przyłożenia temu skurwielowi. Jak on śmie? W tym momencie nie czułem nic, poza gniewem i odrazą. Jednak mimo to wciąż posyłałem Fiskowi przyjacielski uśmiech. Zaśmiałem się krótko.

At all costsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz