POV: Masky.
Gdy niecałe 30 metrów przeszliśmy Avinia stwierdziła, że się zmęczyła i wlazła Toby'emu na plecy. To nawet jest śmieszne, bo Toby biega jak dzieciak i nie raz się wywalili, a my musimy iść ich tępem, bo to Avi zna drogę, nie my.
- Toby! Puść mnie już! Mam kurwa, całe łokcie obdarte od wywalania się! - Zaczęła śmiejąc się. Pierwszy raz słyszę jej śmiech. Jest całkiem uroczy.
- Nie! - Krzyknął i znowu zaczął biegać. I co? Wywalił się. Szkoda mi jej. Toby nie czuje bólu, ona tak. Hoodie podszedł do nich i pomógł im wstać.
- Prze-prze-stań-stańcie bo ni-nigdy tam n-nie do-doj-dzie-dziemy - Powiedział mój brat, a Avi podeszła do niego i złapała go za policzki.
- Jaki słodziutki jesteś! - Mówi śmiejąc się, po chwili odchodzi. - Dobra, było miło, a teraz idziemy do tych chujów. - A już myślałem, że spędzimy czas z 'miłą' Avi. Nie o to chodzi, że jest wredna, tylko... No nieważne.
- Tak jest kapitanie! - Zawołał Toby i podbiegł do niej. Resztę drogi coś tam rozmawialiśmy, kłociliśmy i wsumie tylko to. Po chwili byliśmy pod dużym domem. Avi wlazła jak do siebie, a jak ona, to i my.
- Avi!! - Wykrzyknęła jakaś dziewczyna i chłopak i podbiegli do niej.
- Siema młodziaki, gdzie Ci zjebani mieszkańcy tego domu? - Spytała, a mi chciało się śmiać. Dużo wiem o jej matce - Mary, a ona jest mieszanką matki i Slenderman'a. Próbuje być poważna, ale nie kulturalna.
- Śpią, poszli gdzieś, i tak dalej. - Powiedziała dziewczyna, na oko nie więcej niż 15 lat, a chłopak bodajże był jej bliźniakiem.
- Spoko. - Powiedziała i weszła na schody. - Ja pójdę spakować Lazari, a wy zajmijcie się tą trójką. - Powiedziała, a po chwili chłopak się wydarł.
- A po chuj pakujesz małą? - Pyta oburzony, a Avi spogląda na niego znacząco. - Przepraszam, za brzydkie słowo. - Mówi puszczając głowę.
- Zamieszka ze mną. Dla bezpieczeństwa, wiecie o co chodzi. - Mówi obojętnie i idzie na górę.
************************************
Czytasz? Zostaw po sobie znak!
Komentarz ~💬
Gwiazdka ~⭐