Rozdział XIV

27 4 2
                                    

POV: Avinia.

Po spakowaniu małej wróciliśmy do domu. Było dość późno, więc poszliśmy spać. Na drugi dzień wstałam zmarnowana. Nie mogłam spać. Znowu. Eh... ubrałam się w dresy i bluzę. Jak zwykle... Poszłam na dół, gdzie o dziwo wszyscy byli. Żarli śniadanie, a ja lekko się uśmiechnęłam i usiadłam koło... ojca.

- I jak się spało? - Spytał mnie... nawet nie wiem, ale morderczo spojrzałam na Jeff'a, bo w końcu czemu nie?

- Czyżby, nie dali Ci spać ludzie, którzy nie wierzą w Krwawą Mary? - Pyta Twin i podaje mi jedzenie.

- Ale przecież nie musisz do nich chodzić. - Powiedział Toby, a ja chciała mu wjebnąć, ale powtrzymałam się.

- Toby, ja muszę. To jest ogromna chęć mordu wtedy. Tego nie da rady olać. To jest mój obowiązek. - Mówię nawet mądrze i zaczynam jeść. - A jak jestem wkurwiona to już w ogóle. - Lekko się śmieję i spoglądam na niego.

- A jakby, ktoś z nas Ciebie wołał? - Spytał Ben, a ja się zamyśliłam i wzruszyłam ramionami.

- Nic Wam się nie stanie. Jak nam nic nie jest to Wam też... No może nie licząc Matt'a. - Odpowiada mu Lexi, i śmieję się z ostatnich słów. Po obiedzie nic ciekawego się nie działo. Na wieczór oglądaliśmy jakiś film, a ja gapiłam się na lustro...

- Avi! Avi! Kurwa... - I poczułam ból na policzku. Pisknęłam i złapałam się za serce, patrząc na każdego. - Coś się stało...? - Nie kurwa, tylko prawie zawał dostałam.

- Nie... Chyba. - Spoglądam kolejny raz w lustro i przygryzam wargę. - Tylko... wydaję mi się, że coś jest w lustrze, ale... To niemożliwe. - Mówię poprawiając włosy.

************************************
Czytasz? Zostaw po sobie znak!
Komentarz ~💬
Gwiazdka ~⭐

"Córka morderców" ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz