POV: Slenderman.
Siedziałem pod tymi drzwiami chyba z trzy godziny. Twin wszedł do środka, ponieważ Dr.Smiley prosił go o pomoc, a jeśli to on sam go poprosił, to musi być źle. Ja... Płakałem (Tak, potrafi płakać bez oczu ~ autorka). Nie mogę jeszcze i jej stracić... Spojrzałem na resztę. Frank i Matt próbują pokazać swoją męskość i tylko stoją patrząc w jeden punk, w ich oczach widać łzy strachu... Lexi, Lazari, Sally, Jane i reszta dziewczyn poprostu płacze. Proxy siedzą naprzeciwko mnie ze schylonymi głowami. Oni z nich wszystkich najbardziej się z nią wżyli. Oni chodzili na akcje - Avi z nimi. Robili coś - Avi też. Reszta z mojej rezydencji również siedzi w ciszy. I moi bracia... Offenderman, mówi w kółko, że mógł coś zrobić i to jego wina, Splendorman zwinął się i kiwa się, a Trenderman również w kółko powtarza, że to nie prawda... Po chwili z gabinetu wychodzi Smiley.
- I co z nią? - Spytałem odrazu wstając. Spojrzał na mnie i chwilę się zamyślił.
- Jak na razie okej... Tylko, że zapadła na krótkotrwałą śpiączkę. Jak będzie wszystko iść po mojej myśli to dwa dni i znowu twoja córka będzie wkurwiać Jeff'a - Zaśmiałem się, a Doktorem wziął głośno powietrze. - Też są nieciekawe wiadomości... - Powiedział, a każdy na niego spojrzał.
- Jakie?! - Powiedziałem przestraszony, a on pocieszająco się uśmiechnął.
- Slenderman'ie... Ktoś cały czas musi przy niej siedzieć. Teraz jest dobrze, ale w każdej chwili może się to zmienić. Najgorsze, że ona teraz samodzielnie oddycha, ale też czasami wogóle nie można wyczuć, że to robi. Wiesz, co to odznacza... - Może... umrzeć?
************************************
Czytasz? Zostaw po sobie znak!
Komentarz ~ 💬
Gwiazdka ~⭐