Rozdział I

51 6 1
                                    

POV: Frank

11 lat później

Właśnie wróciłem z "polowania". Jak zawsze w domu są jakieś krzyki. Wchodzę do salonu i co zastaję? No co? Widok szarpiących się Avini i Matta oraz Lexi próbującej ich rozdzielić. Usiadłem koło Twina na kanapie i obserwowałem naszą "najświętszą trójce". Po kilku minutach ni stąd ni stamtąd Matt wyciąga nóż i próbuje wbić w Avinie go, lecz ona sprawnie łapie go za rękę i przekręca tak, że to on jest na dole. Wyszarpuje mu nóż i podaje Lexi. Szybko z niego staje i siada między mną, a Twinem.

- Kurwa... Zmęczyłam się. - powiedziała machając ręką przed twarzą. Po chwili przytula się do mnie. - Jak tam było na zabijaniu?

- Eh... Jak zwykle. Ofiary, krew i te psy. Szkoda gadać. - Twin wymownie spojrzał na mnie i Avi, ta tylko przekręciła oczyma i weszła do lustra. Spojrzałem na niego pytająco.

- Poszła do Emelesa po próbki. Skończyły mi się, a on jako jedyny ma takie, które są mi potrzebne. - Kiwnąłem głową i poszłem do kuchni po picie. Gdy pojawiłem się w progu od razu zobaczyłem naszych zakochańców - Matta i Lexi. Mogę się załozyć, że oni będą razem. Wziąłem tylko szklankę i nalałem do niej wody i poszłem do mojego "gabinetu", bo nie miałem co robić. Twin jest u siebie i robi tam jakieś eksperymenty, Avi siedzi z nim i mu pomaga, a Matt i Lexi, romansują.

POV: Slenderman

Siedzę u siebie za biurkiem, na krześle w samotności. Głowę opieram o rękę i tępo patrze się w zdjęcie. Nie takie zwyczajnie, lecz... do tego zdjęcia mam najlepsze wspomnienia z mego życia. Na tym kawałku papieru jest mój cały świat... Moja rodzina. Moja ukochana Mary oraz moja córka. Myśl, że już żadnej nie zobaczę dobija mnie bardziej, lecz muszę być silny. Muszę być silny dla Sally, dla proxy, dla moich podopiecznych, lecz... Ugh. Czasami naprawdę się załamuję, gdy sobie pomyślę, że mogłem nie posłuchać Mary i wtedy nie ucieć to może miałbym je obie przy mnie. Obroniłbym je. Nie pozwoliłbym, aby coś im się stało.
Ehh... Przetarłem twarz ręką i schowałem zdjęcie. Nikt nie zna prawdy o Mary i Avini oprócz moich rodziców oraz braci. Bardzo mi pomogli. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi i ich otwarcie.

- Slendermanie zrobiłyśmy obiad. Czekamy na Ciebie. - Powiedziała Jane na co lekko się zdzwiłem, bo zazwyczaj to ja robię posiłki, ale zasiedziałem się, więc cóż...

- Tak, tak. Już idę. Dziękuję Jane. - Dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła zostawiając mnie samego. Chwilę potem przeteleportowałem się do jadalni i usiadłem na swoim stałym miejscu. Życzyłem wszystkim tradycyjne "smacznego" i zacząłem jeść. Czułem wzrok każdego na sobie, lecz nie zwracałem na to uwagi.

- Więc... - zaczął Jeff i spoglądnął na wszystkich. - Slendermanie... czy coś się stało? - Spytał, a ja nie na żarty się zdzwiłem.

- Tak Jeffrey'u wszystko jak najlepszym w porządku. - "Spojrzałem" na niego. - Dziękuję dziewczęta za obiad. Był przepyszny, ale teraz przeprasz, lecz muszę iść.

************************************
Czytasz? Zostaw po sobie znak!
Komentarz ~💬
Gwiazdka ~⭐

"Córka morderców" ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz