Rozdział 27

19 4 4
                                    

POV: Avinia.

Patrzyłam rozbawiona na ich zdziwione miny. Chwilę była cisza, ale dziewczynki je zastąpiły swoim piskiem. Podbiegły do mnie i się przytuliły.

- Cześć małe. - Mówię kucając i przytulając do siebie Sally i Lazari. Po chwili zaczęłam się z innymi witać.

- No kurde, brakowało mi Ciebie. - Zaśmiał się Masky i przytulił mnie mocno, co odwzajemniłam.

- Tak prędko się mnie nie pozbędziesz! - Śmieję się cicho, odsuwając się od niego. - Gdzie tatulek? - Pytam rozglądając się.

- Pewnie u siebie, ale nie wiem, czy to dobry pomysł, abyś tam szła. - Spoglądam na wujka Splendora, tiaa, powiesz mi, że mam nie iść, to napewno nie pójdę.

- Bla, bla, bla. - Przekręcam oczami i kieruję się do Slendka. Wchodzę do niego bez pukania i uśmiecham się. - A co się z córką nie przywitasz? - Mówię z uśmiechem.

- A-Avinia..? - Nie kurde Zenek spod sklepu. Lekko kiwnęłam głową, a ten się teleportnął. - Przepraszam... - Przytulił mnie... Fuu, ale się nie odsunęłam.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co, a poza tym tak łatwo zapierdolić się nie dam! - Śmieję się i po chwili idziemy do reszty. Rozmawiamy, a po chwili idę do swojego pokoju, bo zachciało mi się spać.

************************************
Czytasz? Zostaw po sobie znak!
Komentarz ~💬
Gwiazdka ~⭐

"Córka morderców" ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz