- Zaczekaj. - Głos Marka przebił się przez zgiełk miasta w chwili, w której Donghyuck wyciągnął rękę w stronę klamki. Obejrzawszy się na Marka, zobaczył, jak ten podbiega do niego z szerokim uśmiechem, a następnie sam otwiera drzwi, nieznacznie się przy tym kłaniając. - Proszę bardzo.
- Jeśli rzeczywiście tak będzie wyglądała nasza randka, mogłeś mnie na nią zaprosić już we wtorek - stwierdził Donghyuck, wchodząc do środka kawiarni, do której go przywiózł Mark.
- Zgodziłem się na coś, a ja nie łamię obietnic - odpowiedział Mark. Nie zdążył nawet zamknąć za sobą drzwi, kiedy chłopak spojrzał na niego znacząco przez ramię. - Wyjątek potwierdza regułę?
Na widok niepewnego uśmiechu Marka Donghyuck ponownie przeniósł wzrok przez siebie, by ukryć fakt, że nie mógł się nie uśmiechnąć na jego odpowiedź. Mark robił wszystko, aby pokazać mu, jak bardzo żałuję, że opowiedział swoim przyjaciołom o Jeno, przez co Donghyuck nie potrafił się na niego złościć, nawet gdyby tego chciał. Mark roztaczał wokół siebie aurę skruchy, sprawiając, że Donghyuck niemal od razu mu wybaczył to, co zrobił, jednak nie zamierzał mu tego jak na razie powiedzieć.
Aczkolwiek może powinien był to zrobić z uwagi na to, że Mark denerwował się już wystarczająco ich randką. On sam rozluźnił się zaraz po przyjściu chłopaka do jego pokoju, lecz Mark do teraz chodził dość spięty, chociaż skrzętnie próbował to ukryć pod uśmiechem i nawiązywaniem krótkich rozmów. Donghyuckowi również nie umknęło to, jak ręce Marka trzęsły się, kiedy ten wyciągał wazon z szafki, aby wstawić do niego kupione dla niego kwiaty, które niestety nie mogły im towarzyszyć. Na szczęście chłopak zdołał opanować swój stres przed wejściem do samochodu, więc Donghyuck nie musiał proponować tego, że on poprowadzi.
- Jak się czujesz? - zapytał Mark, kiedy tylko zasiadł za kierownicą i spojrzał na Donghyucka, przed którym wcześniej oczywiście otworzył drzwi. Ten westchnął i oparł się wygodnie o siedzenie, specjalnie nie odpowiadając na pytanie. - Odnośnie naszej randki - doprecyzował Mark, śmiejąc się przy tym cicho. A więc Donghyuck zamierzał zachowywać się tak samo, jak zwykle.
- Cóż, kiedy nie zobaczyłem cię na śniadaniu, myślałem, że stchórzyłeś lub że zmieniłeś zdanie. W końcu jak wczoraj zaproponowałeś randkę, byłeś pod wpływem. - Donghyuck odwrócił głowę w stronę chłopaka.
- Jeśli cię to pocieszy, to ja przez chwilę się bałem, że jedynie śniło mi się to, że się zgodziłeś i wyśmiałbyś mnie, gdybym przyszedł do ciebie z różami.
- "Wyśmiałbym cię"? Naprawdę myślisz, że jestem osobą, która by tak zareagowała, gdyby ktoś przyniósł jej kwiaty, Marku Lee? - zapytał Donghyuck, po czym prychnął, opierając policzek na dłoni.
- Nie, nie, nie, nie to miałem na myśli, po prostu się bałem, że... - Mark przerwał w połowie zdania, kiedy chłopak powoli przeniósł na niego wzrok, a na jego buzi uformował się wymowny uśmiech. - Że tak samo jak teraz, będziesz żartował, a ja sobie nie będę zdawał z tego sprawy.
- Teraz nie musisz się bać o to, że bym się nie zgodził, ponieważ to zrobiłem, ale za to powinieneś zacząć się martwić o to, że wysiądę z samochodu. W końcu wciąż czekam, aż odjedziesz spod domu.
Czując na sobie na poły zniecierpliwione, na poły rozbawione spojrzenie Donghyucka, Mark włączył silnik, a następnie wyjechał na ulicę. Domyślając się, że i tak pewnie nie dostanie odpowiedzi na to pytanie, Donghyuck postanowił nie pytać, dokąd zmierzają, zamiast tego wsłuchując się w spokojną muzykę lecącą z radia. Obserwował mijane przez nich domy, próbując odgadnąć, dokąd jadą, jednak kiedy Mark wjechał do centrum, niemal od razu znaleźli się na ulicy, na której Donghyuck jeszcze ani razu nie był i zostało mu jedynie czekać, aż student zaparkuje, co stało się zaledwie pięć minut później.
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanfictionDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...