Mark zatrzymał się przed otwartym oknem balkonowym i wystawił przed siebie rękę. Krople deszczu opadły na jego dłoń i przedramię, jednak chłopak nie cofnął kończyny, wzdychając, kiedy jego ciało przeszły dreszcze, wywołane chłodem wody. Mark rozejrzał się wokół. Jego dzielnica skrywała się w ciemnościach, które rozświetlały jedynie uliczne lampy oraz światła pozapalane w niektórych domach, lecz z uwagi na to, że właśnie dochodziła północ, nie było ich wiele. Aczkolwiek jednym z nich był pokój Marka, który z przymkniętymi oczami oparł się o ramę okna, wsłuchując się szum deszczu i to, jak uderza on o dach domu.
Gitara, która przez ostatnie miesiące ukryta była pod jego łóżkiem, leżała na biurku, niemalże krzycząc do Marka, aby ponownie coś na niej zagrał. Mark uśmiechnął się do siebie, kiedy wrócił myślami do popołudnia spędzonego z Donghyuckiem, a dokładniej do momentu, gdy siedząc na murku, grał wszystkie piosenki, jakie tylko przychodziły mu do głowy. Mark prawdopodobnie nigdy nie wiedziałby, kiedy skończyć, nie przestając grać aż do chwili, w której palce odpadłyby mu z bólu. Na szczęście pogoda postanowiła do tego nie dopuścić, zsyłając na nich ulewny deszcz.
Mark nie wiedział, jak długo zajęło mu i Donghyuckowi dotarcie do domu, jednak po ich powrocie jego rodziców wciąż nie było ich w domu. Dopiero wtedy sprawdził swój telefon, gdzie dostał wiadomość, że musieli pojechać na pilne zakupy i że wrócą odrobinę później niż zwykle. Mark bynajmniej nie miał nic przeciwko temu, jednak gdy tylko zamknął za sobą drzwi wejściowe, a Donghyuck zdążył zniknąć na górze, by się przebrać w wygodniejsze ubrania, westchnął.
Cisza w jego domu była wręcz przytłaczająca i Mark czuł się nieswojo aż do chwili, w której włączył telewizor. Wciąż nie potrafił zrozumieć, jak samotność nie przytłaczała Donghyucka, kiedy po szkole wracał do pustego domu i chociaż naprawdę chciał go o to zapytać, wiedział, że nie mógł. Obiecał samemu sobie, że więcej nie poruszy tego tematu i poczeka, aż Donghyuck będzie gotowy na szczerą rozmowę. Lecz nawet jeśli do takiej nie dojdzie, Mark pogodzi się z tym, że pożegna się z Donghyuckiem oraz jego sekretem, którego w takim przypadku nigdy nie pozna.
Dwaj chłopcy zjedli obiad na chwilę przed tym, jak rodzice Marka wrócili do domu, dlatego też resztę popołudnia Mark i Donghyuck spędzili w pokoju tego pierwszego, oglądając koreańskie filmy, podczas których również rozmawiali po koreańsku, pamiętając rozmowę z panią Lee odbytą podczas śniadania. Mark radził sobie coraz lepiej, jednak nie był to jedyny powód, dla którego lekki uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy.
Niemożność opowiedzenia nikomu o swoim największym marzeniu niekiedy męczyła Marka tak mocno, że miał ochotę wykrzyczeć rodzicom lub przyjaciołom w twarz, czego skrycie pragnie, byle tylko pozbyć się sekretu ukrywanego przez każdym, kogo znał. Lecz nigdy nie zdobył się na odwagę. Aż do dzisiaj, kiedy opowiedział wszystko Donghyuckowi. I Mark mógł śmiało powiedzieć, że nigdy nie czuł się lepiej, z kolei fakt, że Donghyuck był jedyną osobą znającą jego marzenie, sprawił, że stał się on dla niego jeszcze ważniejszy, a miłość do niego silniejsza. Pogrążony w rozmyślaniach, nie usłyszał czyjegoś przybycia, w ciągłym bezruchu stojąc w otwartym oknie balkonowym.
- Czy ty chcesz się przeziębić? - zapytał Donghyuck, zamykając za sobą drzwi do pokoju Marka. Od jego ciała wciąż biło ciepło po gorącym prysznicu, a wilgotne włosy zwisały wokół jego twarzy.
- Ja? - Mark od razu odwrócił się w stronę Donghyuck i zamknął okno. Mokrą rękę wytarł w swój podkoszulek. - Oczywiście, że nie.
- To dobrze, ponieważ nie miałbym siły się tobą zajmować - odparł Donghyuck. Odłożywszy swój telefon na szafkę nocną, opadł na łóżko, wzdychając przy tym. - Twoi rodzice jeszcze nie śpią. To nie jest u nich normalne, prawda?
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanfictionDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...