🌷 52 🌷

318 35 36
                                    

Mark oparł ręce o ścianę przed sobą i pochylił głowę. Strumienie wody uderzały w jego muskularne plecy i szerokie barki, po czym spływały po smukłych nogach i umięśnionym torsie będącym wynikiem wielu miesięcy ćwiczeń i treningów, kończąc swoją drogę na posadzce prysznica. Po chwili z zamkniętymi oczami Mark odrzucił głowę do tyłu, zaczesując włosy i rozpryskując przy tym dookoła krople wody.

Szum wody zagłuszał jego myśli i gorąco w łazience, przez które zaparowały szklane ściany prysznica oraz lustro, mogły stanowić usprawiedliwienie dla walącego w piersi serca chłopaka oraz krwi buzującej w jego żyłach. Lecz on wiedział, że główną winę ponosi jego zestresowanie związane z planowaną rozmową, do której wciąż nie był pewien, czy w ogóle dojdzie. Znając ognisty charakter Donghyucka, Mark nie zdążyłby nawet pomyśleć o jej rozpoczęciu, a chłopak już by rozpocząłby inny temat, uciekając od tego, co zastanawiało go przez cały dzisiejszy dzień za wyjątkiem kilku godzin spędzonych w towarzystwie Donghyucka.

Po tym jak Mark poddańczo zgodził się odjechać spod uczelni, nie poruszając więcej tematu jego zazdrości, przez dłuższą chwilę jeździł w kółko po centrum Vancouver, nie mogąc zdecydować się, gdzie powinien się zatrzymać. Na szczęście Donghyuck nie zobaczył jego zagubienia, wpatrując się w ekran swojego telefonu, ponieważ wówczas na pewno w jakiś sposób by to skomentował. Dzięki jego milczeniu Mark zdążył doprowadzić się do porządku i koniec końców zaparkować się na pierwszym lepszym parkingu, skąd następnie przeszli się na spacer.

Pogoda zdecydowanie im sprzyjała, więc mogli pozwolić sobie na zostawienie kurtek w samochodzie. Zabrali jedynie telefony i portfele, a plecaki schowali do bagażnika, by te nie przypominały im o zajęciach, od których również chcieli odpocząć. Donghyuck dodatkowo wyciągnął okulary słoneczne, które zatknął na głowie, ku uldze Marka, który nie chciał tracić nawet tych kilku minut możliwości podziwiania brązowych oczu Donghyucka, skrzących się w promieniach słońca i wypełniającymi się zadziornymi skierkami za każdym razem, gdy ten się z nim droczył.

Nie zmierzali w żadnym konkretnym kierunku. Żaden z nich nie miał ochoty na zwiedzanie, zamiast tego woleli jedynie wspólnie spędzić czas na świeżym powietrzu. Mijali wypełnione po brzegi klientami kawiarnie, w których unosiły się słodkie zapachy oraz śmiechy osób, którym dane było skosztować ich smakołyków, sklepy, na witrynach których zostały ustawione najładniejsze modele ubrań oraz te o najbardziej okazyjnej cenie, jednak nie weszli do żadnego z nich, nie mając zamiaru nic kupować. Szli przed siebie, wśród zgiełku miasta, ludzi krzyczących do telefonu, trąbiących aut oraz gruchających gołębi, aż w końcu znaleźli się na otwartym placu, gdzie mieli więcej miejsca dla siebie.

Mark spojrzał wtedy kątem oka na Donghyucka, po czym pochwycił jego rękę w swoją. Przypatrując się mu, zobaczył, jak ten zerknął z ukosa na ich złączone dłonie, pewnie zastanawiając się, czy nie zabrać swojej, jednak ostatecznie pozostawił ją w uścisku Marka, mocniej splatając ze sobą ich palce. Na twarzy Marka pojawił się uśmiech, który znikł w momencie, w którym Donghyuck się odezwał.

- Jeśli to jest twój sposób pokazywania światu, że jestem twoim chłopakiem, to pragnę ci tylko powiedzieć, że nigdzie w pobliżu nie ma Emilia, któremu musiałbyś to udowadniać.

- Nie, ja... - Mark spuścił wzrok, ale szybko spojrzał na Donghyucka, który uśmiechał się półgębkiem. Niepewnie się zaśmiał i ku niezadowoleniu młodszego chłopaka pstryknął go w nos wolną ręką. - Dobrze wiesz, że nie taki był mój cel.

- Czy ja wiem? Zdawało mi się, że pod uczelnią byłeś gotów urządzić niemałą scenę zazdrości, gdybyś był obok akurat w chwili, w której rozmawiałem z Emiliem - odparł Donghyuck, wzruszając ramionami. Nieznaczny ruch z jego strony, który miał na celu rozłączenie ich rąk, zmusił Marka do wzmocnienia uścisku. Donghyuck uniósł brwi.

help me forget about him || markhyuck ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz