Mark podszedł do drzwi i już miał złapać za klamkę, kiedy jednak w ostatniej chwili cofnął rękę i obrócił się na pięcie, ponownie zaczynając krążyć po pokoju. Z kieszeni spodenek wyjął swój telefon, by sprawdzić godzinę. Jeśli za chwilę nie zejdzie na dół, jego rodzice sami go zawołają na śniadanie lub wyślą po niego Donghyucka. Na samą myśl o chłopaku ręce Marka zaczęły się delikatnie trząść z podekscytowania wymieszanego ze strachem i zdenerwowaniem, a wspomnienie wczorajszego pocałunku powróciło do niego, oddziałując na niego niemalże równie mocno jak samo zetknięcie ich ust w tamtej chwili.
Mark przycisnął palce do ust, wzdychając przy tym lekko i przeniósł wzrok na drzwi. Może powinien najpierw pójść zobaczyć się z Donghyuckiem, a dopiero potem zejść na śniadanie? Mark pokręcił głową, po czym położył się na swoim łóżku, na którym nadal leżała skołtuniona kołdra. Pierwszy raz jednocześnie nie marzył o niczym bardziej niż o spotkaniu z Donghyuckiem i o tym, by uciec jak najdalej od niego, byle tylko nie musieć się mierzyć z konsekwencjami dnia poprzedniego.
Ich pocałunek na plaży był zdecydowanie najbardziej magicznym przeżyciem w całym życiu Marka. Chciał, aby tamten moment trwał wiecznie, by nigdy nie musiał wypuszczać ze swoich objęć Donghyucka, który opierał się o niego, zupełnie jakby chciał mu tym pokazać, jak bardzo mu ufa. Spijał kolejne pocałunki z jego ust, nie mogąc się nimi nasycić, chcąc zarówno nadrobić stracony tydzień, jak i nacieszyć się Donghyuckiem, dopóki ten był obok niego. W tamtej chwili nie liczyło się absolutnie nic poza gorącem w jego ciele, które nabierało na sile z każdym ruchem warg Donghyucka.
Lecz Mark wiedział, że wszystko kiedyś musi dobiec końca, więc kiedy Donghyuck odsunął się, powstrzymał się przed przyciągnięciem go z powrotem do siebie. Niebo za nimi powoli zaczynało ciemnieć, ludzie schodzili z plaży, woda w zatoce falowała pod wpływem prądów morskich, aczkolwiek oni zastygli, wpatrzeni w siebie, z przyspieszonym oddechem od nadmiaru wrażeń. Do żadnego do końca nie dochodziło, co się stało.
Jako pierwszy uśmiechnął się Donghyuck, powoli przesuwając lewą rękę z piersi Marka na jego szyję, po czym zatrzymał ją dopiero na policzku. Wówczas również na twarzy Marka pojawił się uśmiech, a on sam chwilę później zaśmiał się cicho. Jego dłonie spoczywały na talii Donghyucka i nie zamierzały się stamtąd ruszyć. Jedynie spojrzenie Marka wędrowało po twarzy Donghyucka - począwszy od ust, których smak nareszcie poznał, przez zarumienione policzki, aż po błyszczące w wieczornym świetle oczy. Nieświadomie Mark pochylił głowę, stykając się czołami z chłopakiem, który przymknął oczy.
- Wybacz...
- Już ci mówiłem, że nie masz za co przepraszać - wymruczał Donghyuck. Jego usta znajdowały się tak blisko Marka, że ten niemalże czuł na swoich wargach wypowiadane przez niego słowa.
- Tak, wiem, ale... - Markowi nie dane było dokończyć zdania, bowiem przerwał mu delikatny pocałunek, jaki złożył na jego ustach Donghyuck. Był on o wiele czulszy i spokojniejszy, jednak i tak zaczął mieć wrażenie, że jego serce nie wytrzyma tylu emocji.
- Lepiej już nic nie mów, ponieważ jeszcze uda ci się zepsuć naszą randkę, Marku Lee - wyszeptał Donghyuck. - A następnym razem uciszę cię w mniej przyjemny sposób.
- Jasne - odparł równie cicho Mark, śmiejąc się niemrawo. Jego policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej, a on sam nagle utracił niemalże całą odwagę, przeznaczywszy ją na pocałowanie Donghyucka. Już wtedy jednak wiedział, że nigdy nie pożałuje tego, że to zrobił.
Kiedy Donghyuck cofnął się o krok, jednocześnie zabierając swoje dłonie z ciała Marka, za którymi ten od razu zatęsknił, żaden z nich nie wiedział, która tak właściwie jest godzina. Jednak również żadnego z nich to nie interesowało. Pomimo iż bardzo nie chciał tego robić, Mark wypuścił Donghyucka ze swoich objęć, który od razu schował ręce do kieszeni kurtki, kopiąc nogą w piasek.
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanfictionDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...