🌷 41 🌷

281 35 20
                                    

Atmosfera w samochodzie pomiędzy Markiem i Donghyuckiem zgęstniała na samym początku ich jazdy, a dokładniej w momencie, w którym obaj znaleźli się wewnątrz pojazdu. Echo ich rozmowy sprzed niecałej godziny wciąż dźwięczało w ich uszach, a najgorsze było to, że obaj byli świadom, iż żaden z nich nie przesadził - że mimo iż ton Donghyucka był dość chłodny i pełen złości, to jego słowa oddawały idealnie rzeczywistość, stawiając w złym świetle Marka, który mógł jedynie pogodzić się z prawdą i z tym, że popełnił błąd, za który przyszło mu teraz płacić.

Powinien był odpuścić. Powinien był pozwolić Donghyuckowi wrócić do swojego pokoju, kiedy ten chciał to zrobić, ponieważ wtedy ich kryzys byłby zdecydowanie łatwiejszy do zażegnania, podczas gdy obecnie Mark obawiał się powiedzieć cokolwiek, byle nie pogorszyć sytuacji. I choć podjął kilka prób nawiązania rozmowy, Donghyuck uparcie milczał, wypatrując przez okno.

Mark zerknął kątem oka na Donghyucka, jednak ostatecznie postanowił nic nie mówić aż do momentu, w którym zajadą pod uczelnię. Naprzemiennie zaciskał i rozluźniał palce na kierownicy, walcząc ze swoimi myślami. Wiedział, że istnieje tylko jedno rozwiązanie problemu, jednak ono oznaczało powiedzenie Donghyuckowi tego, czego zawsze wstydził się zdradzić innym, bojąc się, że zostanie przez to wyśmiany. Lecz skoro oczekiwał zwierzenia się od Donghyucka, on również powinien być na nie gotów, prawda?

Aczkolwiek bardziej od swojego wyznania Mark obawiał się, że przez to, iż nie zdążył się w porę pohamować, zrujnował ostatni tydzień, jaki mógł spędzić z Donghyuckiem. Szczerze wątpił, że Donghyuck nie odzywałby się do niego aż do końca wyjazdu, jednak był pewien, że widmo ich rozmowy wisiałoby nad nimi, nie pozwalając o sobie zapomnieć, a oni sami nie mogliby się przez to w pełni nacieszyć sobą. A przecież właśnie tego najbardziej pragnął Mark - aby czas, jaki im pozostał, nie został stracony.

Z myślami, które nie pozostawały Markowi wątpliwości, co musi zrobić, wjechał na teren uniwersytetu, od razu zaczynając szukać miejsca parkingowego, co wyjątkowo nie było proste, bowiem przyjechali później niż zwykle. Jadąc w ślimaczym tempie pomiędzy studentami chodzącymi po parkingu, Mark rozglądał się dookoła, jednocześnie co pewien czas wbijając spojrzenie w Donghyucka, który jednak wciąż uparcie go ignorował, nawet wtedy, gdy w końcu zaczął parkować tyłem na znalezionym po długich poszukiwaniach wolnym miejscu.

Lecz gdy tylko Mark wyłączył silnik, Donghyuck zrobił coś, co mógł przewidzieć - prędko odpiął pas i ze swoją torbą w ręku wyszedł bez żadnego słowa z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Mark bez wahania za nim podążył. Po zamknięciu samochodu zarzucił na ramię plecak i mijając innych studentów, biegł w stronę Donghyucka, który w żwawym tempie zmierzał w stronę głównego budynku uczelni. Rozpięta kurtka falowała z każdym jego krokiem, a obcasy sztybletów głośno uderzały o beton.

- Donghyuck, błagam cię, zaczekaj! - zawołał go Mark, kiedy postawił stopę na pierwszym stopniu. Na dźwięk jego głosu Donghyuck zatrzymał się na moment i ta chwila zawahania pozwoliła Markowi na podbiegnięcie do niego oraz złapanie za łokieć. - Proszę, musimy...

- ...porozmawiać? - Donghyuck odwrócił się w stronę chłopaka, który pod wpływem jego przeszywającego na wskroś spojrzenia przełknął głośno ślinę.

- Tak, właśnie, porozmawiać - powiedział Mark, lekko ciągnąc Donghyucka za rękę, by ten zszedł ze schodów. - Nie chcę iść na zajęcia ze świadomością, że jesteś na mnie zły.

- Dobrze. Nie jestem na ciebie zły - odparł bez emocji Donghyuck, wyrywając się uścisku Marka. Złapawszy na pasek swojej torby, uniósł podbródek. - Proszę, teraz możesz już iść.

help me forget about him || markhyuck ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz