- Donghyuck, wszystko w porządku? - Mark nachylił się przez stół do swojego chłopaka i już miał zamiar pochwycić jego dłoń, kiedy jednak przypomniał sobie, że siedzą w jadalni, do której w każdej chwili może wejść jedno z jego rodziców. Dlatego też powstrzymał się, ograniczając się do posłania mu zmartwionego spojrzenia. Donghyuck podniósł na niego wzrok.
- A dlaczego by miało nie być? - zapytał, zakładając ręce na piersi, kiedy rozsiadł się wygodniej na krześle.
- Wyglądałeś, jakbyś nad czym rozmyślał - wytłumaczył się Mark. Zerknął nerwowo w stronę wejścia do kuchni, jednak z sąsiedniego pomieszczenia wciąż dochodziła do nich rozmowa jego rodziców. Oboje szeptali, przez co nie potrafił rozróżnić poszczególnych słów, ale wyraźnie słyszał, że jego mama jest czymś przejęta.
- Cóż, teraz zastanawiam się, czy nie powinienem się poczuć urażony, ponieważ najwyraźniej jesteś dość zaskoczony tym, że w ogóle myślę - odparował obronnie Donghyuck, uśmiechając się półgębkiem, jakby wyzywał chłopaka na pojedynek.
Mark zagryzł dolną wargę i uciekł spojrzeniem, starając się wymyślić odpowiedź, dzięki której zwycięży, jednak poddał się w chwili, w której Deonghyuck zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Donghyuck podniósł się ze swojego miejsca i obszedł dookoła stół, by następnie objąć Mark i ułożyć podbródek na jego ramieniu. Zazwyczaj chłopak nie miałby nic przeciwko temu, ale biorąc pod uwagę, że od jego rodziców oddzielała ich jedna ściana, Mark położył rękę na przedramieniu Donghyuck, starając się go od siebie odsunąć. Ten jednak ani drgnął.
- Hyuck, jeśli moi rodzice nas zauważą, nie zostawią nas w spokoju przez całe śniadanie. A może nawet do końca twojego pobytu - wyszeptał Mark, obracając głowę, by móc spojrzeć na Donghyucka, który jednak wykorzystał ten moment, by pocałować go w usta.
- Już tak nie panikuj, Marku Lee - odpowiedział równie cicho Donghyuck wprost do ucha chłopaka. - Trochę adrenaliny ci nie zaszkodzi.
Donghyuck przygryzł delikatnie ucho Marka, który zacisnął usta, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Na szczęście Donghyuck nie zamierzał się znęcać nad nim dłużej i wyprostowawszy się, skierował się w stronę wyjścia z jadalni. Dopiero gdy wystawił stopę poza pomieszczenie, Mark oprzytomniał na tyle, aby rzucić w jego stronę:
- Dokąd idziesz? Zaraz będzie śniadanie.
- A więc zaraz zejdę na dół. Zapomniałem telefonu, a chcę sprawdzić, czy Jaemin przypadkiem niczego do mnie nie napisał. W końcu jak u nas jest noc, u nich jest wieczór - wyjaśnił Donghyuck, na odchodne przewracając oczami. Mark już nic nie dodał, wsłuchując się w jego kroki, kiedy wbiegł po schodach.
Gdy tylko znalazł się na górze, Donghyuck przeciągle westchnął, przeczesując dłonią włosy. W rzeczywistości pójście po telefon stanowiło dla niego jedynie wymówkę, by choć na chwilę uwolnić się od przenikliwego spojrzenia Marka, który zdawał się za każdym razem wiedzieć, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Ten bynajmniej nie odpowiedział zgodnie z prawdą na pierwsze pytanie chłopaka, ponieważ w istocie nic nie było w porządku. A przynajmniej takie wrażenie Donghyuck odnosił od chwili, gdy obudził się w czwartkowy poranek, wtulony w pomrukującego cicho Marka, starającego się wyłączyć budzik.
Donghyuck nie wiedział, czy przypadkiem nie zaczynał żałować, że postanowił się zwierzyć Markowi. Jego początkowo postanowienie, że Mark miał być jedynie osobą, dzięki której jego pobyt w Kanadzie miał być ciekawszy i bardziej urozmaicony, zostało przez niego zapomnienie, ale przypomniało o sobie wczorajszej nocy, kiedy we dwóch wrócili do domu.
Vancouver było już wówczas pogrążone w całkowitych ciemnościach, Mark prowadził ostrożniej niż zwykle, zaś Donghyuck unikał wyglądania przez boczne szyby, obawiając się tego, co mógłby zobaczyć w alejkach odchodzących od głównej ulicy. Żaden z nich nic nie mówił, jednak nie było to potrzebne. Zdarzały się bowiem momenty, gdzie wspólne milczenie było o wiele lepsze niż wymuszona rozmowa, mająca jedynie zapełnić w jakikolwiek sposób ciszę. Ta zazwyczaj denerwowała Donghyucka, ale tym razem pomagała mu uporządkować jego myśli. I chociaż nie udało mu się tego zrobić przez dojazdem do domu, był na dobrej drodze ku temu, a wniosek był już tak blisko niego, że gdyby tylko chciał, mógłby go pochwycić. Lecz nie chciał. Udawał, że nie wie, jak on brzmi.
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanfictionDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...