Światło wschodzącego słońca wkradło się przez odsłonięte okna do pokoju, oświetlając twarze dwóch chłopaków, wciąż pogrążonych we śnie. Zdawało się, że nic nie może zaburzyć ich spokoju, że żaden z nich nie ma problemów, którymi na co dzień się zadręcza, że potrafią cały dzień spędzić z niczym niezachwianymi uśmiechami na ustach. Jednak to było jedynie złudzenie, ponieważ obaj mieli na głowie tyle, że ta chwila oderwania od rzeczywistości, jaką zapewniał im sen, była potrzebna, a wręcz niezbędna.
Mark zmarszczył brwi i otworzył lekko oczy, lecz zamknął je zaraz po tym, gdy oślepiły go promienie słońca. Dopiero gdy uniósł rękę, którą zasłonił twarz, uniósł powieki i rozejrzał się po pokoju. Podręczniki i notatki, z których miał się wczoraj uczyć, leżały na biurku, jasno mówiąc, że chłopak nie zerknął do nich ani razu. Ręcznik rzucony przez niego w kąt pokoju nie zmienił swojego położenia, podobnie jak uśpiony laptop na jego łóżku, którego dotykał stopą. Półleżąc, Mark odwrócił głowę na prawo i sięgnął po swój telefon, aby sprawdzić godzinę. Tak jak się mógł się tego spodziewać, dochodziła dopiero szósta rano, a więc bynajmniej nie zaspał, o co obawiał się, gdy tylko otworzył oczy.
Mark mruknął pod nosem, potrząsając głową i porzuciwszy wszelkie próby ponownego zaśnięcia, podniósł się do prostego siadu, a przynajmniej zrobiłby to, gdyby nie fakt, że coś zablokowało jego ruch. Mark spojrzał na lewo i wytrzeszczył oczy z zaskoczenia na widok śpiącego na jego ramieniu Donghyucka, którego jedna ręką spoczywała na jego udzie, zaś druga leżała na pościeli, przylegając do nogi Marka. Gdy ten tylko to sobie uświadomił, zamarł w miejscu, z prawą ręką uniesioną przy twarzy i głową zwróconą w stronę Donghyucka, którego nie chciał przypadkiem obudzić.
Przyglądając się zamkniętym oczom Donghyucka i wsłuchując się w jego miarowy oddech, Mark powoli przypominał sobie wszystko to, co zdarzyło się wczorajszego wieczora od momentu, w którym chłopak przyszedł do niego. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że obudzi się obok niego w piątkowy poranek.
Choć serial nieustannie leciał na laptopie, którego poświata była jedynym źródłem światła w ciemnym pokoju, a kolejne odcinki włączały się same z siebie, Mark i Donghyuck po pewnym czasie całkowicie o nich zapomnieli. Pierwszy z nich uważnie wsłuchiwał się w słowa swojego gościa, nie chcąc niczego przeoczyć, co nie było proste, ponieważ jego wzrok mimowolnie lądował na jego poruszających się ustach. Z kolei Donghyuck, nie będąc świadom spojrzenia Marka, starał się mu streścić sytuację z Renjunem, jednocześnie samemu próbując określić swoje stanowisko.
- Chenle i Jisung zawsze mają przeciwne opinie, a Jaemin najczęściej plasuje się pomiędzy nimi, choć wydaje mi się, że gdyby musiał, tym razem obrałby stronę Chenle - powiedział Donghyuck po zakończeniu przekazywania tego, co usłyszał od swojego przyjaciela.
- A ty? Kogo byś poparł? - zapytał Mark, wygodniej opierając się na stercie poduszek za sobą.
- Zazwyczaj Jisunga. Chenle patrzy na świat przez różowe okulary i niekiedy nie widzi tego, co oczywiste, a Jisung stara się wszystko oceniać realistycznie i racjonalnie.
- Czy Jisung nie jest młodszy od ciebie?
- Młodszy, ale jest nad wiek dojrzały. - Donghyuck spojrzał znacząco na Marka siedzącego obok niego. - Też jestem młodszy od ciebie, ale dojrzalszy.
- Nie będę się kłócił - zaśmiał się cicho Mark. Jego rodzice już dawno spali, więc nie chciał ich przypadkiem obudzić. - Chodziło mi jedynie o to, że Jisung zdaje się być bardzo rezolutny jak na swój wiek. Tak przynajmniej wywnioskowałem z tego, co mi opowiadałeś.
- To prawda. Może właśnie dlatego częściej zgadzam się z jego opiniami, a nie ze zdaniem Chenle.
- Ale powiedziałeś, że zazwyczaj zgodziłbyś się z Jisungiem, więc czy to znaczy, że teraz jesteś tego samego zdania co Chenle? Odnośnie Renjuna - uściślił Mark, przekrzywiając pytająco głowę. Donghyuck spojrzał przed siebie, zastanawiając się przez chwilę.
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanfictionDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...