- Mark, słońce, przyjdź i pomóż mi w kuchni. Będziesz nosił wszystko na stół - oznajmiła pani Lee, zajrzawszy na moment do salonu, gdzie chłopak wraz ze swoim tatą właśnie oglądali poranne wiadomości.
- Dobrze, mamo, daj mi minutę. - Mark nachylił się do przodu, opierając łokcie o kolana, kiedy prowadzący programu przeszedł do interesującego go tematu.
- Nie, przyjdziesz teraz. W końcu to dla twojego przyjaciela, nie mojego. - Pani Lee wróciła do kuchennego blatu, a wtedy ojcem z synem wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Już idę, idę.
Mark podniósł się z fotelu i ruszył do kuchni, gdzie na wyspie piętrzyły się półmiski ze składnikami na kanapki oraz dzbanki wypełnione różnymi napojami. Jego rodzice wstali pół godziny wcześniej niż zazwyczaj, by to wszystko przygotować, lecz nie obudzili Marka, który teraz czuł się odrobinę winny, jako że on nie miał żadnego wkładu w przyrządzanie posiłku. Wyrzuty sumienia szybko jednak minęły, gdy uświadomił sobie, że inaczej i on musiałby wstać wcześniej, co mogłoby się okazać trudniejsze, niż by tego chciał, skoro nawet wstając o zwyczajowej porze, ledwo zmusił swoje powieki do uniesienia się.
Zgodnie z prośbą Donghyucka, wczorajszego wieczora ponownie wybrali się na spacer, tym razem odrobinę dłuższy. Zamiast krążyć jedynie po dzielnicy, w której mieszkał Mark, zapuścili się w dalszą część Vancouver, choć wciąż nie opuścili jego przedmieść. Odwiedzili między innymi plac zabaw, na którym bawił się w dzieciństwie Mark, jego starą szkołę podstawową, a także wstąpili na moment do sklepu, gdzie obkupili się w słodycze, które zjedli po powrocie do domu, oglądając anglojęzyczny film na laptopie w pokoju Marka.
Mark uważnie obserwował, jak Donghyuck lekko marszczy brwi w skupieniu, kiedy próbował zrozumieć, co mówią występujące w nim postacie, oraz cierpliwie wyjaśniał mu znaczenia słów, których nie wcześniej nie znał. Tych jednak było stosunkowo niewiele, co jednak ani trochę nie zaskoczyło Marka. W ciągu dwóch dni, jakie spędził z Donghyuckiem, tylko kilka razy zdążyło się mu dłużej zastanowić nad tym, jaki wyraz najlepiej wyrazi jego myśli, a nawet jeśli popełniał błąd gramatyczny, zazwyczaj samemu się poprawiał. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a po zakupionych przez nich słodkościach zostały jedynie puste opakowania, słońce zdążyło już zajść za horyzontem i w pokoju Marka nastał półmrok.
- Następnym razem wybierzemy film po koreańsku, co ty na to? - spytał Donghyuck, przeciągając się, by rozluźnić zdrętwiałe po dwugodzinnym siedzeniu mięśnie. - Zobaczymy, jak dużo będziesz rozumiał.
- Następnym razem? Chcesz już kończyć nasz wieczór filmowy? - odpowiedział pytaniem na pytanie Mark, uśmiechając się lekko. Nie czekając na odpowiedź Donghyucka, przysunął laptop bliżej niego. - Proszę, wybieraj film.
Donghyuck spojrzał wówczas z ukosa na Marka, jednak ostatecznie wystukał na klawiaturze tytuł swojego ulubionego filmu. Postanowił dopomóc odrobinę Markowi i włączyć wersję z koreańskimi napisami, jednak mimo to chłopak musiał naprawdę się skupić, aby w pełni wdrożyć się w wątek, bowiem w wielu dialogach zrozumiała była dla niego tylko część słów. Donghyuck po jednej czwartej filmu zobaczył jego zdezorientowanie i na bieżąco starał się tłumaczyć kwestie bohaterów na angielski, by i Mark mógł czerpać przyjemność z oglądania. On sam znał film już prawie na pamięć.
Kiedy film skończył się, Mark jęknął przeciągle, ponieważ dopiero wtedy dotarło do niego, jak wiele ze swojego ojczystego języka zapomniał. Donghyuck zapewnił go jednak, że Mark po prostu potrzebuje czasu, aby go sobie przypomnieć, co odrobinę podniosło go na duchu. I choć starszy chłopak bardzo nie chciał, by Donghyuck opuszczał jego pokój, nim zdążył wymyślić jakikolwiek powód, który nakłoniłby go do zostania, ten podniósł się z jego łóżka.
CZYTASZ
help me forget about him || markhyuck ||
FanficDonghyuck miał wiele marzeń, aczkolwiek od zawsze brakowało mu wiary w ich spełnienie. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia, dzięki której jedno z jego największych pragnień zostanie ziszczone, mimo to waha się przed jej pr...