10

1.1K 44 9
                                    

Vanessa

Obudziłam się przez pukanie do naszego pokoju.

To na pewno nie trener. On by się już dawno darł.

- Kto tam? - zapytałam, przecierając oczy.

- John, wstawajcie, zaraz trzeba zejść na śniadanie - oznajmił.

- Okej - odpowiedziałyśmy.

- Poczekać na cie...was? - zapytał.

Czułam, że czeka na odpowiedź "tak".
Oj niestety muszę cię rozczarować.

- Idź, trafimy same - zaśmiała się Sandy, kiedy miałam mu odpowiedzieć.

Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie.

Od wejścia Niall cały czas na mnie zerkał. Skierowałam w jego stronę pytające spojrzenie a potem wzięłam talerz i zaczęłam nakładać na niego chleb i szynkę.

- Już się nie mogę doczekać - szepnął mi na ucho.

- Szkoda, że ja tak nie mam - uśmiechnęłam się i przeniosłam na drugi koniec stołu bufetowego.

Niestety polazł zaraz za mną.

- Boisz się, że ci się spodoba, przyznaj - odparł a ja parsknęłam śmiechem.

- Zabawny jesteś - oznajmiłam i poszłam usiąść.

Siadł naprzeciwko mnie.

- Będziesz tak teraz za mną chodził? - zapytałam, zabierając się za robienie kanapek.

- Lubię tobie robić na złość - uśmiechnął się.

- Może poczekaj z tym do randki, bo nie będziesz miał co potem robić - zaśmiałam się.

Usłyszałam jakiś głośny dźwięk.

Widocznie Cindy za szybko i za mocno odstawiła szklankę na stół.

- Idziesz z nią na randkę? Przecież powiedziałeś, że nie chodzisz na randki - odezwała się do niego.

- Mam się w takim razie czuć teraz wyjątkowo? - parsknęłam śmiechem razem z Sandy.

- To tylko zakład Cindy - oznajmił jej, nawet na nią nie patrząc.

Spojrzenie jej trochę złagodniało, ale dalej była wkurzona.

Gdy siedziałam już w autokarze zobaczyłam jak Sandy wyszła z hotelu. Chciała skorzystać jeszcze z toalety.

Za nią wyszedł trener z puszką w ręce i coś do niej mówił.

- To jego wina! - uniosła głos, pokazując palcem na wychodzącego z budynku Zayna.

Zaczęłam się śmiać.

- Nie kazałem ci przeklinać - odparł rozbawiony.

- Dupek! - warknęła.

- 15 zł - oznajmił trener.

- Pan w ogóle wie jaka jest definicja przekleństwa? - zapytała się.

Wszyscy w autokarze wydawali się rozbawieni tą sytuacją.

Ja zdecydowanie najbardziej.

Wybiegłam na środek autokaru i stanęłam przy drzwiach.

- Oj Sandy daj trenerowi zarobić jak na chłopakach mu się nie udało - odezwałam się.

Pan Sanders parsknął śmiechem.

Wrzuciła mu pieniądze do puszki i wróciłyśmy na swoje miejsca.

Point for me | N.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz