7

148 13 7
                                    

Miarowy odgłos działającej aparatury nadawał rytm i ponosił się echem po pomieszczeniu, w którym Zulema leżała nieprzytomna na jednym ze szpitalnych łóżek. Podpięta była ze wszystkich stron do różnego rodzaju przewodów, a jej klatka piersiowa nieznacznie unosiła się i opadała. Na twarzy nie został już żaden ślad po zaschniętej krwi, zamiast tego, na kości policzkowej widniał, całkiem sporych rozmiarów, siniak, a na łuku brwiowym szwy przytrzymywały rozcięcie. Lewe przedramię było zabandażowane, skrzętnie ukrywając ślady poparzenia. Gdyby ktoś dociekliwy chciał przeczytać kartę z wszystkimi obrażeniami, jakich kobieta doznała, wiedziałby również o mocno obitych żebrach i ogromnym sińcu na połowie brzucha.

Tuż przy łóżku znajdowały się dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała Macarena, z łokciami opartymi na kolanach. Głowę miała opuszczoną, a wzrok wbity w podłogę. Pogrążona była w różnorakich myślach, nie mogąc zostać przy jednej na dłuższą chwilę. Drugie krzesło zajmowała Saray, która w tym momencie wyszła do łazienki, zostawiając blondynkę samą w pomieszczeniu.

Nie była do końca pewna, dlaczego została przy Zulemie, siedząc przy jej łóżku i czekając aż się wybudzi. Równie dobrze mogłaby zająć się swoimi sprawami, wrócić do celi i tam poczekać na rozwój wydarzeń. Czuła jednak pewną odpowiedzialność i chciała trwać przy kobiecie nawet teraz.

- Ej, moja księżniczko... Widzę, że pełnisz swoją rolę zachwycająco. Trwasz przy boku królowej nawet teraz.

Blondynka natychmiast poderwała głowę do góry. Czarnowłosa patrzyła na kobietę i śmiała się z własnego komentarza. Zulema w końcu odzyskała przytomność, jednak jej głos wciąż był słaby. Próbowała podeprzeć się na łokciach by się nieco podnieść, ale wciąż była zbyt wyczerpana, a nagły ból w żebrach nie pozwolił jej na wykonanie dalszego ruchu. Syknęła głośno i z powrotem opadła na poduszki.

- Zachowuj siły na potem, na razie musisz wydobrzeć.

Maca zignorowała kąśliwy przytyk i przysunęła się bliżej łóżka. Ujęła szklankę z wodą stojącą na szafce obok i podała ją kobiecie. Zulema wolnym ruchem przytknęła sobie szkło do ust i upiła kilka łyków.

- Jestem wzruszona Twoją czułością, naprawdę. - Brunetka mlasnęła z przekąsem, nie mogąc sie powstrzymać od kolejnych komentarzy.

Blondynka przewróciła teatralnie oczami i podniosła się z krzesła. Odczekała swoje, zamieniła z kobietą dwa słowa, co znacznie ją uspokoiło, więc teraz mogła już wrócić do swojej celi. Miała nadzieję, że nie będzie musiała się chować po kątach przed czarnoskórymi więźniarkami, które prawdopodobnie będą próbowały się na niej zemścić za przerwanie zabawy.

- Hej, Rubia.

Maca zdążyła już podejść do drzwi i chwycić za klamkę, gdy ponownie usłyszała głos Zulemy. Odwróciła się i spojrzała pytająco na kobietę. Ta kiwnęła delikatnie głową, pokazując gestem, by się zbliżyła.

- Dzięki za uratowanie tyłka. - Odezwała się w końcu, unikając spojrzenia Ferreiro. Wiadome było, że jakiekolwiek podziękowania przychodzą jej z niemałą trudnością i tak też było teraz. - Nie chcesz wiedzieć dlaczego te dziwki tak mnie urządziły?

Oczywiście, że chcę, pomyślała, jednak nie powiedziała tego na głos. Co prawda dilerki wyglądały na takie, które lubią zastraszać innych zwyczajnie bez powodu, ale takie grubsze akcje musiały mieć jakąś przyczynę w przeszłości. Macarena zdawała sobie z tego sprawę, ale wolała powstrzymać swoją ciekawość.

- Wiem, że potrafisz się naprzykrzać innym, ale w tej sytuacji wydaje mi się, że laski próbują na siłę pokazać swoją wyższość. Zamierzasz coś z tym zrobić?

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz