8

144 13 4
                                    


Schowek nie był zbyt duży, mieściły się tam stare pudła, miotły i urządzenia czyszczące. Na kilku półkach zawieszonych na jednej ze ścian poukładane były różne środki chemiczne. W środku nie było zbyt jasno, nikłe światło dochodzące z kratki u podstawy drzwi było jedynym źródłem pozwalającym parze widzieć jedynie zarysy swoich sylwetek. Dodatkowo, w pomieszczeniu można było wyczuć unoszący się kurz i kwaśny zapach detergentów nieprzyjemnie drażniący nos.

- Widzę, że zaciąganie mnie w jakieś ustronne miejsca zaczęło Ci się podobać. - Maca stwierdziła, uśmiechając się zawadiacko.

Fabio zaśmiał się cicho, ale nie odpowiedział od razu. Odsunął się nieznacznie od blondynki i oparł o ścianę, na której poukładane były miotły i mopy. Przez moment milczał, jakby zastanawiał się co powiedzieć. W końcu zdołał wydusić z siebie krótkie pytanie.

- Co my właściwie robimy?

Maca odetchnęła z ulgą. Miała nadzieję, że tym razem uda im się porozmawiać.

- Mogłabym Ciebie zapytać o to samo. - Odparła w końcu, a następnie kontynuowała - Powinniśmy najpierw wyjaśnić parę rzeczy... Bo szczerze mówiąc nie sądze, żeby to wszystko do czegoś prowadziło.

Cisza. Mężczyzna znów nie odpowiedział od razu. Bił się z myślami, zastanawiając się czy to wszystko co się działo między nimi miało jakikolwiek sens. Dzień wcześniej pozwolił ponieść się emocjom, co skończyło się wiadomym skutkiem. Ale on, podobnie jak Maca, zdążył przez czas jej nieobecności nabrać nieco dystansu, co teraz zmusiło go do przemyśleń.

- Masz rację.

Odezwał się w końcu, spoglądając blondynce w oczy. A przynajmniej się starał, bo przez ciemność było to nieco utrudnione. Maca nie przerwała mu, bo czuła, że chciał jeszcze coś powiedzieć, choć się wahał. W końcu znów przemówił.

- Wcześniej inaczej postrzegałem pewne sprawy. Odrzuciłaś moje zaręczyny, czułem się jakby ktoś wbił mi nóż w klatkę piersiową. Bo ja wierzyłem, naprawdę wierzyłem, że może by nam się udało. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałem co wtedy miałaś na myśli. Ale nic nie poradzę, że jesteś taka pociągająca, że nie mogłem się powstrzymać...

-  I vice versa. - Macarena uśmiechnęła się mimowolnie i przygryzła wargę po usłyszeniu ostatniego zdania.

- Nie chciałbym żałować tego, co się wczoraj wydarzyło. - Dodał po chwili ciszy.

- Nie musisz niczego żałować. Po prostu lepiej będzie jak to się więcej nie powtórzy. Dla nas obu.

Blondynka ujęła rękę mężczyzny w swoją i zaczęła gładzić jej wierzchnią stronę kciukiem. Starała się za wszelką cenę zwalczyć uporczywy głosik w głowie, który ciągle podpowiadał jaką jest straszną osobą, która niszczy wszystkie relacje. Najpierw Owca, teraz Fabio i to nie był pierwszy raz. Po co się wplątywać w takie sytuacje, ona sama tego nie wiedziała.

- Przepraszam....

Wyszeptała po chwili, a jej głos brzmiał nieco inaczej niż zwykle. Przełknęła nerwowo ślinę i puściła rękę Fabio, czując się jak ostatnia idiotka. Miała nadzieję, że tym razem dogadają się i dojdą do porozumienia.

- Nie przepraszaj, nie masz za co. Tym razem to ja zawaliłem. Najwyraźniej mamy zdolność do przyciągania się wzajemnie tylko po to, żeby potem się odepchnąć. - Zażartował, chcąc rozluźnić atmosferę.

Maca uśmiechnęła się mimowolnie i nie czekając na reakcję Fabio, wtuliła się w jego tors, obejmując go silnie rękoma. Przymknęła powieki, czując wyrazisty zapach wody kolońskiej. Brakowało jej tego. Poczucia bliskości, ciepła i chwili zapomnienia o więzieniu. Mogłaby tak spędzić wieczność, ale wiedziała, że nie jest to możliwe. Z wolna rozluźniła nieco uścisk, ale tak, by dalej stać bardzo blisko mężczyzny.

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz