9

144 14 7
                                    


Kolejne dni mijały więźniarkom całkiem spokojnie, nie licząc małych incydentów na stołówce, gdy jedna z osadzonych rzuciła się na drugą, bo zabrała jej jogurt, czy wypadku na boisku, na którym jedna z kobiet oberwała piłką do koszykówki i wylądowała w szpitalu ze złamanym nosem. Ale był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Podobno.

Maca korzystała z małej sali treningowej, którą osadzone miały do dyspozycji w określonych godzinach. Ubolewała nad wyposażeniem, bo sala była niezwykle mała, mieściła tylko kilka przyrządów do ćwiczeń, w tym jej ulubiony worek treningowy, na którym mogła spuścić trochę pary. Niestety nie można było jej porównywać do sali w poprzednim więzieniu, gdzie miejsce znalazło się nawet na ring. To miejsce nadrabiało jednak milszą atmosferą i doborowym towarzystwem w postaci Saray, która z chęcią dołączyła do blondynki chcąc nauczyć się paru przydatnych ruchów.

Odkąd sprawy między Macą, Owcą i Saray zostały wyjaśnione, znajomość blondynki z cyganką znacznie się polepszyła, choć nie można było tu jeszcze mówić o przyjaźni. Saray pozbyła się wszelkich uprzedzeń i zaakceptowała Macarenę do swej więziennej rodzinki. Teraz już nie musiała się obawiać, że straci Owcę co, jak wiadomo, było elementem przesądzającym sprawę.

Będąca w skrzydle szpitalnym Zulema szybko dochodziła do siebie, jak to zwykle miała w zwyczaju. Już po kilku dniach czarnowłosa chciała wrócić do swojej celi, co zmusiło pielęgniarkę do zaaplikowania jej środków uspokajających. Jak twierdziła, czuła się świetnie, nie licząc lekko obolałych żeber i gojącego się miejsca po przypaleniu żelazkiem. Zulema mogła znieść naprawdę wiele, ale nie lubiła bezczynności i leżenia non stop w łóżku. Wiedziała, że dzięki temu mogła spokojnie ułożyć plan zemsty na dilerkach, a nawet odległy plan ucieczki, jednak do tego drugiego zbytnio się nie kwapiła.

Wspomniane dilerki wiodły dalej swoje jakże ciekawe życie za kratkami, wciąż znajdując nowe sposoby aby przekonywać nowe lub słabe więźniarki do kupienia swoich narkotyków. Jednocześnie za poleceniem liderki miały na oku Macarenę i jej koleżanki, próbując znaleźć moment w którym blondynka zostałaby sama, co dałoby im okazję do dania jej należytej nauczki.

Kolejne dni mijały całkiem spokojnie, nie licząc małych incydentów.

***

Po niecałym tygodniu od incydentu w pralni, Zulema w końcu wyszła ze szpitala. Zanim jednak postawiła stopę na więziennym spacerniaku, zdążyła poprawić makijaż, standardowo stawiając na wyraziste podkreślenie oka czarną kredką na górnej powiece i turkusową na dolnej linii rzęs. Nie obyło się również od podebrania od lekarza paczki papierosów.

Zeszła po kilku stopniach prowadzących na boisko, wolnym krokiem kierując się w stronę trybun osłoniętych od słońca cieniem padającym od budynku. Wyciągnęła jednego papierosa, z wolna przytykając go do ust i podpalając zapalniczką. Głęboko się zaciągnęła, by po chwili wypuścić ze świstem powietrze, obserwując ulatujący dym. Musiała przyznać, pierwsze zapalenie papierosa po takiej przerwie było niezwykle odprężającym i miłym doznaniem. W końcu ruszyła dalej, ignorując ukradkowe spojrzenia rzucane przez niektóre osadzone. Domyślała się, że wieść o ataku szybko się rozeszła.

Przysiadła na schodkach robiących za trybuny i jak gdyby nigdy nic, rozejrzała się wokoło, rzucając na przypadkowe osoby pogardliwe spojrzenia chcąc tym samym pokazać, że nie da sobą pomiatać. Mlasnęła z przekąsem i strzepnęła tytoń na beton.

- Zule! - Głos Saray jak zwykle był niezwykle donośny i zwracał na siebie uwagę.

Cyganka zwinnie podskoczyła na stopnie i usadowiła się obok czarnowłosej, trącając ją ramieniem na przywitanie. Nie kryła zadowolenia, że jej przyjaciółka w końcu wyszła ze szpitala i dołączyła do grona 'szczęśliwych' więźniarek, które mogą rozprostować nogi na spacerniaku.

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz