17

106 13 2
                                    

Cisza wypełniała powietrze, ciężko zawieszając się w płucach, utrudniając oddychanie. Obie osoby przebywające w pokoju siedziały w milczeniu, wzajemnie się na siebie wpatrując. Żadne z nich nie przerywało milczenia, a idealną ciszę urywało miarowe tykanie zegara zawieszonego na szarej ścianie.

Blondynka w końcu poruszyła się na krześle, czując suchość w gardle. Miała ochotę sięgnąć po plastikowy kubeczek z wodą stojący tuż przed mężczyzną, ale szczerze wątpiła, by ten był na tyle życzliwy, żeby pozwolił się jej napić. Zamiast tego, przełknęła cicho ślinę i przeniosła spojrzenie na twarz inspektora. Dlaczego nikt w więzieniu nie mówił o czyjejś śmierci? Przecież taka informacja rozniosłaby się z prędkością światła.

- Przykro mi cię rozczarować, ale ja nic nie wiem o żadnej śmierci. - Odezwała się w końcu, starając się zachować spokojny ton głosu. - I wydaje mi się, że trochę byłoby mi ciężko być zabójczynią w takiej sytuacji.

Mężczyzna kolejny raz w odpowiedzi uśmiechnął się tylko, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Wyciągnął rękę w stronę akt rzuconych na stół, po czym wyjął jedną kartkę, rzucając krótkie spojrzenie na treść tam zapisaną.

- Na miejscu zbrodni znaleźliśmy twoje odciski palców i włosy. Przypadek?

- I to są te wasze dowody? Takie dowody to możecie znaleźć w niemal każdym miejscu w tym pudle. - Żachnęła się, zaciskając nerwowo palce w pięści.

- Jesteśmy w trakcie śledztwa, jesteś naszą główną podejrzaną. Jeśli okaże się pomyłką, to może cię przeprosimy i wszystko będzie jak dawniej. Do tego czasu będziemy musieli cię przenieść do izolatki, ale masz możliwość zabrania kilku najpotrzebniejszych rzeczy ze swojej celi.

Maca nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Jakim cudem miałaby zostać oskarżona o morderstwo kogoś, kogo nawet nie znała. I jeszcze ta sprawa z odciskami, która z pewnością musiała być w jakiś sposób ustawiona. Skinęła w odpowiedzi głową, licząc na to, że w drodze do celi zdoła cokolwiek ustalić ze swoimi koleżankami, żeby to one również spróbowały się czegoś dowiedzieć.

***

Przeszła długim korytarzem w towarzystwie jednego ze strażników, który upierał się, że musi podążać za nią krok w krok, żeby czasem nie zrobiła niczego głupiego. Bo przecież wcale już nie była w więzieniu, otoczona grubymi murami i szwadronem strażników gotowych interweniować w razie potrzeby. Wyszła po schodkach na pierwsze piętro i po przejściu kilku kroków zatrzymała się przy jednej z cel. Szczęściem zastała tam tą, której szukała.

- Zulema. - Przemówiła krótko, czekając jak kobieta się odwróci.

Kobieta pochylona była nad stolikiem pomiędzy dwoma łóżkami, układając coś w wąskiej szufladce. Na dźwięk swojego imienia odwróciła się z wolna i zrobiła parę kroków w przód, zaciekawiona kajdankami na rękach blondynki. Uniosła brwi ze zdziwienia spoglądając na Macarenę.

- Oskarżyli mnie o morderstwo niejakiej Gonzales. - Wyjaśniła krótko widząc pytające spojrzenie. Po chwili kontynuowała - Nie wiem co się stało, ale mam nieodparte wrażenie, że ktoś mnie próbuje wrobić w niezłe bagno.

- A mówisz mi to, bo...? - Zulema ponownie uniosła brwi.

Maca zacisnęła wargi. W tym momencie zrozumiała, że przyjście do czarnowłosej nie było zbyt dobrym pomysłem. Mimo wszystko liczyła na jej pomoc.

- Przydałby mi się ktoś, kto by naprostował tą sytuację... - Odparła, a raczej niemalże wyszeptała, niepewnie spoglądając na rozmówczynię.

Niewypowiedziane słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz